Sortowanie
Źródło opisu
Legimi
(1985)
Katalog zbiorów
(198)
IBUK Libra
(49)
Forma i typ
E-booki
(1640)
Audiobooki
(394)
Książki
(195)
Proza
(20)
Komiksy i książki obrazkowe
(8)
Poradniki i przewodniki
(4)
Literatura faktu, eseje, publicystyka
(2)
Publikacje popularnonaukowe
(2)
Albumy i książki artystyczne
(1)
Publikacje dydaktyczne
(1)
Dostępność
dostępne
(272)
wypożyczone
(12)
nieokreślona
(6)
tylko na miejscu
(2)
Placówka
Skierniewice Wypożyczalnia
(121)
Brzeziny Wypożyczalnia
(52)
Łowicz Wypożyczalnia
(74)
Rawa Maz. Wypożyczalnia
(40)
Brzeziny Czytelnia
(3)
Rawa Maz. Czytelnia
(2)
Autor
Irving Washington
(46)
Scott Walter
(24)
Koper Sławomir
(19)
Doyle Arthur Conan
(15)
Shakespeare William
(13)
Kraszewski Józef Ignacy
(12)
March Meghan
(10)
Gawalewicz Marian
(9)
Kowalczuk Halina
(9)
Le Guin Ursula K
(9)
Oppman Artur
(9)
Komuda Jacek
(7)
Roberts Nora
(7)
Sienkiewicz Henryk
(7)
Słowiński Przemysław
(7)
Urbanek Mariusz
(7)
Anderson Kevin J
(6)
Brzozowski Stanisław
(6)
Herbert Brian
(6)
Kienzler Iwona
(6)
Klejzerowicz Anna
(6)
Kres Feliks W
(6)
Nienacki Zbigniew
(6)
Piątkowski Franciszek Marek
(6)
Porazinska Janina
(6)
Starosta Małgorzata
(6)
Bonk Krzysztof
(5)
Brand Max
(5)
Kamińska Anna
(5)
Krajewska Marta
(5)
Lagerlöf Selma
(5)
Leśniewski Sławomir
(5)
Lovecraft H. P
(5)
Lu Marie
(5)
May Karol
(5)
Mennigen Peter
(5)
Mróz Tomasz
(5)
Poe Edgar Allan
(5)
Przerwa-Tetmajer Kazimierz
(5)
Sarwa Andrzej
(5)
Staff Leopold
(5)
Szumacher Anna
(5)
Śmielak Michał
(5)
Żeromski Stefan
(5)
Brett Peter V
(4)
Burns Jimmy
(4)
Bédier Joseph
(4)
Darwood Melissa
(4)
Goethe Johann Wolfgang von
(4)
Grey Zane
(4)
Hendel Paulina
(4)
Jadowska Aneta
(4)
Kaczmarek Jarosław
(4)
Kijewska Kinga
(4)
Kipling Rudyard
(4)
Kisiel Marta
(4)
Lingas-Łoniewska Agnieszka
(4)
Machanienko Wasilij
(4)
Michałowska Tamara
(4)
Mieszkowska Anna
(4)
Miszczuk Katarzyna Berenika
(4)
Owczarski Artur
(4)
Pacyński Tomasz
(4)
Panek Wacław
(4)
Pavetto Lucas Hugo
(4)
Pawłowski Tymoteusz
(4)
Pilipiuk Andrzej
(4)
Prus Bolesław
(4)
Pyle Howard
(4)
Raduchowska Martyna
(4)
Rolska Jagna
(4)
Saulski Arkady
(4)
Shelley Mary
(4)
Sobczak Andrzej
(4)
Sokalska Anna
(4)
Stańczyk Tomasz
(4)
Sullivan Michael J
(4)
Twain Mark
(4)
Vann David
(4)
Winnik Sylwia
(4)
Wiśniewski Janusz Leon
(4)
Wollny Mariusz
(4)
Wollny Zuza
(4)
Wójcik Wojciech
(4)
Włodarczyk Barbara
(4)
Ziębiński Robert
(4)
nieznany Autor
(4)
Święcki Adam
(4)
Baldree Travis
(3)
Barcikowski Adam
(3)
Bałucki Michał
(3)
Bonowicz Karina
(3)
Browning Robert
(3)
Cherezińska Elżbieta
(3)
Chotomska Wanda
(3)
Clayton David
(3)
Droga Katarzyna
(3)
Enerlich Katarzyna
(3)
Fedorowicz Andrzej
(3)
Formella Ewa
(3)
Rok wydania
2020 - 2024
(1198)
2010 - 2019
(836)
2000 - 2009
(60)
1990 - 1999
(29)
1980 - 1989
(63)
1970 - 1979
(30)
1960 - 1969
(12)
1950 - 1959
(3)
Okres powstania dzieła
2001-
(30)
1801-1900
(1)
Kraj wydania
Polska
(2230)
nieznany (de)
(1)
Niemcy
(1)
Język
polski
(2229)
niemiecki
(2)
Odbiorca
Dzieci
(12)
6-8 lat
(8)
9-13 lat
(8)
0-5 lat
(7)
Młodzież
(5)
14-17 lat
(3)
Dorośli
(1)
Szkoły podstawowe
(1)
Przynależność kulturowa
Literatura polska
(23)
Literatura angielska
(3)
Literatura hiszpańska
(1)
Literatura niemiecka
(1)
Temat
Legendy i podania polskie
(15)
Literatura polska
(8)
Franciszek z Asyżu (św. ; 1181?-1226)
(6)
Legendy i podania włoskie
(6)
Mitologia
(6)
Polska
(5)
Legendy polskie
(4)
Opowiadanie polskie
(4)
Piłsudski, Józef (1867-1935)
(4)
Powieść polska
(4)
Zamki i pałace
(4)
Kraków
(3)
Legendy i podania ludowe polskie
(3)
Literatura
(3)
Opera
(3)
Operetka
(3)
Poświatowska, Halina (1935-1967)
(3)
Publicystyka polska
(3)
Aktorzy
(2)
Biografie
(2)
Bursa, Andrzej (1932-1957)
(2)
Folklor
(2)
Heraldyka
(2)
Hłasko, Marek (1934-1969)
(2)
Indianie
(2)
Kobieta
(2)
Legendy i podania
(2)
Legendy i podania słowiańskie
(2)
Legendy indiańskie
(2)
Literatura dziecięca polska
(2)
Milczewski-Bruno, Ryszard (1940-1979)
(2)
Piaf, Edith (1915-1963)
(2)
Poznań ( woj. wielkopolskie)
(2)
Smok wawelski
(2)
Sporty zimowe
(2)
Stachura, Edward (1937-1979)
(2)
Stworzenia fantastyczne
(2)
Tajemnica
(2)
Wojaczek, Rafał (1945-1971)
(2)
Wojsko
(2)
Łowicz (woj.łódzkie)
(2)
Aborygeni Australii
(1)
Afryka
(1)
Ajnowie
(1)
Ameryka Północna
(1)
Archetypy
(1)
Astronomia
(1)
Atlantyda
(1)
Atrakcje turystyczne
(1)
Baczyński, Krzysztof Kamil (1921-1944)
(1)
Bajka i baśń litewska
(1)
Bajka ludowa polska
(1)
Bazyliszek (stworzenie fantastyczne)
(1)
Baśnie polskie
(1)
Bezpieczeństwo informacyjne
(1)
Bezpieczeństwo teleinformatyczne
(1)
Bliski Wschód
(1)
Boks
(1)
Boże Narodzenie
(1)
Buddyzm
(1)
Bunkry
(1)
Canek
(1)
Chasydyzm
(1)
Chrześcijaństwo
(1)
Chłopcy
(1)
Chłopi polscy
(1)
Cyberprzestępczość
(1)
Czas
(1)
Czasopisma polskie
(1)
Czytanie ze zrozumieniem
(1)
Czytelnictwo
(1)
Delon, Alain (1935- )
(1)
Detektywi amatorzy
(1)
Deweloperzy
(1)
Dobrzański-Hubal, Henryk
(1)
Dokumenty audiowizualne
(1)
Dramat polski
(1)
Duplessis, Marie (1824-1847)
(1)
Dzieci
(1)
Emeryci i renciści
(1)
Etnografia
(1)
Europa
(1)
Giedroyc, Jerzy (1906-2000)
(1)
Gwiazdozbiór
(1)
Gwiazdy
(1)
Hagiografia
(1)
Himilsbach, Jan (1931-1988)
(1)
Historia
(1)
Humor
(1)
Instytut Literacki (Paryż)
(1)
Islam
(1)
Jaskinie
(1)
Jaworski, Feliks (1892-post 1933)
(1)
Jerzy (św.)
(1)
Joanna Chyłka (postać fikcyjna)
(1)
Judaizm
(1)
Język angielski
(1)
Język polski (przedmiot szkolny)
(1)
Kamishibai
(1)
Kaszuby
(1)
Temat: dzieło
Z legend dawnego Egiptu
(1)
Temat: czas
1901-2000
(5)
2001-
(4)
1918-1939
(3)
1101-1200
(2)
1301-1400
(2)
1401-1500
(2)
1501-1600
(2)
1701-1800
(2)
1801-1900
(2)
1939-1945
(2)
1945-1989
(2)
1989-2000
(2)
1001-1100
(1)
1201-1300
(1)
1601-1700
(1)
401-500
(1)
901-1000
(1)
Temat: miejsce
Polska
(7)
Warszawa (woj. mazowieckie)
(2)
Biała Rawska (woj. łódzkie, pow. rawski, gm. Biała Rawska)
(1)
Brzeziny (woj. łódzkie)
(1)
Czarna Hańcza (rzeka)
(1)
Dublin (Irlandia)
(1)
Galicja (kraina historyczna)
(1)
Hawaje (Stany Zjednoczone ; archipelag)
(1)
Inowłódz (woj. łódzkie, pow. tomaszowski, gm. Inowłódz)
(1)
Kraków (woj. małopolskie)
(1)
Opoczno (woj. łódzkie)
(1)
Pabianice (woj. łódzkie)
(1)
Pajęczno (woj. łódzkie)
(1)
Paryż (Francja)
(1)
Piotrków Trybunalski (woj. łódzkie)
(1)
Poddębice (woj. łódzkie)
(1)
Polesie (kraina historyczna)
(1)
Przedbórz (woj. łódzkie, pow. radomszczański, gm. Przedbórz)
(1)
Radomsko (woj. łódzkie)
(1)
Rawa Mazowiecka (woj. łódzkie)
(1)
Sieradz (woj. łódzkie)
(1)
Skierniewice (woj. łódzkie)
(1)
Starożytny Egipt
(1)
Tomaszów Mazowiecki (woj. łódzkie)
(1)
Ujazd (woj. łódzkie, pow. tomaszowski, gm. Ujazd)
(1)
Uniejów (woj. łódzkie, pow. poddębicki, gm. Uniejów)
(1)
Warta (woj. łódzkie, pow. sieradzki, gm. Warta)
(1)
Wielka Brytania
(1)
Wieluń (woj. łódzkie)
(1)
Wieruszów (woj. łódzkie)
(1)
Wisła (rzeka)
(1)
Wolbórz (woj. łódzkie, pow. piotrkowski, gm. Wolbórz)
(1)
Złoczew (woj. łódzkie, pow. sieradzki, gm. Złoczew)
(1)
Łask (woj. łódzkie)
(1)
Łódź (woj. łódzkie ; okolice)
(1)
Łódź (woj. łódzkie)
(1)
Łęczyca (woj. łódzkie)
(1)
Gatunek
Legendy i podania
(9)
Bajki i baśnie
(8)
Kamishibai
(7)
Książka obrazkowa
(6)
Powieść
(6)
Legendy i podania polskie
(3)
Legendy miejskie
(3)
Opowiadania i nowele
(3)
Przewodnik turystyczny
(3)
Antologia
(2)
Antologie
(2)
Biografia
(2)
Kryminał
(2)
Książka obrazkowa (picturebook)
(2)
Literatura dla dzieci
(2)
Materiały pomocnicze
(2)
Opowiadania i nowele historyczne
(2)
Opowiadania i nowele obyczajowe
(2)
Powieść historyczna
(2)
Publikacja bogato ilustrowana
(2)
Publikacje dla dzieci
(2)
Adaptacja literacka
(1)
Album
(1)
Bajka i baśń polska
(1)
Biografie
(1)
Fantastyka
(1)
Fotografia polska
(1)
Książki dla małych dzieci
(1)
Lektura z opracowaniem
(1)
Opowiadanie polskie
(1)
Opracowanie
(1)
Pamiętniki i wspomnienia
(1)
Poradnik
(1)
Powieść biograficzna
(1)
Powieść obyczajowa
(1)
Powieść polityczna
(1)
Praca zbiorowa
(1)
Publicystyka
(1)
Relacja z podróży
(1)
Teatr dziecięcy i młodzieżowy
(1)
Teatr japoński
(1)
Thriller
(1)
Ćwiczenia i zadania
(1)
Dziedzina i ujęcie
Podróże i turystyka
(5)
Kultura i sztuka
(4)
Historia
(3)
Edukacja i pedagogika
(2)
Etnologia i antropologia kulturowa
(2)
Literaturoznawstwo
(2)
Architektura i budownictwo
(1)
Fizyka i astronomia
(1)
2232 wyniki Filtruj
E-book
W koszyku
Forma i typ

Kolejna książka pogromcy Atlantyku i Amazonki to wielobarwna podróż, w której Autor widział dużo więcej niż prekursor epoki odkryć geograficznych, legendarny Marco Polo. Pasmo porywających doświadczeń zarówno w krajach Pierwszego, jak i Trzeciego Świata oraz atencja dla ginących kultur i zwyczajów, a także spotkania z ludźmi, których trudno zapomnieć.

Przemierzył bezlik dróg i ścieżek pośród szczytów Bhutanu, pól ryżowych na Bali i tajemniczych świątyń Angkoru. Odwiedził palarnię opium w Laosie i sale hazardowe w Makau, jadł koniki polne w Birmie i psie mięso w Wietnamie. Rzutem na taśmę poznał jeszcze autentyczne kultury plemion tubylczych, Dajaków – legendarnych „łowców głów” na Borneo, czy Bausi z Papui Zachodniej. Stanął oko w oko z Janomami, plemieniem, które nie miało wcześniej kontaktu z białym człowiekiem. Jego zapisane notesy wciąż jeszcze wydają się napęczniałe od atramentu.

Na kartkach książki Autor snuje także chłodne refleksje nad nieodwracalnymi zmianami w naszej kulturze, nad surowymi prawami dżungli, które owładnęły współczesnym człowiekiem i wreszcie nad życiowym bilansem oraz schyłkiem pewnej epoki. Niepokoi go dziś widmo zmierzchu pogrążonej w chaosie i tkwiącej na rozdrożu Europy, z jej ultranowoczesną tożsamością, degradacją narodowych norm, marginalizującą rolą religii i zanikiem tradycji, która tracąc instynkt samozachowawczy staje się politycznym zakładnikiem islamu. Społeczeństwo obawia się o przyszłość, bo nie znajduje odpowiedzi na swoje problemy i wewnętrzne rozdarcie.

„Po szalonych globalnych przemianach, które zmieniły oblicze świata, dotknęła nas deprymująca niestabilność – pisze wybitny dziennikarz, podróżnik, człowiek instytucja. – Teraz nadchodzi era nowej rzeczywistości, której nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić”.

Pałkiewicz wśród ludzi, Pałkiewicz łączący, Pałkiewicz orędownik odnajdywania wspólnego języka. Czyż to nie ważniejsze w dzisiejszym świecie od pogoni za kolejnymi mirażami? Bogusław Chrabota „Rzeczpospolita”

Czytam: „Barwny film mojego życia dobiega definitywnie do punktu docelowego”. „Przegrałem sam ze sobą”. Nie chcę wierzyć i nie wierzę. Jacek jeszcze nas wszystkich zaskoczy. Paweł Reszka „Polityka”

Gdybyśmy wszyscy nauczyli się od niego sztuki dzielenia się radością życia i optymizmem, nasz świat i nasz kraj byłyby jeszcze cudowniejsze. Dlatego warto poznać tego człowieka. Jacek Karnowski „Sieci”

Wybitna książka, wybitnego człowieka. Jest tu wszystko, ale przede wszystkim życie. Fascynujące i mądre. Po przeczytaniu tego tomu chce się piękniej i lepiej żyć. Paweł Siennicki „Polska The Times”

Widział dużo więcej niż Marco Polo i potrafi też o tym wspaniale opowiadać. Tomasz Sakiewicz „Gazeta Polska”

Ten kalejdoskop skrzący się kolorami, detalami nieistniejącej już często rzeczywistości, budzi podziw dla wiedzy Autora i każe się zastanowić czy nasz świat zmierza we właściwym kierunku. To fascynująca lektura. Aldona Toczek „Fakt”

Wiarygodność przeżyć Autora może nieraz budzić wątpliwości i niewiarę. Jednak to tylko cząstka tego co doświadczył w barwnej podróży swojego życia. Andrzej Wójtowicz „Angora”

O autorze:

Jacek Pałkiewicz – podróżnik, dziennikarz, pisarz, twórca survivalu w Europie. Ustalił miejsce narodzin Amazonki, pokonał samotnie Atlantyk w łodzi ratunkowej, przecierał szlaki na Borneo i Nowej Gwinei. Jest weteranem Sahary, poznał najdalsze kresy Syberii, pracował w afrykańskich kopalniach złota i diamentów. Postać wielowymiarowa, wokół której narosło wiele legend. Bezkompromisowy, z odwagą wyraża mało poprawne poglądy. Obiektywny komentator rzeczywistości, obywatel świata i jego odkrywca. Autor bestsellerowych książek, m.in.: Syberia i Pasja życia, inspiruje dwa pokolenia polskich podróżników.

• Ambasador Polski na wszystkich kontynentach, stoi ponad politycznymi podziałami i szuka wspólnego języka, by łączyć podzielony kraj.

• Człowiek instytucja, brutalnie szczery, nie układa się i nie poddaje dyktatowi maniakalnej poprawności politycznej.

• Stąpa twardo po ziemi, mając w pogardzie obłudę, zawiść, cynizm, zachłanność.

• Specjalista od karkołomnych wypraw i przełamywania barier, szkolił kosmonautów i elitarne jednostki antyterrorystyczne sztuki przetrwania w skrajnych warunkach różnych stref klimatycznych.

• We Włoszech o jego szkole przetrwania powstał cieszący się powodzeniem film „Uomini duri“ (Twardziele).

W książce 210 barwnych zdjęć.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Kolejna książka pogromcy Atlantyku i Amazonki to wielobarwna podróż, w której Autor widział dużo więcej niż prekursor epoki odkryć geograficznych, legendarny Marco Polo. Pasmo porywających doświadczeń zarówno w krajach Pierwszego, jak i Trzeciego Świata oraz atencja dla ginących kultur i zwyczajów, a także spotkania z ludźmi, których trudno zapomnieć.

Przemierzył bezlik dróg i ścieżek pośród szczytów Bhutanu, pól ryżowych na Bali i tajemniczych świątyń Angkoru. Odwiedził palarnię opium w Laosie i sale hazardowe w Makau, jadł koniki polne w Birmie i psie mięso w Wietnamie. Rzutem na taśmę poznał jeszcze autentyczne kultury plemion tubylczych, Dajaków – legendarnych „łowców głów” na Borneo, czy Bausi z Papui Zachodniej. Stanął oko w oko z Janomami, plemieniem, które nie miało wcześniej kontaktu z białym człowiekiem. Jego zapisane notesy wciąż jeszcze wydają się napęczniałe od atramentu.

Na kartkach książki Autor snuje także chłodne refleksje nad nieodwracalnymi zmianami w naszej kulturze, nad surowymi prawami dżungli, które owładnęły współczesnym człowiekiem i wreszcie nad życiowym bilansem oraz schyłkiem pewnej epoki. Niepokoi go dziś widmo zmierzchu pogrążonej w chaosie i tkwiącej na rozdrożu Europy, z jej ultranowoczesną tożsamością, degradacją narodowych norm, marginalizującą rolą religii i zanikiem tradycji, która tracąc instynkt samozachowawczy staje się politycznym zakładnikiem islamu. Społeczeństwo obawia się o przyszłość, bo nie znajduje odpowiedzi na swoje problemy i wewnętrzne rozdarcie.

„Po szalonych globalnych przemianach, które zmieniły oblicze świata, dotknęła nas deprymująca niestabilność – pisze wybitny dziennikarz, podróżnik, człowiek instytucja. – Teraz nadchodzi era nowej rzeczywistości, której nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić”.

Pałkiewicz wśród ludzi, Pałkiewicz łączący, Pałkiewicz orędownik odnajdywania wspólnego języka. Czyż to nie ważniejsze w dzisiejszym świecie od pogoni za kolejnymi mirażami? Bogusław Chrabota „Rzeczpospolita”

Czytam: „Barwny film mojego życia dobiega definitywnie do punktu docelowego”. „Przegrałem sam ze sobą”. Nie chcę wierzyć i nie wierzę. Jacek jeszcze nas wszystkich zaskoczy. Paweł Reszka „Polityka”

Gdybyśmy wszyscy nauczyli się od niego sztuki dzielenia się radością życia i optymizmem, nasz świat i nasz kraj byłyby jeszcze cudowniejsze. Dlatego warto poznać tego człowieka. Jacek Karnowski „Sieci”

Wybitna książka, wybitnego człowieka. Jest tu wszystko, ale przede wszystkim życie. Fascynujące i mądre. Po przeczytaniu tego tomu chce się piękniej i lepiej żyć. Paweł Siennicki „Polska The Times”

Widział dużo więcej niż Marco Polo i potrafi też o tym wspaniale opowiadać. Tomasz Sakiewicz „Gazeta Polska”

Ten kalejdoskop skrzący się kolorami, detalami nieistniejącej już często rzeczywistości, budzi podziw dla wiedzy Autora i każe się zastanowić czy nasz świat zmierza we właściwym kierunku. To fascynująca lektura. Aldona Toczek „Fakt”

Wiarygodność przeżyć Autora może nieraz budzić wątpliwości i niewiarę. Jednak to tylko cząstka tego co doświadczył w barwnej podróży swojego życia. Andrzej Wójtowicz „Angora”

O autorze:

Jacek Pałkiewicz – podróżnik, dziennikarz, pisarz, twórca survivalu w Europie. Ustalił miejsce narodzin Amazonki, pokonał samotnie Atlantyk w łodzi ratunkowej, przecierał szlaki na Borneo i Nowej Gwinei. Jest weteranem Sahary, poznał najdalsze kresy Syberii, pracował w afrykańskich kopalniach złota i diamentów. Postać wielowymiarowa, wokół której narosło wiele legend. Bezkompromisowy, z odwagą wyraża mało poprawne poglądy. Obiektywny komentator rzeczywistości, obywatel świata i jego odkrywca. Autor bestsellerowych książek, m.in.: Syberia i Pasja życia, inspiruje dwa pokolenia polskich podróżników.

• Ambasador Polski na wszystkich kontynentach, stoi ponad politycznymi podziałami i szuka wspólnego języka, by łączyć podzielony kraj.

• Człowiek instytucja, brutalnie szczery, nie układa się i nie poddaje dyktatowi maniakalnej poprawności politycznej.

• Stąpa twardo po ziemi, mając w pogardzie obłudę, zawiść, cynizm, zachłanność.

• Specjalista od karkołomnych wypraw i przełamywania barier, szkolił kosmonautów i elitarne jednostki antyterrorystyczne sztuki przetrwania w skrajnych warunkach różnych stref klimatycznych.

• We Włoszech o jego szkole przetrwania powstał cieszący się powodzeniem film „Uomini duri“ (Twardziele).

W książce 210 barwnych zdjęć.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Zły Tyrmand / Mariusz Urbanek. - [miejsce nieznane] : Estymator : Legimi, 2023.
Forma i typ

Pasjonująca biografia Leopolda Tyrmanda - utalentowanego pisarza,

popularyzatora muzyki jazzowej, orędownika wolności, niezłomnego przeciwnika
komunizmu, a także - pełnego energii skandalisty i playboya, mężczyzny
cieszącego się nieustającym powodzeniem u kobiet, mistrza autokreacji.
Oprócz rzetelnej, opartej na faktach biografii, mamy też w tej książce
szeroką panoramę przedstawiającą życie towarzyskie i uczuciowe warszawskich
"celebrytów" w latach 50. i 60. Jej tytuł nawiązuje rzecz jasna do słynnej
powieści kryminalnej Tyrmanda "Zły", której akcja toczy się w Warszawie na
początku lat 50. XX wieku.
Mariusz Urbanek posłużył się nie tylko dostępnymi, pisanymi źródłami
dotyczącymi Tyrmanda, ale przede wszystkim, oparł swoją książkę na rozmowach
z ludźmi, którzy go osobiście znali. Rozmów tych przeprowadził aż
osiemdziesiąt. Skrócone zapisy niektórych z nich znajdują się na kartach tej
książki. Wśród rozmówców Urbanka wspominających Tyrmanda byli między innymi:
Agnieszka Osiecka, Stefan Kisielewski, Zygmunt Kałużyński, Szymon
Kobyliński, Eryk Lipiński, Ludwik Jerzy Kern, Tadeusz Konwicki, Zdzisław
Najder, Bohdan Tomaszewski, Alina Janowska i Jan Józef Szczepański - czyli
osoby, które opisał w swoim skandalizującym "Dzienniku 1954". Oprócz nich,
cytowane są w tej książce inne znane postacie ze świata kultury: Witold
Gombrowicz, Jarosław Iwaszkiewicz, Sławomir Mrożek, Krzysztof Teodor
Toeplitz, Józefa Hennelowa, Zygmunt Broniarek, Józef Hen, Kazimierz
Koźniewski, Marian Eile, Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz, Andrzej Trzaskowski,
Wanda Warska, Roman Waschko, Andrzej Kurylewicz, Andrzej Jarecki, Janusz
Morgenstern, i jeszcze wielu innych. W książce opisują swe spotkania z
Tyrmandem także ludzie, którzy byli pierwowzorami bohaterów powieści "Zły".
Mamy też w niej relacje byłych żon pisarza - Małgorzaty Rubel i Barbary
Hoff, a także wywiad z Krystyną Sokólską, która była pierwowzorem Bogny z
"Dziennika 1954".
IVO VUCO (hultajliteracki.pl):
Urbanek jest biografem znakomitym i wie, jak "ugryźć temat". Nie tylko
przedstawia portret genialnego pisarza, buntownika i krytyka życia
codziennego, ale też kreśli wyśmienity obraz czasów, w których Tyrmandowi
przyszło żyć. Całość tworzy mini serial o potężnym ładunku emocjonalnym.
Tyrmand to znacznie więcej niż pisarz i felietonista, jakich było wtedy
wielu, a jakich dzisiaj jest całe mrowie, to... Kazimierz Deyna polskiej
literatury, a nawet literacki Louis Armstrong, który zamiast trąbki opanował
do perfekcji pióro. Każdy z nich był wirtuozem, każdy z nich jest legendą i
każdy z nich miał swoją ciemną stronę, bez której jasna strona nie miałaby
racji bytu. Urbanek zebrał historie o Tyrmandzie od ludzi, którzy go znali,
a zatem nie są to dywagacje, jakim był, czy ewentualnie mógł być
człowiekiem, ale jasno nakreślona osobowość pisarza, który chciał żyć i czuć
wolność pełną piersią. Czytając tę książkę targały mną różne odczucia, raz
Tyrmanda kochałem, innym razem go nienawidziłem. Jednak po ostatniej stronie
tej publikacji zrozumiałem, jak wyjątkowy był to człowiek, jak wielką dumę w
sobie nosił i jak wielki smutek za nią skrywał. Szalenie dobra książka, do
której wrócę jeszcze nie raz. Jedno jest pewne, Mariusz Urbanek napisał
książkę, która po prostu musiała zostać napisana, bo bez niej wiedza o
Tyrmandzie byłaby mocno okrojona. A że Urbanek to klasa sama w sobie, nie
może dziwić fakt, że "Zły Tyrmand" jest książką tak dobrą.
FABRYKANT (lubimyczytac.pl):
Jest to najlepsza i najbardziej wyrazista książka biograficzna Mariusza
Urbanka, jaką czytałem. Urbanek niemal w każdej książce daje coś
wciągającego i zaskakującego - jakiś nieznany fakt, który doskonale buduje
postać. "Zły Tyrmand" jest właściwie zaskakujący w całości, albowiem główny
promotor jazzu w kraju okazuje się być kameleonem, którego nie potrafi
przejrzeć nawet tak solidna biografia. Co rozmówca (rozmówczyni) - to inna
opinia. Niektóre zbieżne, niektóre zupełnie sprzeczne. Był to facet tak
skomplikowany, grający tak wiele ról, a przy tym mieszający je ze swoją
prywatną twarzą ukrytą za maskami. To wciągające, ciekawe i bardzo daje do
myślenia. Polecam.
Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały
poddane redakcji.
Tekst: Iskry, Warszawa 2019.
Projekt okładki: Marcin Labus.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Poradnik do gry Dishonored 2 to kompletny zbiór informacji potrzebnych do przejścia tej produkcji w stu procentach. Został on przygotowany przede wszystkim z myślą o osobach, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tą pozycją, chociaż nie zabrakło tutaj także zagadnień, którymi zainteresują się bardziej zaawansowani gracze. Niniejszy poradnik podzielony został na kilkanaście rozdziałów prezentujących opis przejścia, porady dotyczące eksploracji i walki, a także informacje na temat lokalizacji przedmiotów kolekcjonerskich.

Pierwsze rozdziały poradnika prezentują wstęp do rozgrywki, czyli sporą garść porad odnośnie poruszania się po świecie, umiejętności czy ogólnej mechaniki gry. Znajdziesz tutaj przede wszystkim informacje dotyczące postaci, walki, jej umiejętności czy waluty. Późniejsze rozdziały prezentują już rdzeń całej solucji, czyli bogato ilustrowany opis przejścia wszystkich dostępnych misji w grze. Znajdziesz tutaj wskazówki dotyczące sposobu przechodzenia kolejnych części zadań oraz różnice między podejściem siłowym i skradankowym.

Następne rozdziały poradnika prezentują spis wszystkich dostępnych przedmiotów kolekcjonerskich takich jak audiologii czy obrazy, które spotykać możesz w przedstawionym świecie. Podzielone zostały one na specjalnie przygotowane podrozdziały, dzięki czemu z łatwością odnajdziesz brakujące elementy do swojej kolekcji. Ostatni rozdział prezentuje już aspekt techniczny gry. Znajdziesz tutaj krótkie omówienie spraw związanych z wydajnością gry na komputery osobiste oraz wymagania sprzętowe. Dzięki temu rozdziałowi dowiesz się za co odpowiadają poszczególne opcje graficzne, co pomoże ci uzyskać odpowiednią wydajność do posiadanego przez ciebie sprzętu.

Legenda do poradnika:

  • Kolorem brązowym oznaczeni zostali wszyscy wrogowie twojej postaci oraz postacie niezależne, również cywile, którzy mogą mieć wpływ na wykrycie twoich działań.
  • Kolorem zielonym zostały oznaczone przedmioty, które warto podnosić eksplorując świat, takie jak monety, runy, obrazy czy audiografy.
  • Kolorem niebieskim oznaczone zostały dzielnice lokacji oraz same lokacje, które przyjdzie ci eksplorować.

Dishonored 2 to gra stworzona przez Arkane Studios, nadzorowanych przez wydawcę - Bethesda Softworks. Jest to bezpośrednia kontynuacja znanego hitu z 2012 roku, a jej akcja toczy się 15 lat po wydarzeniach znanych z pierwszej części tej znakomitej skradanki. W grze możesz wcielić się w dwie postacie, a wybór podjąć musisz już na początku rozgrywki. Do twojej dyspozycji masz znanego z pierwszej części zawodowego zabójcę Corvo Attano, lub jego uczennicę, przybraną córkę o imieniu Emily. Tak jak w przypadku pierwszej części Dishonored, na zakończenie gry wpływać będą twoje dokonania podczas rozgrywki, a to w jaki sposób wyeliminujesz swoje cele, zależy tylko i wyłącznie od ciebie.

Poradnik do Dishonored 2 zawiera:

  • Opisy mechaniki rozgrywki;
  • Dokładny opis umiejętności protagonistów;
  • Szczegółowy opis przejścia wraz z przydatnymi wskazówkami;
  • Opis celów oraz sposoby ich eliminowania;
  • Zbiór wszystkich przedmiotów kolekcjonerskich w grze;
  • Aspekt techniczny gry wraz z wymaganiami sprzętowymi na platformę PC.

Poradnik do gry Dishonored 2 zawiera praktyczne porady dotyczące rozgrywki, opis przejścia wszystkich zadań głównych i opcjonalnych, a także opis lokalizacji każdego ukrytego w grze sekretu. W poradniku znajdziesz również informacje na temat sterowania.

Dishonored 2 - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy tematy i lokacje jak m.in.

  • Dishonored 2 - poradnik do gry
  • Eksploracja | Porady (Podstawy)
  • Działania specjalne | Misja 5 - Cesarskie Konserwatorium (Misja 5 - Cesarskie Konserwatorium)
  • Walka, skradanie i poziom chaosu | Porady (Podstawy)
  • Sekrety | Misja 2 - Kraniec świata (Misja 2 - Kraniec świata)
  • Wyeliminuj Kirina Jindosha | Misja 4 - Mechaniczna rezydencja (Misja 4 - Mechaniczna rezydencja)
  • Eksploracja posiadłości Stiltona (Misja 7 - Pęknięta tafla rzeczywistości)
  • Zakończenia (Misja 9 - Śmierć cesarzowej)
  • Zamek Jindosha - Jak rozwiązać zagadkę? (Misja 6 - Dzielnica pyłu)
  • Wyeliminuj Delilę Copperspoon (Misja 9 - Śmierć cesarzowej)
Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Autor
Forma i typ
Patriotism or devotion to one's country is a sentiment. It is not due to self-interest nor other sordid motive, but is born of the story of her origin and of the achievements of the brave and enterprising ancestral stock, which, out of small beginnings, established and organized and wrought a nation. Every great city is in semblance a small nation, both in government and the loyal co-operation of its people for the common good. And the same patriotic devotion, born of the same sentiment does, or should prevail in every city as in every nation. As our civilization grows older our larger cities are taking more interest in the story of their own origin and development, and concerning some of them many historical volumes have been written, dealing with almost every incident of fact and legend that could be traced. And in many notable instances of cities the greater the knowledge of her history, the greater the pride and love and devotion of her people. The city of Memphis, though rated young among her Eastern sisters in America, is yet one of the most ancient, considering the discovery of her site, and the building of the first habitations of the white man here, on the whole American continent. When it is recalled that the adventurous Hernando De Soto built a cantonment for his troops here and established a little ship-yard, in which he constructed four pirogues or barges, large enough to transport across the Mississippi River in time of high water, five hundred Spanish soldiers, as many more Indian vessels and one hundred and fifty horses, with baggage and other military equipment, in a few hours, and that all this occurred seventy-nine years before the landing of the Mayflower at Plymouth Rock and twenty-four years before the building of the first hut and stockade at St. Augustine, Fla., it will be realized that our story dates far back in ancient American history. Following up this fact much space has been given to the wonderful march of De Soto from Tampa Bay, Fla., to the Chickasaw Bluffs, literally hewing his way as he came with sword and halberd through swarming nations of brave Indians; and to showing that he marched directly from the Chickasaw towns in northeast Mississippi to the Chickasaw Bluffs; and to presenting in fullest detail from the Spanish Chroniclers what De Soto and his people did while on the Bluffs where Memphis now stands. And it was deemed proper also to tell with equal detail of the voyages of Marquette and Joliet and La Salle, past the lonely Chickasaw Bluffs, and of the coming of Le Moyne Bienville with a large army and the construction of a great fortress here, heavily mounted with artillery, in the endeavor to overcome the heroic Chickasaws who resented the French invasions in the effort to conquer their country and to found a great French Empire in Western America, And the story also is told of the effort of Governor Don Manuel Gayoso to establish in like manner a Spanish Empire west of the Mississippi River before the Americans could take hold. Indeed few American cities possess so romantic a story and the archives, not only of the United States, but of France and Spain also are yet rich in historical material awaiting the historian with time and opportunity for investigation.
Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Narrator opowiadania – Stanisław G. – postanawia w sposób naukowy dowieść istnienia wampirów. Czy mu się to udaje?

Niezwykły, zaskakujący tekst, który wymyka się jakimkolwiek klasyfikacjom czy opisom. Można go próbować określić przez takie słowa kluczowe jak: horror, wampir, groteska, kpina, nihilizm, samotność, legenda miejska, śmierć, bunt, seks, ojciec, matka, egzystencjalizm, mała stabilizacja, podwójny cudzysłów, oksymoron, wulgaryzmy, szarganie świętości. Autor prowadzi swoistą grę z czytelnikiem – manipuluje nim. Tekst jest swego rodzaju łamigłówką, labiryntem. Mimo tego dobrze się go czyta – wciąga od pierwszej strony, gdyż sztukę przykuwania uwagi czytelnika doprowadził Iredyński do perfekcji. Klimaty obecne w „Człowieku epoki” nieodparcie kojarzą się z prozą Bruno Schulza, Witolda Gombrowicza i Tadeusza Konwickiego („Nic albo nic”) – by wspomnieć tylko polskich autorów.

W „Człowieku epoki” nie tylko treść jest oryginalna, odkrywcza, niebanalna. Taki jest również styl tej powieści, który, jak zauważa Zdzisław Marcinów, cechuje „barwne przemieszanie języków: od mowy technokratów czy zawodowego żargonu dentystów, grypsery, poprzez wulgaryzmy rodem z żargonu przedmieścia, parodię języka propagandy, filozofii czy strukturalistycznej antropologii, do aluzji i parodii form języka utworów literackich”. Jak podaje ten autor recenzje „Człowieka epoki” opublikowało blisko czterdziestu recenzentów! [Zdzisław Marcinów,„W pułapce Oksymoronu. Od małej stabilizacji do narodzin wampira (o Człowieku epoki Ireneusza Iredyńskiego)”, Anthropos?, 14-15/2010]

ALEKSANDRA URBAŃCZYK (ksiazkioli.blogspot.com, 2021):
W krzywym zwierciadle.
Groteska, która zrodziła się ze świadomości sprzeczności panujących w otaczającym nas świecie, stała się w XX (i na początku XXI) wieku bardzo popularną kategorią sztuki. Groteska zniekształca obraz rzeczywistości, pozornie odziera go z powagi (wzbudza śmiech podszyty przerażeniem), a jednocześnie wytrąca z utartych kolein myślenia, zmusza odbiorcę do uważniejszego przyjrzenia się światu i dostrzeżenia paradoksów. Taką właśnie rolę spełnia króciutki utwór Ireneusza Iredyńskiego opublikowany w 1971 roku. „Człowiek Epoki” to przewrotne opowiadanie, stanowiące biografię pewnego... wampira. Autor sięgnął po mocno zakotwiczony w kulturze mit wampiryczny, który pozwala twórcom dotykać tematów tabu bądź obnażać najskrytsze obawy i lęki, ale również udowadnia, że ten motyw nie został jeszcze całkowicie wyeksploatowany. Wampir Iredyńskiego nie jest stereotypowy; w jego postaci, jak w lustrze, odbijają się nasze ludzkie słabości. Stał się pretekstem do przedstawienia kondycji współczesnego człowieka. Dodać należy, iż diagnoza pozostaje nadal aktualna.
Podczas lektury uważny odbiorca napotka liczne aluzje literackie, a także pozaliterackie smaczki. Opowiadanie podobno powstało w latach 1967-68, podczas pobytu pisarza w więzieniu. Iredyński nie poczynił starań, by osadzić akcję utworu w kontekście historycznym, ani w żadnym konkretnym czasie i miejscu (Stolicą opisywanego przez autora świata jest Oksymoron, a oksymoron oznacza „paradoks”, „niedorzeczność”), a jednocześnie dosyć skrupulatnie oddał siermiężne warunki PRL-u, łącznie z symbolicznym odniesieniem do roli cenzury, która utrudniała życie twórcom i publicystom (zmuszała ich do zręczności w operowaniu piórem, do gry w aluzje i metafory, do pisania zdań z podwójnym dnem, które skrywały ich prawdziwe poglądy). Czyż powtarzająca się scena z udziałem „członków Ligi Zdrowia Psychicznego” kołujących nisko nad miastem – nie jest elementem takiej właśnie gry: aluzją do wszechobecnej gomułkowskiej „polityki kulturalnej”?
Pomimo zaszyfrowanej symboliki - utwór czyta się lekko dzięki wprowadzeniu (na różnych poziomach) elementów komicznych, absurdalnych i purnonsensowych (np. metafory i przenośnie materializują się dosłownie). Opowiadanie jest spisanym w formie książki nagraniem magnetofonowym, które w zamierzeniu narratora ma spełnić kilka funkcji (oczywiście o komicznym wydźwięku) – jest rodzajem pamiętnika, sprawozdania, a nawet dysertacji naukowej. Jest spowiedzią, a nawet może stać się „dowodem w sprawie”, który ma zapewnić złagodzenie kary w przypadku ewentualnego śledztwa.
Stanisław G. (narrator opowiadania) – postanawia w sposób naukowy dowieść istnienia wampirów. Czy mu się udaje? Utwór jest przewrotny chociażby ze względu na „metody naukowe”, którymi posługuje się nasz „badacz”. Prędzej czy później czytelnik musi zastanowić się nad etyką postępowania i oceną jego zawodowego sukcesu w kategoriach moralnych. Dochodzi do wniosku, że lekkość poruszanych tematów jest pozorna i stanowi maskę dla raczej niewesołych przemyśleń. W najgłębszych warstwach utwór nie tylko rezonuje, ale również odzwierciedla gorzką dewizę Maksyma Gorkiego z dramatu pt. „Na dnie”: CZŁOWIEK TO BRZMI DUMNIE...

Projekt okładki: Karolina Lubaszko

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Powieść-legenda przetłumaczona na kilkanaście języków, a w 1993 r. na jej motywach Costa Gavras nakręcił film „La petite apocalypse” z Jirzim Menzłem w roli głównej. Najgłośniejsza książka opublikowana w latach PRL w drugim obiegu, zaciekle konfiskowana przez bezpiekę i wielki bestseller czytelniczy wolnej Polski. „Mała apokalipsa” wywołała zażarte dyskusje zarówno w obozie komunistycznej władzy, jak i wśród dysydentów. Konwicki ukazał w niej nie tylko groteskowo przerysowane realia PRL-u, ale sportretował również środowisko opozycji. Bohater, starzejący się pisarz, swego czasu piewca realizmu socjalistycznego, dziś stojący po stronie dysydentów, otrzymuje od konspiratorów propozycję samobójstwa przez samospalenie w proteście przeciwko przyłączeniu Polski do Związku Sowieckiego. Dostaje kanister z benzyną i w poszukiwaniu zapałek przemierza Warszawę świętującą kolejną rocznicę powstania PRL. Spotyka przedstawicieli różnych grup i środowisk i jego obłąkańcza, jednodniowa włóczęga układa się w panoramę rozbitego i zdezorientowanego społeczeństwa. Honor czy godność nie są już wartościami, świat się dewaluuje, ludzie pochłonięci są małymi sprawami, więc i apokalipsa skrojona jest na taką miarę – jest mała. [lubimyczytac.pl]

Dwudziestowieczne arcydzieło literatury polskiej, które łączy w sobie wszelkie atuty opowieści właściwie skrojonej, opowieści uniwersalnej, uderzającej z wielką siłą w samo sedno. Czytałem kilka razy z nieustającym zachwytem. Mamy tu w zasadzie nie tylko opowieść o reżimie, o PRL-u, ale o każdym dowolnym systemie, strukturze, układzie, który nie dostrzega człowieka. Mamy tu także apokaliptyczny klimat, warstwę futurologiczną i piękno słowa. A także samotność głównego bohatera, jego bunt i trwogę oraz pytania. Konwicki daje nam opowieść zagmatwaną, pełną symboliki i wielce ciekawych zwrotów akcji. Narracja nadaje całości napęd. Niby nic nie jest przesądzone, ale wszystko dąży ku tragedii. Wędrujemy z głównym bohaterem doznając wielu uczuć, emocji, zniewag, niezrozumienia. Jesteśmy jakby we śnie, w transie. Lecimy z bohaterem ku światłu świecy jak ćma. Wybitne! [Stach, lubimyczytac.pl]

W latach 70. książka była wielkim wydarzeniem, do dzisiaj niewiele się zestarzała, deczko oniryczny obraz Warszawy w okowach rozwiniętego socjalizmu robi wciąż olbrzymie wrażenie; no i ten wspaniały styl Konwickiego. Dla mnie to jego najlepsza książka. [idaredalma, lubimyczytac.pl]

Temat powieści dotyka wielkiego politycznego tabu. Tak jasne wskazanie Związku Radzieckiego jako prześladowcy narodu polskiego jeszcze w latach 80. wydawało się czynem jeśli nie brawurowym, to na pewno bardzo ryzykownym. Głównym bohaterem i narratorem „Małej Apokalipsy” jest literat Tadeusz K., ucieleśnienie samego autora. Postrzega on rzeczywistość przez pryzmat literatury. Jego udręką są obsesyjne myśli o śmierci i pogłębiająca się coraz bardziej depresja. Tadeusz K. ma świadomość, że życie w świecie bez wartości pozbawione jest sensu. Podsumowuje więc swój dorobek pisarski i pozostawia testament na miarę czasów, w których przyszło mu żyć. Akcja „Małej Apokalipsy” rozpoczyna się od przybycia przedstawicieli opozycji do mieszkania Tadeusza K. Proponują mu samospalenie się w proteście przeciw planom przyłączenia Polski do ZSRR. Uchwycony w kleszcze moralnego szantażu, bohater wychodzi na ulice Warszawy, którymi wędruje aż do finalnego wieczoru. Spotyka po drodze dziwacznych osobników, zakochuje się w Rosjance Nadzieżdzie (Nadziei). W swojej wędrówce po mieście widzi wyłącznie objawy rozpadania się systemu, który coraz bardziej przypomina groteskową karykaturę wyobrażeń o ustroju komunistycznym. Polska ukazana w „Małej Apokalipsie” to kraj w stanie agonalnym. Utwór staje się jednak nie tylko obrazem całkowitego rozkładu PRL-u. Jest też gorzkim rozrachunkiem z opozycją, podobną w istocie do reżimu, z którym sama walczy. [Agora, 2010]

Bestseller czytelniczy czasów PRLu. W przestrzeni peerelowskiej nie ma bezpiecznych stref, wszędzie czuwa wszechobecny system. Anonimowy pisarz chodzi po ulicach Warszawy, został wyznaczony do manifestacyjnego samospalenia w akcie protestu przeciw przyłączeniu Polski do Związku Radzieckiego. Z kanistrem w ręce wędruje przez wynaturzoną i groteskową Warszawę w poszukiwaniu zapałek, próbując jednocześnie zrozumieć sens swojej ofiary. Oczami bohatera obserwujemy świat, w którym nie obowiązują żadne wartości, a napotykani ludzie to żałosna i odrażająca pulpa, w pełni akceptująca otaczającą rzeczywistość i system, który rządzi. Dzieło mądre i niezapomniane. [Audioteka]

Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.

Projekt okładki: Olga Bołdok.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Powieść-legenda przetłumaczona na kilkanaście języków, a w 1993 r. na jej motywach Costa Gavras nakręcił film „La petite apocalypse” z Jirzim Menzlem w roli głównej.

Dwudziestowieczne arcydzieło literatury polskiej, które łączy w sobie wszelkie atuty opowieści właściwie skrojonej, opowieści uniwersalnej, uderzającej z wielką siłą w samo sedno. Czytałem kilka razy z nieustającym zachwytem. Mamy tu w zasadzie nie tylko opowieść o reżimie, o PRL-u, ale o każdym dowolnym systemie, strukturze, układzie, który nie dostrzega człowieka. Mamy tu także apokaliptyczny klimat, warstwę futurologiczną i piękno słowa. A także samotność głównego bohatera, jego bunt i trwogę oraz pytania. Konwicki daje nam opowieść zagmatwaną, pełną symboliki i wielce ciekawych zwrotów akcji. Narracja nadaje całości napęd. Niby nic nie jest przesądzone, ale wszystko dąży ku tragedii. Wędrujemy z głównym bohaterem doznając wielu uczuć, emocji, zniewag, niezrozumienia. Jesteśmy jakby we śnie, w transie. Lecimy z bohaterem ku światłu świecy jak ćma. Wybitne! [Stach, lubimyczytac.pl]

Najgłośniejsza książka opublikowana w latach PRL w drugim obiegu, zaciekle konfiskowana przez bezpiekę i wielki bestseller czytelniczy wolnej Polski. „Mała apokalipsa” wywołała zażarte dyskusje zarówno w obozie komunistycznej władzy, jak i wśród dysydentów. Konwicki ukazał w niej nie tylko groteskowo przerysowane realia PRL-u, ale sportretował również środowisko opozycji. Bohater, starzejący się pisarz, swego czasu piewca realizmu socjalistycznego, dziś stojący po stronie dysydentów, otrzymuje od konspiratorów propozycję samobójstwa przez samospalenie w proteście przeciwko przyłączeniu Polski do Związku Sowieckiego. Dostaje kanister z benzyną i w poszukiwaniu zapałek przemierza Warszawę świętującą kolejną rocznicę powstania PRL. Spotyka przedstawicieli różnych grup i środowisk i jego obłąkańcza, jednodniowa włóczęga układa się w panoramę rozbitego i zdezorientowanego społeczeństwa. Honor czy godność nie są już wartościami, świat się dewaluuje, ludzie pochłonięci są małymi sprawami, więc i apokalipsa skrojona jest na taką miarę – jest mała. [lubimyczytac.pl]

W latach 70. książka była wielkim wydarzeniem, do dzisiaj niewiele się zestarzała, deczko oniryczny obraz Warszawy w okowach rozwiniętego socjalizmu robi wciąż olbrzymie wrażenie; no i ten wspaniały styl Konwickiego. Dla mnie to jego najlepsza książka. [idaredalma, lubimyczytac.pl]

Temat powieści dotyka wielkiego politycznego tabu. Tak jasne wskazanie Związku Radzieckiego jako prześladowcy narodu polskiego jeszcze w latach 80. wydawało się czynem jeśli nie brawurowym, to na pewno bardzo ryzykownym. Głównym bohaterem i narratorem „Małej Apokalipsy” jest literat Tadeusz K., ucieleśnienie samego autora. Postrzega on rzeczywistość przez pryzmat literatury. Jego udręką są obsesyjne myśli o śmierci i pogłębiająca się coraz bardziej depresja. Tadeusz K. ma świadomość, że życie w świecie bez wartości pozbawione jest sensu. Podsumowuje więc swój dorobek pisarski i pozostawia testament na miarę czasów, w których przyszło mu żyć. Akcja „Małej Apokalipsy” rozpoczyna się od przybycia przedstawicieli opozycji do mieszkania Tadeusza K. Proponują mu samospalenie się w proteście przeciw planom przyłączenia Polski do ZSRR. Uchwycony w kleszcze moralnego szantażu, bohater wychodzi na ulice Warszawy, którymi wędruje aż do finalnego wieczoru. Spotyka po drodze dziwacznych osobników, zakochuje się w Rosjance Nadzieżdzie (Nadziei). W swojej wędrówce po mieście widzi wyłącznie objawy rozpadania się systemu, który coraz bardziej przypomina groteskową karykaturę wyobrażeń o ustroju komunistycznym. Polska ukazana w „Małej Apokalipsie” to kraj w stanie agonalnym. Utwór staje się jednak nie tylko obrazem całkowitego rozkładu PRL-u. Jest też gorzkim rozrachunkiem z opozycją, podobną w istocie do reżimu, z którym sama walczy. [Agora, 2010]

Bestseller czytelniczy czasów PRLu. W przestrzeni peerelowskiej nie ma bezpiecznych stref, wszędzie czuwa wszechobecny system. Anonimowy pisarz chodzi po ulicach Warszawy, został wyznaczony do manifestacyjnego samospalenia w akcie protestu przeciw przyłączeniu Polski do Związku Radzieckiego. Z kanistrem w ręce wędruje przez wynaturzoną i groteskową Warszawę w poszukiwaniu zapałek, próbując jednocześnie zrozumieć sens swojej ofiary. Oczami bohatera obserwujemy świat, w którym nie obowiązują żadne wartości, a napotykani ludzie to żałosna i odrażająca pulpa, w pełni akceptująca otaczającą rzeczywistość i system, który rządzi. Dzieło mądre i niezapomniane. [Audioteka]

Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.

Projekt okładki: Olga Bołdok.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Ta książka, to nie tylko doskonały kryminał. Oprócz pełnokrwistej intrygi kryminalnej, mamy w tej powieści także romans, pełen psychologicznego napięcia i dramatyzmu. I wiele więcej.

GRZEGORZ CIELECKI (Klub MOrd):
Zaczyna się mocno – grupa przestępców przygotowuje się do napadu na bank, potem krótki opis samego napadu – ginie dwóch ludzi. Zaczyna się śledztwo prowadzone przez niezawodnego majora Andrzeja Korosza. Trafiamy do środowiska muzyczno-baletowego, gdzie naszą uwagę skupiają dwie kobiety. Mistrzyni fachu – Róża Larst oraz adeptka Joanna Morąg. Wkrótce ta druga zostaje postrzelona podczas próby. Atmosfera się zagęszcza. Obie panie przez przypadek widziały napad na bank, obie łączy nić bliskości nie tylko lirycznej, z jednym i tym samym mężczyzną, jak raz szanowanym ordynatorem. Nie bardzo wiadomo kto dybał na życie Joanny. Czy chodzi tu o zazdrość, czy może sprawa ma związek z napadem? I tak, znienacka „Naszyjnik z hebanu” przestaje być kryminałem a staje się romansem, a także thrillerem medycznym (mamy cały rozdział poświęcony szczegółowemu opisowi operacji).
Tytuł jak zwykle u Sekuły ma znaczenie symboliczne. Naszyjnik („Hebanowe prostokąty, łączone między sobą pięcioma ogniwami łańcuszka z ciemnego, cyzelownaego srebra, oplatają szyję”) został wręczony przez ukochanego ukochanej i znamionuje tu psychologiczny węzeł gordyjski, patową sytuację, z której nie sposób się wyplątać. A wszystkie te napady na banki, milicjanci i bandyci nie mają znaczenia. Liczy się tylko wielka miłość, która powinna przezwyciężyć wszystko. No, a jeśli nie przezwycięży, to znaczy że nie była wielka. Tu leży rzeczywista intryga „Naszyjnika z hebanu” i każdy musi sam znaleźć jej rozwiązanie. I jeszcze jedno. Czytelnik nie powinien czuć się oszukany, że dostał coś innego niż oczekiwał. Mamy tu raczej wartość dodaną. Swoisty nadkryminał, nie tylko zaś melanż gatunkowy. Tak czy inaczej czyta się gładko i z zainteresowaniem.
(Powyżej wykorzystano fragmenty recenzji „Major Korosz kontra mężczyzna w zielonym lodenie” dostępnej w całości tutaj: https://www.klubmord.com/recenzje/recenzje-2010/naszyjnik-z-hebanu-grzegorz-cielecki-41-2010/)

DOROTA WIZNER (Klub MOrd):
Złotowłosa, błękitnooka piękność, wręcz żywa legenda w swojej specjalności, wielka artystka, opromieniona międzynarodową sławą, kobieta dojrzała, świadoma swojej wartości oraz talentu, umiejętnie operująca wspaniałym ciałem oraz urokiem osobistym, nie znająca trosk materialnych, spełniona: matka udanego syna, żona wybitnego lekarza obdarzonego przyjemną aparycją, inteligencją, charyzmą, kulturą oraz wrażliwością na sztukę…

Szczupła, młodziutka brunetka o krótkich włosach i ogromnych oczach, zaledwie 20-letnia, stawiająca pierwsze kroki na drodze zawodowej...
Co je łączy?
(Powyżej wykorzystano fragmenty recenzji „Koliberek w torebce” dostępnej w całości tutaj: https://www.klubmord.com/recenzje/recenzje-2011/naszynik-z-hebanu-dorota-wizner-105-2011/)

EWA HELLEŃSKA (Klub MOrd):
Teatr może być wspaniałym miejscem akcji powieści kryminalnej. Artyści to ludzie wrażliwi, łatwo ulegający emocjom, żądni sławy i sukcesu, ludzie, którym zależy na uznaniu krytyki i popularności wśród widzów. Niejeden aktor jest gotów na wszystko, by tylko utrzymać wysoką pozycję zawodową i usunąć w cień rywali. Życie osobiste ludzi związanych ze sceną czy estradą rzadko jest udane – sporo w tym środowisku rozwodów, zdrad, flirtów, plotek, zazdrości… A tam, gdzie emocje sięgają zenitu, łatwo o zbrodnię.
(Powyżej wykorzystano fragmenty recenzji „Opowieść z życia sfer artystycznych, czyli ‘Naszyjnik z hebanu’ Sekuły” dostępnej w całości tutaj: https://www.klubmord.com/recenzje/recenzje-2010/naszyjnik-z-hebanu-ewa-hellenska-5-2010/)

HELENA SEKUŁA (1927–2020) to jedna z najlepszych polskich pisarek powieści kryminalnych, których napisała ponad dwadzieścia. Jej twórczość cechuje świetny, sugestywny styl pisarski, różnorodność i pogłębione portrety psychologiczne bohaterów, wnikliwa obserwacja obyczajowa, dbałość o realia i niebanalne poczucie humoru. W latach 50-tych i 60-tych XX wieku Helena Sekuła pracowała jako referent prasowy Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej (gdzie dosłużyła się stopnia porucznika), przez co przedstawiony w jej powieściach sposób pracy milicji i obraz świata przestępczego zyskują na wiarygodności. Jej powieści rozgrywają się w czasach PRL-u przez co stanową interesujący dokument tamtej epoki.

Projekt okładki: Marcin Labus

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Pierwsza kompletna biografia Władysława Broniewskiego jednego z

najważniejszych polskich poetów XX wieku - autora świetnych wierszy, które
nadal nie pozostawiają czytelnika obojętnym. Poety walki i miłości. Poety
wielkich nadziei i gorzkiej rezygnacji. Człowieka nękanego osobistymi
dramatami i alkoholowym nałogiem.
Ta książka jest jak jej bohater - dynamiczna i wielobarwna. Urzekło mnie w
niej ciepło z jakim autor przedstawia postać poety. Widać, że po
długotrwałych przygotowaniach zaprzyjaźnił się z bohaterem książki. I go
rozumiem. A sam Broniewski? Postać uwikłana w swoje czasy, bohater II RP i
ikona stalinizmu. Osierocony, przez ukochaną córkę, ojciec i wieczny
bawidamek. Ale Poeta przez duże "P". Energia jego wierszy jest odczuwalna i
dziś, po kilkudziesięciu latach. [azjchudyd342, lubimyczytac.pl]
Potoczysta opowieść o człowieku, którego kochały tłumy, a i on sam kochał
być kochany, a jednocześnie przez całe życie zmagał się z samotnością.
Polityczne wybory odcisnęły silne piętno na jego życiu, a nawet wciąż
odciskają wiele lat po śmierci. Książka wpisuje się w renesans
zainteresowania Broniewskim, który wreszcie przestaje być tylko pomnikowym
komunistycznym piewcą stalinizmu, a staje się na nowo żywym poetą, którego
wiersze śpiewają młode zespoły rockowe. [Krzysztof Varga, wyborcza.pl]
Udało się autorowi stworzyć naprawdę wnikliwy, ciekawy a miejscami
poruszający portret człowieka oraz czasów w których przyszło mu żyć i
tworzyć starając się zburzyć zarówno jego czarną legendę jak i ściągnąć z
komunistycznego piedestału. Książka Mariusza Urbanka z dużą dozą
obiektywizmu stara się przedstawić tą jedną z najciekawszych i
najbarwniejszych postaci polskich twórców XX wieku, obalając przy tym liczne
narosłe i utrwalone w obiegowej opinii publicznej mity i przekłamania. Autor
oddaje w nasze ręce naprawdę bardzo obszerną i niezwykle merytorycznie
potraktowaną biografię, wspartą fragmentami utworów oraz relacjami wielu,
bliskich mu osób, oraz wywiadem z jego przybraną córka Marią. Biografię w
której oprócz wątków politycznych, ideologicznych i bardzo duży nacisk
położony został na sprawy osobiste i rodzinne (w sposób szczególny na opis
jego relacji z kobietami) bez których pełne zrozumienie jego życiorysu
stałoby się trudne. [Jarek Nelkowski, jareknelkowski.pl]
Urbanek stanął na wysokości zadania przedstawiając pogmatwane losy kolejnego
wielkiego poety, który nie poradził sobie do końca z życiem. Jak zawsze
biografia ta jest naprawdę obszerna i rzetelna, pełna faktów, wypowiedzi
przyjaciół jak i samego jej bohatera, a także fragmentów jego twórczości
oraz zakończona krótkim kalendarium przedstawiającym najważniejsze
wydarzenia z życia opisywanej osoby i rozmową z kimś bliskim lub z kimś kto
go dobrze znał - w tym przypadku jest to przybrana córka Maria
Broniewska-Pijanowska, córka jego drugiej żony, Mari Zarębińskiej.
Zdecydowanie polecam. [Arkadiusz, playitoncemoresam.blogspot.com]
Książkę "Miłość, wódka, polityka" Mariusz Urbanek chciał pierwotnie nazwać
inaczej, "Polak, katolik, alkoholik", bo taką ironiczną frazą Broniewski się
niekiedy przedstawiał. Wraz z wydawcą zdecydował się autor na łagodniejszy i
bardziej romansowy tytuł, w takim również kierunku prowadząc narrację. Gdyby
nie poetyckie cytaty z bohatera, byłaby to wręcz powieść, odmalowana co
najmniej kilkoma podgatunkowymi kolorami. Mamy tu bowiem i element
łotrzykowski, sporo przygód, romans (a raczej romanse), nie brakuje
psychologii (psychiatrii), historii czy cech powieści drogi. Urbanek
postanowił przedstawić Broniewskiego z innych niż do tej pory stron, dlatego
wiele tutaj smacznych drobiazgów i plotek. Przewodnikiem po Broniewskim jest
dla autora przede wszystkim sam poeta poprzez własne zapiski i twórczość w
ogromnej mierze odzwierciedlającą wewnętrzny świat człowieka pragnącego od
życia dwustu procent doświadczeń, stuprocentowego zanurzenia w idei, no i
tych kilku promili we krwi. [Grzegorz Chojnowski, chojnowski.blogspot.com]
Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały
poddane redakcji.
Tekst: Iskry, Warszawa 2011.
Projekt okładki: Marcin Labus.
SPIS TREŚCI
Bo to tak, jakbym orłowi polskiemu urwał głowę.
Nie miał żadnej ambicji ubiegania się o czwórki.
Omal kamieniami za nami nie ciskano.
Idiotyczne życie! Ciągle kokoty, wódka, karty i nuda.
Mam już cywilne ubranie, miło mi w nim chodzić.
Wiem jedno: chcę być z Tobą.
Siedzę z Janem w trzynastej celi na Ratuszu, pośrodku miasta.
Zgnieść gadzinę nacjonalistyczną!
Okropna smutność i dodupizm.
.bo ja cię kocham
A druga bomba - w grób smoleński!
Czas dom budować, czas wracać.
Maria umiera dwukrotnie.
Uskrzydleni jego obecnością, ze skurczem w krtani.
Ważniejsza od Tuwimowej i Gałczyńskiej.
Słowo o Stalinie
Córka-bzdurka.
Poeta i psychołotrzy
Człowiek w przepoconej koszuli, w skarpetkach ciężkich od zmęczenia.
Nawet ze śmiercią prowadzę czystą grę.
Sprawy, które nie ulegają przeterminowaniu: wojna, miłość, polityka,
alkohol.
Kalendarium Władysława Broniewskiego
Władek, ojciec, poeta.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

W cyklu obrazków z życia epoki zatytułowanych Widma moich współczesnych Stanisław Brzozowski w sposób krytyczny podejmuje wątki nurtujące pokolenie Młodej Polski, aktualne jednak (w nieco innej szacie) również dziś; to m.in. lęk przed mechanizacją i automatyzacją, destrukcyjne oddziaływanie kultury miasta, nierówności społeczne, specyfika tożsamości narodowej Polaków. Myśl Brzozowskiego została tu zaprezentowana w szacie beletrystycznej, bardziej przystępnie niż choćby w Legendzie Młodej Polski, a przy tym okraszona niezrównanym, wielowymiarowym dowcipem.

Zebrane w Widmach moich współczesnych teksty, które można traktować — używając słów Marty Wyki — jako „młodzieńcze wprawki” literackie czy „pierwszą szkołę fabularyzacji” młodego pisarza, publikowane były w l. 1903–1904 jako felietony w warszawskim „Głosie” pod pseudonimem A. Czepiel.

Badaczka pisze o tych powstających równolegle z powieściami utworach Brzozowskiego, że przy użyciu instrumentarium satyry służą one obronie podstawowych dla autora wartości: „Przecież teksty te to nic innego jak fabularyzowane portrety idei i postaw, z którymi Brzozowski walczył, które całe jego pokolenie obrało za cel ataków polemicznych. Lecz Brzozowski nie zastosował tym razem metody dyskursu polemicznego. Argumenty swoje pomieścił w postaciach, w figurach maniaków, których udziałem stały się dziwne i humorystyczne przejścia w groteskowej, anachronicznej cywilizacji”. (Marta Wyka, Brzozowski i jego powieści, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981, s. 12).

Celem Brzozowskiego było przede wszystkim napiętnowanie określonych postaw: lenistwa umysłowego, hipokryzji, duchowego wygodnictwa. Autor Widm moich współczesnych walczy z fałszywym mistycyzmem i półprawdami, demaskuje i krytykuje z pozycji moralistycznych polską mitologię narodową. Najbardziej znany ze swej batalii przeciw oddziaływaniu twórczości Henryka Sienkiewicza i zafałszowanej wizji historii Polski u autora Trylogii, tu przyobleka ją w zabawny dialog z niejakim Zygmuntem Podfilipskim (postacią powieściową), który zachwala Sienkiewiczowski kunszt i prawdziwie arystokratyczny ton: „To dorobkiewiczostwo być dumnym z czegoś, duma z niczego — oto sztuka”.

Brzozowski używa zresztą różnych konwencji. W Duszy miast sięga po liryczną, zabarwioną melancholią i symbolizmem prozę w stylu takich twórców epoki jak Berent czy Przybyszewski, by przedstawić duchowy pejzaż swej współczesności. Z drugiej strony miniatura Pan Alojzy, człowiek dobrej woli stanowi już zapowiedź wybornej szkoły absurdu i groteski, która w kilka lat później zrodziła tom „bajek ze współczesności” — Historie maniaków Romana Jaworskiego, a w kolejnej epoce Pamiętnik z okresu dojrzewania Gombrowicza.

Cykl obejmuje piętnaście felietonów: Tak mówił Homunkulus (oczywiste nawiązanie do sztandarowego dzieła Nietzschego o Zaratustrze); Zygmunt Podfilipski, Henryka Sienkiewicza apologeta pośmiertny; Nikt (przeciw unikaniu dostrzegania prawdziwych mechanizmów społecznych); Z życia i myśli Joachima Weltschmerza (o podejrzanych indywiduach wczuwających się w cierpienie całego świata); Dusza miast; Osobliwe przygody i doświadczenia Dionizego Suchoszczapskiego (opowieść z elementami horroru o posłudze księżowskiej i awansie chłopskim poprzez sutannę); Pan Kajetan Jutro (o postępie); System polityczny pana Teodora Grzechotki (farsowa, surrealistyczna miniatura na temat wszech-Polaków); Katarzyny Nietoperz opinie literackie (o odmianie dulszczyzny i jej niszczącym wpływie na literaturę); Zagrożone podstawy, czyli katastrofa w życiu pana Izydora Drzazgi (o hipokryzji w kwestii życia seksualnego); Pan Alojzy, człowiek dobrej woli; Jean qui rit et Jean qui pleure („Jan, który się śmieje i Jan, który płacze”; o Weyssenhoffie i Rodziewiczównie); Scherz, Ironie und tiefere Bedeutung („Żart ironia i głębsze znaczenie”, z fantasmagoryczną sceną spotkania Miriama z prawdziwą, żywą Sztuką); Król Duch w Krakowie (rozważania o wstręcie do teraźniejszości i życiu śmiercią w stolicy historii Polski), A tyś zląkł się, syn szlachecki! (spór z postawą bagatelizującą w polskim życiu społecznym i duchowym).

W zbiorze tym, sprawiającym wrażenie swobodnego bukietu kwiatów zebranego mimochodem podczas spaceru, znajdują się już wszystkie rysy refleksji Brzozowskiego, który swoje idee rozwijał, ale nie zmieniał zasadniczo (por. recenzja M. Boruchowicza w krakowskim „Naszym Wyrazie” nr. 3/1938). Tom domyka się w ideowo przemyślaną całość. Brzozowski, twórca oryginalnej koncepcji filozofii pracy, stanowiącej syntezę filozofii czynu i filozofii życia, nawiązujący w swych dziełach do myśli Marksa, Nietzschego, Bergsona, Sorela i Kanta — stawiał zarówno sobie, jak innym za cel działanie kulturotwórcze i przeobrażające zarówno jednostkę, jak również organizm społeczny.

Deklarował: „Nasza arystokracja to Żeromski, Wyspiański, Orzeszkowa, Świętochowski, Witkiewicz, Konopnicka, Prus, Kasprowicz, Przybyszewski, Miciński, Kisielewski, Stanisławski, Malczewski, Wyczółkowski, Weiss, Biegas, Boznańska et caetera”. I sam zajął dziś należne miejsce w tym panteonie.

Książka Widma moich współczesnych Stanisława Brzozowskiego dostępna jest jako e-book (EPUB i Mobi Kindle) i plik PDF.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Stanisław Brzozowski
Widma moich współczesnych
Epoka: Modernizm Rodzaj: Epika Gatunek: Felieton

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Autor
Forma i typ

Kultowa, a jednocześnie kontrowersyjna biografia jednego z najsłynniejszych piłkarzy w historii światowego futbolu, Diego Armando Maradony.

Świetnych piłkarzy było i jest wielu, ale bogiem był tylko jeden. Maradona to nie tylko genialny zawodnik, to przede wszystkim symbol i legenda.

Oto strzał w samo „okienko”! „Ręka Boga. Życie Diego Maradony” to jedyna w swoim rodzaju, uznawana od wielu lat za kultową biografia Diego Armando Maradony - wirtuoza futbolu, Złotego Chłopaka, a jednocześnie człowieka z ogromnymi problemami. Od dzieciństwa w Villa Fiorito, poprzez zdobycie dla Argentyny Pucharu Świata w piłce nożnej i dwukrotnego zdobycia „Scudetto” z drużyną SSC Napoli, aż po niechlubny upadek. Choć Maradona na boisku był bogiem, to ze świętością nie miał nic wspólnego. Dokonywał cudów z piłką, ale na sumieniu miał wiele przewinień.

„Są dwie osoby: Diego i Maradona. Z Diego ruszyłbym na koniec świata, ale z Maradoną nie zrobiłbym ani jednego kroku dalej. Maradona był postacią, która nie chciała słyszeć o żadnych swoich słabościach. Nie mogła sobie na nie pozwolić z powodu oczekiwań świata. Mówiłem mu wielokrotnie o tym dualizmie. On zawsze patrzył na to jednakowo: »Fer, gdyby nie Maradona, siedziałbym dalej w błocie w Villa Fiorito«”. (wywiad Dominika Piechoty z Fernando Signorinim, osobistym trenerem i wieloletnim przyjacielem Maradony, Newonce 2020)

Maradona za wszelką cenę starał się nie dopuścić do publikacji tej książki. Najpierw próbował ją ośmieszyć, potem wzywał do jej bojkotu; straszył procesami, wywierał naciski na rozmówców Burnsa, by publicznie wycofali się ze swoich opinii.

„Nikt natomiast nie nakreślił lepszego portretu Maradony niż Jimmy Burns. Autor w genialny sposób prowadzi nas za rękę od argentyńskich slumsów, przez brudne zakamarki Neapolu, aż na największe areny futbolowego świata. Jeśli jeszcze tego nie czytaliście, naprawcie szybko błąd. W historiach życia Messiego czy Ronaldo nigdy nie znajdziecie tego charakterystycznego dla Diego brudu. Jakby kurz i pył z pierwszych boisk przylepiły się do jego ciała i miały się za nim ciągnąć przez całe życie. Przez ten brud nie były w stanie przebić się nawet najmocniejsze flesze, bo Maradona taki już był, że zawsze szukał kłopotów. Dopóki mógł grać, piłka stawała się ucieczką, bez niej był nagi i bezbronny” – napisał Przemek Rudzki w osobistym wspomnieniu, wkrótce po tym, jak świat obiegła informacja o śmierci Diego Maradony.

Kiedy umarł w listopadzie 2020 roku, świat po nim zapłakał, a w Argentynie ogłoszono trzydniową żałobę narodową.

„Zabrałeś nas na szczyt świata. Uczyniłeś nas tak szczęśliwymi. Byłeś najwspanialszy ze wszystkich. Dziękujemy za Twoje życie, Diego. Będziemy zawsze za Tobą tęsknić” – napisał na Twitterze prezydent Argentyny Alberto Fernandez.

Nowe wydanie bestsellerowej biografii Maradony autorstwa brytyjskiego dziennikarza sportowego Jimmy’ego Burnsa zawiera dodatkowe rozdziały i dotychczas niepublikowane przez autora materiały.

Jimmy Burns chłodnym okiem zagląda w trzewia automatu do zarabiania pieniędzy… To solidny i dociekliwy reportaż o zmartwychwstaniu futbolowego boga, który po prostu nigdy nie umrze… Styl Burnsa jest beznamiętny, ale „Ręka Boga. Życie Diego Maradony” to przejmująca opowieść.

Hugh MacDonald, „Glasgow Herald”

Czyta się jak znakomity reportaż kryminalny… To coś więcej niż tylko biografia, to także opowieść o świecie korupcji, intrygi i wyzysku.

„As", Hiszpania

Burns przedstawia historię Maradony z dużym talentem i werwą, zręcznie rozsupłując splątane nici przekłamań i manipulacji… W naszej pamięci w mniejszym stopniu pozostanie osobowość Maradony niż tych, którzy tak brutalnie wykorzystywali jego ewidentne słabości. Nigdy dotąd nie ukazano równie wyraziście jak w tej książce mrocznych postaci kręcących się za kulisami międzynarodowej piłki nożnej.

Ian Hamilton, „Financial Times”

Jimmy Burns po prostu nie potrafi pisać nudno. O biednym chłopaku, który urodził się w złej dzielnicy Buenos Aires, wysoko wzleciał i gwałtownie spadł, napisał książkę tak dobrą i uczciwą, jak to tylko możliwe… „Ręka Boga. Życie Diego Maradony” urzeka i wciąga, gdy autor przebija się przez sploty mitu, tajemnicy i hipokryzji, które spowijają życie i karierę jednego z najbardziej uwielbianych i nienawidzonych sportowców.

Hugh O'Shaugnessy, „Irish Times”

Talent Burnsa ujawnia się w pełni w tym inteligentnym, przenikliwym studium polityki, korupcji, wyzysku i przebłysków prawdziwego sportowego geniuszu.

„Times Out”

Książka ukazała się przed laty pod tytułem „Ręka Boga. Życie Diego Maradony”. Nowe poprawione wydanie tej bestsellerowej biografii autorstwa brytyjskiego dziennikarza sportowego Jimmy’ego Burnsa zostało uzupełnione o dodatkowe materiały i zdjęcia.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

"Ostatnie dni Sylvii Plath" opowiadają głównie o ciągu niefortunnych zdarzeń, które położyły się cieniem na siedmiu miesiącach poprzedzających śmierć poetki, kiedy to próbowała odzyskać własne życie pod obstrzałem gróźb i próśb jej męża, Teda Hughesa. Przyjaciele, rodzina i współpracownicy Hughesa, omamieni jego charyzmą, widzieli w Sylvii zagrażającą mu gorgonę. W tej atmosferze oblężenia udręczona Plath nadal pisała, utrzymywała kontakt z bliskimi i opiekowała się dwójką małych dzieci. Carl Rollyson zwraca honor wizerunkowi kobiety nazbyt często przedstawianej z punktu widzenia męża i jego świty, czyli ofiary własnej histerycznej natury. Dlaczego Ted Hughes uznał relację z terapeutką za szkodliwą dla swojej żony? W jaki sposób on i jego poplecznicy zinterpretowali wydarzenia poprzedzające śmierć poetki? Próba odpowiedzi na podobne pytania to część tej skondensowanej, kontrowersyjnej opowieści.
Carl Rollyson jest pierwszym biografem, któremu udało się uzyskać dostęp do dokumentów kluczowej postaci w życiu wielkiej poetki, psychoanalityczki Ruth Tiffany Barnhouse. Przechowywane w bibliotece Smith College zbiory archiwalne to listy i notatki z terapii Sylvii Plath. Można zaryzykować stwierdzenie, że terapeutka była jedyną osobą, przed którą Plath potrafiła się całkowicie odsłonić. Poetka traktowała ją bardziej jak sprzymierzeńca niż psychiatrę. Barnhouse przyjęła tę rolę, nie bacząc na ograniczenia wynikające z jej zawodu i próbowała pomóc pacjentce wydostać się spod zniewalającego wpływu charyzmatycznego Teda Hughesa oraz zwerbowanego przez niego orszaku podtrzymującego negatywny wizerunek Sylvii Plath.
Autor w niniejszym opracowaniu korzysta również z udostępnionych niedawno akt sądowych, materiałów archiwalnych, wywiadów oraz krytycznej analizy wspomnień onieśmielającego lobby Teda Hughesa.
Kolejna ciekawa pozycja na temat życia Sylvii Plath, którą z pewnością docenią wielbiciele poetki.
Michael Magras, "Star Tribune"
Uczeni już od wielu lat szukają odpowiedzi na pytanie, co popchnęło genialną poetkę i matkę dwojga małych dzieci do samobójstwa. "Ostatnie dni Sylvii Plath" rzucają nowe światło na tę zagadkę.
Emina Melonic, "The New Criterion"
Odzyskane listy, kryzys małżeński Plath, intrygujące analizy wierszy - wszystko to zaprasza Czytelnika do refleksji nad udręczoną psychiką poetki, której twórczość pozostaje tak nierozerwanie związana z kultem jej życia, pracy i śmierci […] wspólny wysiłek zrozumienia i uszanowania tego, co Plath, zafascynowana lustrzanymi odbiciami i ideą istnienia sobowtórów, nazywała twórczym rozdwojeniem - pogodzeniem z wewnętrznym dualizmem i paradoksem życia.
Alexandra Majak, University of Oxford, "The Modernist Review"
Cenny i wyjątkowy wkład Carla Rollysona w badania nad życiem Sylvii Plath. Pod wieloma względami jest to skondensowana biografia poetki, w której przedmiotem zainteresowania autora pozostaje wyłącznie jej małżeństwo i okres poprzedzający samobójczą śmierć. Książka zawiera także oryginalne analizy i interpretacje wierszy Plath, wydarzeń z jej życia oraz dramatów, które do tej pory kojarzą się nieodłącznie z nazwiskiem poetki. Największą wartością opracowania Rollysona są unikatowe materiały archiwalne, niedostępne do tej pory szerokiemu gronu czytelników
Peter K. Steinberg, współredaktor "The Letters of Sylvia Plath"
"Ostatnie dni Sylvii Plath" to książka, której autor koncentruje się na fenomenie pośmiertnej sławy, na tym jak kształtowana jest legenda oraz na kontrowersjach wokół redagowania tekstów literackich po śmierci ich autorki. Rollyson korzysta z oryginalnych, niedostępnych wcześniej źródeł oraz obszernie omawia powieść "Poison" napisaną przez Susan Fromberg Schaeffer, która nie była wcześniej analizowana w kontekście życia i śmierci Sylvii Plath. Wszystko to sprawia, że jego opracowanie rzuca nowe światło na wiele spraw i podsuwa nowe interpretacje.
Gail Crowther, współautorka "These Ghostly Archives: The Unearthing of Sylvia Plath"
Carl Rollyson przyjechał do Londynu mniej więcej cztery miesiące po tym, jak Sylvia Plath zakończyła swoje życie 11 lutego 1963 roku. Miał wtedy piętnaście lat i należał do grupy teatralnej, która odbywała trzytygodniowe tournée po Anglii. To była jego pierwsza z ponad czterdziestu podróży do Zjednoczonego Królestwa na przestrzeni następnych pięćdziesięciu lat. Później bywał tam regularnie na wakacjach oraz przy okazji zbierania materiałów do pisania biografii Rebekki West, Marthy Gellhorn, Amy Lowell, Jill Craigie, Michaela Foota i Sylvii Plath. Rollyson pochodził, podobnie jak Plath, z amerykańskich przedmieść zdominowanych przez klasę średnią i widok powojennej Anglii, która jeszcze nosiła wyraźne ślady zniszczeń, zrobił na nim szokujące wrażenie podczas tej pierwszej zagranicznej wyprawy. Wspomina wąskie, miejskie uliczki, długie szeregi jednakowych budynków, a także osobliwy, pokryty czarną sadzą gmach przędzalni w Yorkshire. Zwrócił uwagę na poczerniałe rury na zewnątrz budowli; kanalizację, która zamarzła podczas tragicznej, czarnej od sadzy angielskiej zimy. Ostatniej zimy Sylvii Plath. Carl Rollyson postrzega pisanie biografii jako zajęcie pokrewne pracy aktora - stawia się na miejscu ludzi, których życie opisuje w podobny sposób, w jaki przygotowuje się do roli. Doświadczenie aktorskie pomogło mu zwłaszcza podczas opracowywania biografii wielkich gwiazd kina: Marilyn Monroe, Dany Andrewsa i Waltera Brennana.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Szesnaście opowiadań zawartych w debiutanckim tomie Marka Hłaski ‒ jednego z najbardziej wyrazistych polskich prozaików ‒ przedstawia naturalistyczne obrazy rozgrywające się w latach 50. XX wieku – jednak ich wymowa ma charakter uniwersalny, dotyczący nie tylko odległej o kilkadziesiąt lat epoki. Wykreowany w nich dosadny, szorstki i pozbawiony złudzeń świat to nie tylko przejmujący zapis ludzkich losów, ale też głębokie studium psychologiczne bohaterów. Książka ta zapewniła Markowi Hłasce świetne recenzje, ogromną popularność i uwielbienie czytelników, które wkrótce przerodziły się w kult. [wg tylnej strony okładki, Iskry 2019]

Rzadko się zdarza, by legendzie, otaczającej postać autora już za życia, dorównywała twórczość, która się nie starzeje. Na fenomen Marka Hłaski składają się zarówno jego awanturnicze życie, polityczne wygnanie z Polski i charyzmatyczna osobowość, jak i jedyna w swoim rodzaju proza. Zbiór „Pierwszy krok w chmurach” to jego największe dokonanie. Przemieszał w nim piękno i brzydotę, opisał brak miłości i frustrację, która drąży postaci, rozczarowane światem. „Dominującą cechą jego prozy jest gniew, pasja obnażania chamstwa, obłudy, marazmu i ciemnych stron życia” – pisze w posłowiu Henryk Grynberg. [lubimyczytac.pl]

„Pierwszy krok” to klimatyczny, rewelacyjny językowo zbiór opisów szarej, podłej rzeczywistości wczesnego PRL-u. Podszyta niewysłowionym smutkiem proza codzienności obdzierającej człowieka z wszelkich złudzeń. Wgląd w świat, w którym nie wybrzmiały jeszcze echa ostatniej wojny. Świat ciężkiej pracy, niespełnionych nadziei i rozczarowań, ponury i nieciekawy – a jednak oddany fantastycznie na niekiedy zaledwie kilku stronach, które swą esencjonalnością deklasują wiele powieści. I ten spokojny realizm bijący z codziennych dramatów i rozterek ludzi przezwyciężających opór lub ulegających; walczących lub dawno pogodzonych z własną klęską. Ostatecznie w ten czy inny sposób przegrywających. [cracknajter, lubimyczytac.pl]

Marek Hłasko w swoich opowiadaniach przedstawia nam rzeczywistość, w taki sposób że nie można się jej oprzeć. Już po pierwszych zdaniach, całkowicie wczuwamy się w klimat i przedstawianą historię. Nie ma tutaj gadania po próżnicy czy wyolbrzymionych analiz, tylko i wyłącznie dosadne fakty które niosą ze sobą niepodważalną prawdę. Opowiadania zajmują się „ciężkimi” tematami dlatego wydają się mroczne i smutne ale każe niesie w sobie pouczenie które może dawać naukę na przyszłość oraz (mimo wszystko) nadzieję. Przedstawione historie nie przytłaczają. Autor idealnie wyważył proporcję między tym co sprawia że dana opowieść jest „rzeczywista” a tym co sprawia że staje się trywialną karykaturą rzeczywistości. [Marika, lubimyczytac.pl]

Bohaterowie „Pętli”, „Lombardu złudzeń” czy „Listu” są ludźmi słabej kondycji moralnej, uzależnionymi od obecności pokrewnej istoty, bez której nie ma szczęścia i nie ma życia. Rozpatrując ten zbiór opowiadań z takiej perspektywy, rzec by można, że jest krzykiem rozpaczy, wołaniem z samotności, apelem do bliźniego. Istnieje jednak jeszcze drugi punkt widzenia. To brutalność, bezkompromisowość, agresja wyzierająca z utworów. To chamstwo chłopaka ze „Ślicznej dziewczyny”, kłamstwa kochanki z „Najświętszych słów naszego życia”, bezczelność pijaków z „Pierwszego kroku w chmurach”. Hłasko nie przebiera w słowach, nie sili się na skomplikowane rozwiązania fabularne, obrazuje rzeczywistość w sposób dosadny, nieskomplikowany i pozbawiony złudzeń. Nie można także oprzeć się wrażeniu, że bywa Hłasko moralistą. Od alkoholu nie ma ucieczki, przypadkowy seks to nie początek love story, praca przy budowie wcale nie uwzniośla, a silniejszy zawsze pokona słabszego. W swojej ocenie rzeczywistości pisarz jest bezkompromisowy i pozbawiony wątpliwości. [Radosław Młynarczyk, ze wstępu, Iskry 2019]

Książka ta otrzymała w 1958 roku nagrodę Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek.

ADAPTACJE FILMOWE:

Opowiadania z tej książki były wielokrotnie adaptowane na potrzeby filmu, niektóre więcej niż jeden raz: „Kancik, czyli wszystko się zmieniło” (1995), „Śliczna dziewczyna” (1993) „Pierwszy krok w chmurach” (1993, 2001, 2011, 2012), „Lombard złudzeń” (1985), „Pętla” (1957, 1986). W nawiasach podano daty premier. [filmpolski.pl]

TŁUMACZENIA:

Marek Hłasko to jeden z najbardziej znanych polskich pisarzy w skali światowej. Jego książki zostały przetłumaczone m.in. na angielski, niemiecki, francuski, hiszpański, holenderski, włoski, duński, węgierski, hebrajski, fiński, koreański i esperanto.

Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.

LISTA OPOWIADAŃ:

1. Dom mojej matki

2. Robotnicy

3. Okno

4. List

5. Finis perfectum

6. Dwaj mężczyźni na drodze

7. Baza Sokołowska

8. Żołnierz

9. Kancik, czyli wszystko się zmieniło

10. Pijany o dwunastej w południe

11. Odlatujemy w niebo

12. Pierwszy krok w chmurach

13. Śliczna dziewczyna

14. Najświętsze słowa naszego życia

15. Lombard złudzeń

16. Pętla

Tekst: Iskry, Warszawa 2019.

Projekt okładki: Olga Bołdok.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Co warto wiedzieć, żeby mieć niesamowity związek

Wydanie Drugie: 2024

KSIĄŻKA OTRZYMAŁA NAGRODĘ na Międzynarodowym Festiwalu Książek w Los Angeles, Marzec 2018, w kategorii Poradniki

Niezależnie od tego, czy dopiero szukasz prawdziwej Miłości, czy też pragniesz ulepszyć lub naprawić związek, w którym już się znajdujesz – Sekrety zawarte w tej książce pomogą Ci cieszyć się szczęśliwym, pełnym Miłości związkiem, takim, jakiego chcesz i na jaki w pełni zasługujesz.

Napisana prosto i od serca, a dodatkowo ozdobiona uroczymi ilustracjami, książka ta w sposób wszechstronny i wielowarstwowy eksploruje przeróżne aspekty udanego romantycznego związku.

W czasach, kiedy szczęśliwe długotrwałe związki są rzadkością, a ludzie są mniej skłonni do pozostawania w związkach, które nie dają im pełni satysfakcji, książka ta jest potężnym sojusznikiem dla tych, którzy nie chcą przestać wierzyć, że mogą mieć to, czego naprawdę chcą w obszarze prawdziwej intymności i romantycznej miłości.

POPARCIE

„Ta zachwycająca książka zagłębia się w tak wiele wymiarów, że tak naprawdę jest to książka poruszająca WSZYSTKO o wszystkim, co dotyczy miłości. Wchodzi w tę tematykę daleko głębiej niż inne książki poruszające ten temat i robi to w zachwycającym, przyjaznym dla czytelnika stylu. Autorka Johanna Kern podpowiada nam czy i jak powinniśmy poszukiwać miłości, co robić, gdy ją znajdziemy, jak ją pielęgnować i co zrobić, jeśli się wypali – lub przetrwa na długie lata! Jeśli ktoś jeszcze nie odnalazł miłości, kiedy sięgnie po tę książkę, odnajdzie w niej praktyczny plan na to, jak postępować i czego się spodziewać w swojej podróży!”

– Prof. dr. hab. Stanley Krippner –

współautor bestsellerowej książki „Mitologia Osobista” (Personal Mythology); były prezes Stowarzyszenia Psychologii Humanistycznej; założyciel Międzynarodowego Towarzystwa Badań nad Dysocjacją; pionier w badaniu świadomości, przez 50 lat prowadził badania w dziedzinie snów, hipnozy, szamanizmu i dysocjacji; laureat nagród za Wybitny Wkład w Międzynarodowy Rozwój Psychologii i Profesjonalnej Hipnozy –

Ta książka jest dla każdego: bez względu na płeć, wiek, konserwatywne lub nowoczesne podejście do miłości i zmysłowej intymności.

Johanna Kern – mentorka rozwoju, uznana kanadyjska reżyserka i producentka filmowa urodzona i wychowana w Polsce, oraz wielokrotnie nagradzana pisarka („Mistrz i Zielonooka Nadzieja”, „Narodziny Duszy”, „365 (+1) Afirmacji Pięknego Życia”, „Nauki Nadziei”, „Sekrety Miłości”, „Kraina Cieni: Legenda”) – dzieli się skutecznymi poradami na temat tego, jak sprawić, by Twój związek stał się tym wymarzonym.

Autorka czerpie z własnych doświadczeń w szczęśliwym związku ze swoim dużo młodszym mężem, a także bazuje na doświadczeniu i wiedzy, które zdobyła na przestrzeni ponad 20 lat doradzania ludziom w sprawach problemów emocjonalnych i zdrowotnych, związków, rodziny, duchowości, życia i kariery – i oferuje solidne podstawy do tego, by nauczyć się, jak:

· dostrzegać wcześnie potencjalne przeszkody i radzić sobie z nimi wspólnie zanim sprawy zabrną za daleko,

· rozróżniać kompromisy, które mogą zadziałać i przyczyniać się do rozwoju związku, od tych, które niszczą wolność i indywidualizm jednego z partnerów,

· rozpoznać 7 „duchów” przeszłości, które mogą wkraść się do związku i sabotować intymność i zaufanie oraz umieć sobie z nimi radzić (m.in. lęk przed odrzuceniem czy lęk przed samotnością),

· korzystać z narzędzi do zapewnienia skutecznej i trwałej komunikacji oraz nienaruszalnej bliskości.

Ponadto autorka podpowiada, jak podtrzymywać płomień miłości i pożądania na co dzień, tak aby związek nigdy nie przerodził się w relację rutynową lub platoniczną:

· Kreatywne sugestie co do tego, jak spowodować, by partner czuł się doceniany i adorowany na coraz to nowe sposoby.

· Pomysły na zachowanie równowagi pomiędzy indywidualną wolnością a bliskością i pełną dostępnością dla siebie nawzajem.

· Zgłębienie tematu fizycznej bliskości i seksu jako sposobów na kultywowanie więzi w zdrowym i szczęśliwym związku.

· Afrodyzjaki i zdrowe, łatwe do przygotowania potrawy stymulujące podniecenie, wraz z przepisami.

· Oczekiwania a uświadomienie sobie, czym jest prawdziwa miłość w obszarze zaufania i bycia z drugą osobą.

Prawdziwa Miłość pomaga nam się rozwijać. I to bardzo.

Nieważne, jakie doświadczenia mamy już za sobą, jaka jest nasza wiedza, edukacja, osiągnięcia biznesowe czy akademickie.

Miłość zawsze nauczy nas nowych rzeczy. Takich, których nie można poznać poza obszarem „świata prawdziwej Miłości”.

„Miłość JEST mocą. Brak Miłości JEST brakiem mocy. Chcesz się założyć? Ja tak kiedyś zrobiłam.

I nie chodziło mi wcale o wygranie zakładu. Kiedy wygrałam, wygrałam Miłość. A to dlatego, że w sprawach Miłości wygrywa każdy, jeśli nauczy się jej sekretów.

Życzę Ci jak najwięcej Miłości. I życzę Ci w niej prawdziwego szczęścia.” – Johanna Kern

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Jeśli ktoś uważa, że ROSJANIN NIE JEST TAK SAMO CZŁOWIEKIEM, JAK POLAK, nie powinien czytać tej powieści. Napisałem ją kilka lat temu, przed wojną, ale jej przesłanie stało się teraz, paradoksalnie, tym bardziej aktualne. Choć fabuła odnosi się do współczesności, nie ma w niej polityki. Polak Włodzimierz JEST TAK SAMO CZŁOWIEKIEM, jak i Rosjanka Nadieżda (po rosyjsku „Nadzieja”). NIE SĄ JEDNAK TAKIMI SAMYMI LUDŹMI. Zafascynowani sobą, ale też swoją polskością i rosyjskością, po długich rozmowach na Skypie, wyruszają z Warszawy i Woroneża do Moskwy na spotkanie, by zostać ze sobą na zawsze. Podróż jest dla nich okazją do przemyślenia swojego życia – młodości, dzieciństwa, stosunku do przeszłości, do religii, do siebie samych i tego, czym jest dla nich miłość.

Nie powinien jej czytać również ktoś, kto uważa, że TYLKO KOŚCIÓŁ MOŻE INTERPRETOWAĆ PISMO ŚWIĘTE. Bohaterami są katolik i prawosławna. W długich rozmowach na Skypie tworzą własne, autorskie opowieści na wzór biblijnych opowieści o raju, Adamie, Ewie, Kainie. Ich interpretacje mogą bulwersować i gorszyć. Autor uważa, że KAŻDY MA PRAWO CZYTAĆ BIBLIĘ I STARAĆ SIĘ JĄ ROZUMIEĆ, JAK POTRAFI. Nadzieja pielgrzymuje do Optinej Pustyni (tej z „Braci Karamazow” Dostojewskiego), słyszy śpiew aniołów, napadają na nią biesy. Włodek wstępuje do seminarium w Krakowie. Pomaga nosić węgiel szalonej hrabinie, która się w nim zakochuje.

Nie powinien tej powieści czytać również ten, KTO SZUKA POPRAWNOŚCI. Zarówno tej w relacjach płci, jak i tej dotyczącej mniejszości, wykluczonych. ŻYCIE Z ZASADY JEST NIEPOPRAWNE. I takim było życie bohaterów – Włodka i Nadziei. „Niepoprawne” są ich poglądy na życie, spotykają „niepoprawnych” ludzi, nawiązują „niepoprawne” relacje. Nauczyciel (nie ksiądz!) molestuje Gabrysia na lekcji matematyki, obdarzany miłością kaleka Dima znęca się nad Nadieżdą.

Nie powinni czytać tej powieści ci, którzy uważają, że ZWIERZĘTA NIE MAJĄ DUSZY, KIERUJE NIMI INSTYNKT, NIE MYŚLĄ. Włodek i Nadzieja kochają zwierzęta, one zajmują ważne miejsce w ich życiu. Dla nich ZWIERZĘTA MAJĄ DUSZĘ, MYŚLĄ I CZUJĄ. Próbują zrozumieć nawet węża, tego z raju.

W tej powieści jest wszystko – seks, młodość, bohaterowie, wariaci, dziwacy i nawet UFO. Jest filozofia, Bóg, raj, klasztor, ekstaza i śpiew aniołów. Historie z życia, które gdzieś się wydarzyły lub mogły się wydarzyć, wymodelowane po to, by odpowiedzieć na najważniejsze ludzkie pytanie, czy możliwa jest MIŁOŚĆ i BLISKOŚĆ.

Akcja „Podróży do Rosji” rozgrywa się współcześnie w Warszawie, Krakowie, Moskwie, Woroneżu i Dobrolipiu (wymyślona miejscowość). Powieść jest podzielona na sześć części dotyczących okresów z życia jej głównych postaci – młodości, historii rodzinnych bohaterów, dzieciństwa, stosunku do siebie samych, religii i miłości. W każdej z nich najpierw on opowiada o sobie, słuchając jej biblijnej opowieści, a potem robi to ona, słuchając jego przypowieści o Adamie i Ewie w raju, o ich grzechu, wygnaniu i zabójstwie Abla.

Ta powieść jest drugą, centralną częścią tryptyku: „Ruskie monidło”. Dlaczego monidło? W historii, którą opowiadamy o życiu – swoim lub cudzym, to, co rzeczywiste (fotografia ślubna), miesza się z tym, co wymyślone (pokolorowania). Nigdy nie jesteśmy, opowiadając o sobie ani do końca szczerzy, ani do końca twórczy.

NOTA O AUTORZE. Witold Wieteska – Studiował w Warszawie i Krakowie. Jest doktorem filozofii – pisał o francuskich egzystencjalistach – Sartrze i Lavelle’u. Skończył też jeden rok prawa i pełne studia teologiczne. Przez cztery lata prowadził dla studentów zajęcia z marketingu. Miłość do literatury pięknej narodziła się w nim już podczas kilkuletniego seminarium na Wydziale Filozofii Papieskiej Akademii Teologicznej i w trakcie rozmów z ks. Prof. Józefem Tischnerem podczas pisania pracy magisterskiej pod tytułem: „Kuszenie obietnicą w wybranych tekstach literackich” (Szekspir, Dostojewski, Goethe, Krzysztoń).
Szukał szczęścia jako przedsiębiorca. Przez wiele lat współpracował z Francuzami, Hindusami i Białorusinami, poświęcając mnóstwo czasu ich kulturze i obyczajom.
Prowadzi kanał filozoficzny na YouTube: „Myślenie jednak boli !!!”, na którym interpretuje wielkie dzieła wielkich literatury: Dostojewskiego, Norwida, Bułgakowa (Bułhakowa), Camus.

Na okładce ikona św. Krzysztofa z ok. V wieku naszej ery, która znajduje się w zbiorach Byzantine and Christian Museum w Atenach. Święty Krzysztof, którego imię oznacza po grecku „niosący Chrystusa” jest wspólnym świętym prawosławia i katolicyzmu. W III wieku za cesarza Trajana Decjusza poniósł męczeńską śmierć za wiarę. Tak właśnie, z głową psa, ten ogromny (według legend cztery metry wzrostu) młodzieniec o „odrażającym” wyglądzie, był przedstawiany w ikonografii. Około XII wieku zaczęto zamalowywać mu głowę i przedstawiać jako przystojnego brodacza. I w takim właśnie obrazie św. Krzysztof jest dzisiaj patronem kierowców i podróżujących.

Autorem powyższego tekstu jest Witold Wieteska.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Balladyna / Juliusz Słowacki. - [miejsce nieznane] : Wolne Lektury : Legimi, 2024.
Forma i typ

Czy jedynie dobro tworzy historię? W utworach Słowackiego nie znajdujemy jednoznacznie twierdzącej odpowiedzi na to pytanie. Dotyczy to nie tylko późniejszego okresu twórczości poety, kiedy sformułował on koncepcję „odrodzenia przez krew”, jakie dokonuje się zarówno w życiu jednostek, jak i poszczególnych narodów. Odnosi się to również do Balladyny — dramatu o władzy, kosztach awansu społecznego i o tym, jak się pisze historię.

Balladyna jest lekturą szkolną w klasach VII–VIII szkoły podstawowej. Wydanie udostępnione przez Wolne Lektury zawiera przypisy opracowane specjalnie dla uczennic i uczniów.

Akcja Balladyny Juliusza Słowackiego toczy się w okresie prasłowiańskim, „za czasów bajecznych, koło jeziora Gopła” i trwa cztery dni. Świadkiem wydarzeń i ludzkich działań jest natura, której siły w znacznym stopniu wpływają na atmosferę utworu i jako deus ex machina wkraczają na scenę w finale, aby wyrównały się rachunki krzywd. Imię tytułowej bohaterki nawiązuje do ballady — gatunku literackiego, w którym pojawiają się elementy fantastyki i baśni oraz odniesienia do wierzeń ludowych. Elementy te wprowadzone zostały do utworu Słowackiego za sprawą postaci królowej jeziora Gopło, nimfy Goplany.

Goplana zakochuje się w pochodzącym ze wsi Grabcu. Ten jednak spotyka się z Balladyną — jedną z dwóch córek ubogiej wdowy. Z pomocą swoich magicznych pomocników Skierki i Chochlika kierowana zazdrością Goplana postanawia sprowadzić do chaty wdowy księcia Kirkora i sprawić, aby zakochał się w jej rywalce. Polecenie Goplany jest jednak nieprecyzyjne: nie wskazuje Skierce, którą z dziewcząt ma otoczyć czarem, by ujęła ona serce księcia. W ten sposób niespełniona miłość Goplany staje się zalążkiem wielu zawikłań w losach ludzkich, a w konsekwencji — szeregu nieszczęść. Kirkor zaczyna żywić uczucie do obu sióstr, jest zauroczony zarówno Balladyną, jak i Aliną — nie potrafi dokonać wyboru, którą z nich poślubić. Wdowa (której ten pomysł do ucha wyśpiewał Skierka) proponuje sposób na rozstrzygnięcie jego dylematu: ta z dziewcząt, która pierwsza wróci z lasu z pełnym dzbanem malin, zostanie żoną Kirkora. Wygrywa Alina, ale kierowana zazdrością Balladyna zabija swoją siostrę. Jest to pierwsza popełniona przez nią zbrodnia. W efekcie tego zdarzenia morderczyni poślubia księcia.

Ku niezadowoleniu Balladyny, książę Kirkor zrzeka się tronu, gdy społeczność pragnie obwołać go nowym suwerenem. Pragnie on odsunięcia od władzy bezlitosnego króla Popiela IV i przywrócenia prawowitego władcy Popiela III, ukrywającego się w lesie pod postacią Pustelnika.

Główne bohaterki, Balladyna i Alina, są opisane na zasadzie kontrastu: Balladyna jest brunetką o czarnych oczach i uosabia zło, natomiast jasnowłosa, niebieskooka Alina ucieleśnia dobro. Alinę cechuje uczciwość, pracowitość, prostolinijność, szacunek do matki i miłość do rodziny. Tymczasem żona Kirkora okazuje się próżna, leniwa, niewierna, co więcej, wypiera się własnej matki, aby zatuszować swe gminne pochodzenie i łatwiej wtopić się w społeczne struktury władzy. Skutecznie ukrywa kolejne popełniane przez siebie zbrodnie. Ostatecznie Balladyna zostaje ukarana — ginie od uderzenia pioruna. Spełnia się ludowa mądrość mówiąca o tym, że nie ma winy bez kary.

W swym procesie twórczym Słowacki wyraźnie inspirował się dramatami Szekspira, zwłaszcza Makbetem: w Balladynie początkowo zło triumfuje nad dobrem, żądza władzy i rywalizacja doprowadzają do kolejnych tragedii, a autor dokładnie studiuje psychikę mordercy. Utwór zawiera elementy tragizmu, jak i groteski (ten ostatni ton pojawia się przede wszystkim w scenach z Grabcem), a świat rzeczywisty nieustannie przenika się ze światem fantastycznym, co również cechuje dramat szekspirowski.

Juliusz Słowacki przedstawia wiarygodne sylwetki zarówno dobrych i złych, moralnych i niemoralnych bohaterów. Obok wątków baśniowych w dramacie występują motywy z legend. Najistotniejszym z nich jest nawiązanie do opowieści o Popielu: korona Popielów stanowi ważny dla rozwoju fabuły — a przy tym symboliczny — rekwizyt. Autor Balladyny kilkukrotnie nawiązuje do innych słynnych utworów. Plan Pustelnika mający na celu sprawdzenie wierności małżeńskiej Balladyny, czyli wysłanie jej zamkniętej skrzyni, stanowi popularny motyw, znany również z mitologicznej opowieści o puszce Pandory. W dramacie znajdujemy również dialog z balladą Adama Mickiewicza Świtezianka, w której także występuje tajemnicza nimfa wodna. Natomiast plama z krwi widoczna na czole Balladyny została zaczerpnięta z Pisma Świętego — Bóg naznaczył w ten sam sposób biblijnego bratobójcę Kaina. Co więcej, można dostrzec odniesienie do kulminacyjnej sceny z Króla Edypa Sofoklesa w scenie sądu sprawowanego przez Balladynę-władczynię, zgodnie z wymogami sprawiedliwości i prawa wydającej jeden za drugim wyrok śmierci za popełnione zbrodnie, a mającej przy tym świadomość, że w istocie wypowiada wyrok na swą własną głowę. Jest to nawiązanie przez odwrócenie: Edyp sądził sprawiedliwie, nie mając świadomości, że skazuje sam siebie, a ujawnienie tej prawdy stało się momentem tragicznym, strącającym go w otchłań rozpaczy i klęski wszelkich życiowych usiłowań. Balladyna przeciwnie: wie, kto jest winny, a wydaje sądy, ujęta w sztywne karby litery prawa i usilnie nakłaniana przez Kanclerza do pełnienia swej powinności.

Juliusz Słowacki napisał Balladynę w Genewie w 1834 r., dedykując ją Zygmuntowi Krasińskiemu — „kochanemu poecie ruin”. Pięć lat później, w 1839 r. w Paryżu utwór został wydany po raz pierwszy. Balladyna to dramat w pięciu aktach. Pod względem gatunku jest tragedią — bohaterowie toczą wewnętrzny spór między tym, co pragną osiągnąć, a tym, co niesie im los, przy czym są skazani na życiowe niepowodzenie. Utwór Słowackiego jest jednym z najważniejszych dzieł epoki romantyzmu.

Audiobook Juliusz Słowacki,Balladyna czyta: Robert Koszucki, reż. Rafał Poławski ArtRepublica
Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Autor
Forma i typ
Mark Twain - a great collection. Including: Adventures of Huckleberry Finn The innocents abroad Mark twain's (burlesque) auto-biography First romance Roughing it The gilded age (with charles dudley warner) Sketches new and old My watch Political economy The jumping frog Journalism in Tennessee The story of the bad little boy The story of the good little boy A couple of poems by twain and moore Niagara Answers to correspondents To raise poultry Experience of the McWilliamses with membranous croup My first literary venture How the author was sold in Newark The office bore Johnny Greer The facts in the case of the great beef contract Disgraceful persecution of a boy The judges "spirited woman" Information wanted Some learned fables, for good old boys and girls My late senatorial secretaryship A fashion item Riley-newspaper correspondent A fine old man Science vs. Luck The late Benjamin Franklin Mr. Bloke's item A medieval romance Petition concerning copyright After-dinner speech Lionizing murderers A new crime A curious dream A true story The siamese twins Speech at the Scottish banquet in London A ghost story The capitoline venus Speech on accident insurance How i edited an agricultural paper The petrified man My bloody massacre The undertaker's chat Concerning chambermaids Aurelia's unfortunate young man "after" jenkins About barbers "party cries" in Ireland The facts concerning the recant resignation History repeats itself Honored as a curiosity First interview kith artemus ward Cannibalism in the cars The killing of julius caesar "localized" The widow's protest The scriptural panoramist Curing a cold A curious pleasure excursion Running for governor A mysterious visit The curious republic of gondour and other whimsical sketches The curious republic of gondour A memory Introductory to "memoranda". About smells A couple of sad experiences Dan murphy The "tournament" in a.d. 1870 Curious relic for sale A reminiscence of the back settlements A royal compliment The approaching epidemic The tone-imparting committee Our precious lunatic The european war The wild man interviewed Last words of great men 1601—conversation at the social fireside of the tudors The facts concerning the recent carnival of crime in connecticut The adventures of tom sawyer The loves of alonzo fitz clarence and rosannah ethelton and other stories The loves of alonzo fitz clarence and rosannah ethelton On the decay of the art of lying About magnanimous-incident literature The grateful poodle The benevolent author The grateful husband Punch, brothers, punch The great revolution in pitcairn The canvasser's tale An encounter with an interviewer Paris notes Legend of Sagenfeld, in Germany Speech on the babies Speech on the weather Rogers Some rambling notes of an idle excursion The stolen white elephant A tramp abroad The prince and the pauper Life on the mississippi A connecticut yankee in King Arthur's court The american claimant Extracts from adam's diary In defense of harriet shelley Fennimore cooper's literary offences Essays on Paul Bourget Tom Sawyer abroad The tragedy of Pudd'nhead Wilson Those extraordinary twins Personal recollections of Joan of Arc Tom Sawyer, detective Following the equator, a journey around the world The man that corrupted hadleyburg and other stories The man that corrupted hadleyburg My first lie, and how i got out of it The esquimaux maiden's romance Christian science and the book of mrs. Eddy Is he living or is he dead? My debut as a literary person At the appetite-cure Concerning the jews From the 'london times' of 1904 About play-acting Travelling with a reformer Diplomatic pay and clothes Luck The captain's story Stirring times in austria Meisterschaft My boyhood dreams To the above old people In memoriam—olivia susan clemens What is man and other essays What is man? The death of Jean The turning-point of my life How to make history dates stick The memorable assassination A scrap of curious history Switzerland, the cradle of liberty At the shrine of St. Wagner William Dean Howells English as she is taught A simplified alphabet As concerns interpreting the deity Concerning tobacco Taming the bicycle Is Shakespeare dead? The mysterious stranger and other stories The mysterious stranger A fable Hunting the deceitful turkey The McWilliamses and the burglar alarm A double barreled detective The $30,000 bequest and other stories A dog's tale Was it heaven? Or hell? A cure for the blues The enemy conquered; or, love triumphant The californian's tale A helpless situation A telephonic conversation Edward Mills and George Benton: a tale The five boons of life The first writing-machines Italian without a master Italian with grammar A burlesque biography How to tell a story General Washington's negro body-servant Wit inspirations of the "two-year-olds" An entertaining article A letter to the secretary of the treasury Amended obituaries A monument to adam Advice to little girls Post-mortem poetry The danger of lying in bed Portrait of King William III Does the race of man love a lord? Extracts from adam's diary Eve's diary A horse's tale Christian science Extract from captain stormfield's visit to heaven Is Shakespeare dead? On the decay of the art of lying Goldsmith's friend abroad again How to tell a story and other stories The wounded soldier The golden arm Mental telegraphy again The invalids story Mark twain's speeches Plymouth rock and the pilgrims Compliments and degrees Books, authors, and hats Dedication speech The horrors of the German language German for the Hungarians Unconscious plagiarism The weather The babies Our children and great discoveries Educating theatre-goers The educational theatre Poets as policemen Pudd'nhead Wilson dramatized Daly theatre The dress of civilized woman Dress reform and copyright College girls Girls The ladies Woman's press club Votes for women Woman-an opinion Advice to girls Taxes and morals Tammany and croker Municipal corruption Municipal government China and the Philippines Theoretical and practical morals Layman's sermon University settlement society Public education association Education and citizenship Courage The dinner to Mr. Choate Henry M. Stanley Dinner to Mr. Jerome Henry Irving Rogers and railroads The old-fashioned printer Society of american authors Reading-room opening Literature Disappearance of literature The alphabet and simplified spelling Spelling and pictures Books and burglars Authors' club Booksellers Morals and memory Joan of Arc Accident insurance and much more
Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Jak zrozumieć się w rodzinie - ebook

Książka o tym, jak zazwyczaj mówimy do siebie, dlaczego często jesteśmy nieskuteczni w komunikacji i co zrobić, by dogadać się w rodzinie.

Autorka jak reżyser filmowy śledzi przebieg zwykłych rodzinnych wydarzeń, które często przeradzają się w małe dramaty, kłótnie bez celu, frustracje i nerwy. Nagle woła "STOP" i analizuje, co właściwie się stało. Dzięki temu możemy przyjrzeć się własnym zachowaniom i komunikatom, odkryć faktyczne potrzeby oraz prześledzić punkty, w których rodzi się konflikt i niezrozumienie.

Książka napisana jest prostym językiem, bo komunikacja w rodzinie powinna być prosta. Zamiast udawać, oczekiwać, robić uniki - lepiej nauczyć się mówić jasno o swoich uczuciach i potrzebach. Ważne, by umieć je również dostrzegać u innych.

Monika Szczepanik - jedna z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce trenerek komunikacji w rodzinie i edukacji. W długo wyczekiwanej książce dzieli się swoim doświadczeniem, nieprzeciętną zdolnością empatii i obserwacji. Książka powinna stać się kanonem dla tych, którzy pragną dbać o relacje w rodzinie, chcą ją rozwijać i się nią cieszyć.

Spis treści

Wstęp (9)

1. Rodzinna wspólnota (13)

Kiedy zaczyna się rodzina (13)
Co stanowi o jakości rodziny(14)
- Relacje (14)
- Potrzeby (17)
Rola społeczna a rodzicielstwo (23)
Przekaz transgeneracyjny (28)
- Doświadczenie bycia dzieckiem (30)
- Naśladownictwo (32)
- Rozróżnianie (33)
- Nabywanie wiedzy (34)
Dlaczego w rodzinie bywa nam trudno (35)

2. Porozumienie w rodzinie (39)

Komunikacja w rodzinie (42)
- Rodzina - pierwszy poligon doświadczalny (42)
Język nawykowy i język osobisty (43)
- Słowa okna i słowa mury (44)
- Co jest naszym celem (46)
- Język nawykowy (48)
- "Muszę" czy "chcę" (50)
- Język nawykowy w naszej głowie (51)
- Język osobisty (53)
- Porozumienie bez Przemocy (56)
Ocena i obserwacja (57)
- Nawyk oceniania (58)
- Skąd się biorą oceny, etykiety i interpretacje (59)
Ocena i funkcjonowanie naszego mózgu (76)
Nauka obserwacji (63)

3. Uczucia i potrzeby (69)

Czym są uczucia (69)
- Dlaczego trudno nam rozmawiać o uczuciach (70)
- Czym się różnią uczucia od myśli (71)
- Uczenie się uczuć (73)
- Uczucia i funkcjonowanie naszego mózgu (76)
- Dorosła złość (82)
Czym są potrzeby (87)
- Strategie zaspokajania potrzeb (88)
- Odkrywanie potrzeb (89)
Prośba (91)
- Czy można "skutecznie" prosić (91)
- "Nie" jako "tak" dla czegoś innego (93)
- Jak formułować prośby (95)

4. Konflikty są naturalną częścią życia (99)

Dwa scenariusze w konflikcie z dziećmi - wygrana albo przegrana (100)
Trzeci scenariusz - konflikt jako informacja o potrzebach (102)
Konflikt jako szansa (104)
Przekonania na temat konfliktów, które wspierają lub utrudniają dostrzeganie w nich szansy (109)

5. "Nie" w rodzinie (115)

"Nie" - koniec czy początek dialogu (115)
Kiedy dziecko mówi "nie" (118)
Kiedy rodzic mówi "nie" (122)

6. Jak wspierać dzieci w konfliktach (131)

Mózg dziecka dopiero dojrzewa (131)
Bez kar i nagród (133)
- Dlaczego dzieci nie potrzebują kar i nagród (138)
Narzędzia wspierające dzieci w konflikcie (139)
- Mikrokręgi - jak pomóc dzieciom dogadać się ze sobą (140)
- Minimediacje - gdy konflikt dotyczy więcej niż dwojga dzieci (144)
Rodzicielstwo przez zabawę (149)
Siła ochronna (a siła karząca) (155)

7. Filary rodziny (159)

Empatia (160)
- Zacznijmy od słuchania (162)
- Ćwiczenie empatii (164)
- Dlaczego empatia jest potrzebna (166)
- Empatyczny dialog (167)
Wgląd I empatia wobec siebie (169)
Uważność (mindfulness) ( 173)
- Świadomy oddech (175)
- Skupienie uwagi na jednej rzeczy (176)
- Wyłączenie autopilota (176)
- Zauważanie myśli i uczuć (177)
Bycie obecnym (177)
Przywództwo w rodzinie (178)
- Przywództwo "z przodu" (181)
- Przywództwo "z boku" (181)
- Przywództwo "z tyłu"(182)
Proaktywność (183)
Świętowanie (184)
Wdzięczność (185)
- "Dziennik łaski" (187)

Zakończenie (189)

Załączniki (192)

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp
Jestem mamą dwóch dziewczynek – Starszej i Młodszej. Kiedy większa córka była jeszcze zupełnie mała, irytacja, frustracja i złość towarzyszyły jej na tyle często, że zaczęłam szukać ich głębszych przyczyn. Pamiętam doskonale dzień, w którym pewna dwulatka przeżywała prawie czterdziestominutową frustrację, z jej wszystkimi kolorami i odmianami. Nie mogę sobie przypomnieć, o co poszło, ale potrafię przywołać większość myśli, które pojawiały się w mojej głowie podczas tych długich minut. Pamiętam rosnącą bezsilność z każdą kolejną nieskuteczną próbą ukojenia złoszczącego się dziecka. Pamiętam malejącą z każdą minutą pisków ochotę na przytulenie bezradnej dziewczynki. Pamiętam własną złość, coraz większą. Czterdzieści minut to kawał czasu, który staje się wiecznością, gdy ktoś obok krzyczy, tupie, płacze, zamyka się w szafie, chce, żebyś podeszła bliżej lub żebyś w ogóle nie podchodziła, nie patrzyła, nic nie mówiła. Czterdzieści minut z życia dziewczynki, która nie ma pojęcia, co się z nią dzieje, i której przytrafiła się mama, która nie tylko nie wie, jak się nią zająć, ale jeszcze z każdą kolejną minutą staje się coraz bardziej bezsilna, poirytowana i zezłoszczona. No i tak to się zaczęło. Tamte czterdzieści minut sprzed dziesięciu lat zaprowadziło mnie tu, gdzie dziś jestem.
Jak mam pomóc dziecku, gdy sama potrzebuję pomocy?
Jak mam ukoić dziecko, gdy mnie samą trafia jasny szlag?
Jak mam nie wściekać się na wściekające się dziecko?
Powyższe pytania dały początek mojej rodzicielskiej przygodzie – z empatią, świadomością i autentycznością. Zrozumiałam, że zadawanie ich sprowadza się do tego najważniejszego, wręcz fundamentalnego. Zadaję je sobie, gdy jestem zmęczona, poirytowana. Zadaję je sobie, kiedy buzujące emocje usiłują przejąć nade mną kontrolę.
„O co mi chodzi?”
O co mi chodzi, gdy chcę, żeby moje dziecko przestało płakać? O co mi chodzi, gdy nie zgadzam się na trzecią bajkę? O co mi chodzi, kiedy chcę uciec gdzie pieprz rośnie albo przynajmniej zamknąć się w łazience? O co mi chodzi, do cholery?!
Rodzicielstwo nie było moim największym marzeniem, jednak stało się częścią mojego życia. A gdy już się rozsiadło na dobre, okazało się źródłem różnorodnych wyzwań, małych i dużych odkryć. Zaistniało jako pole do doświadczania i poznawania, jako miejsce rozwoju umiejętności i kompetencji w bardzo różnych obszarach, nie tylko rodzicielskich.
Nie wiem, czy nie będąc mamą, byłabym trenerką Porozumienia bez Przemocy^(). Wiem natomiast, że dzięki byciu mamą każdego dnia staję się uważniejszym przewodnikiem innych poszukujących rodziców. I tak już zostanie. Ludzie wybierający mój zawód, zawód trenera lub trenerki, nie stanowią ani grupy wybrańców, oświeconych, ani też, broń Boże, grupy modeli idealnych. Jestem rodzicem, zupełnie tak jak ty. Mam swoje mocne strony i takie, które wciąż czekają na lepsze czasy, by rozkwitnąć i np. zachwycić moje dzieci. Świętuję rodzicielskie sukcesy, opłakuję potknięcia i upadki. Cieszę się z niektórych decyzji, innych zaś żałuję. To, co zyskuję dzięki praktykowaniu Porozumienia bez Przemocy, to większa świadomość, przekonanie, że zawsze mam wybór i że zmiana też jest możliwa, zawsze.
Victor E. Frankl w swojej książce Człowiek w poszukiwaniu sensu napisał, że „pomiędzy bodźcem i reakcją jest przestrzeń: w tej przestrzeni leży wolność i moc wyboru naszej odpowiedzi” (tłum. aut.). Porozumienie bez Przemocy, o którym tutaj opowiadam (nawet jeśli nie używam tej nazwy), jest o budowaniu przestrzeni w sobie i wokół siebie, przestrzeni, w której można dokonywać wolnych wyborów.
------------------------------------------------------------------------
^() Porozumienie bez Przemocy (ang. Nonviolent Communication, NVC) – model komunikacji interpersonalnej opracowany przez Marshalla B. Rosenberga, w którym nabycie określonych nawyków językowych (eliminacja komunikatów ocennych) oraz obserwacyjnych i samoobserwacyjnych (orientacja na własnych i rozmówcy uczuciach oraz potrzebach) może doprowadzić do całkowitego wyeliminowania dialogu opartego na konkurencji i przemocy (przyp. red.).1
Rodzinna wspólnota
Jesteśmy gatunkiem stadnym. Od zarania dziejów żyjemy we wspólnotach. Najpierwotniejszą ze społeczności i najnaturalniejszą z nich jest rodzina. Rodzimy się wśród najbliższych i kończymy życie, otoczeni nimi. Nawet ci z nas, którzy wybrali życie w pojedynkę – pochodzą z rodziny. Każdy z nas odczuwa pewnego rodzaju rodzinną przynależność. Co dzieje się, kiedy zakładamy własną rodzinę? Jak uczymy się nowych ról i co sprawia, że nie zawsze idzie nam to łatwo?
KIEDY ZACZYNA SIĘ RODZINA
Zwyczajowo za początek rodziny, za „założenie jej” uznaje się moment, w którym w świecie pary dorosłych (w małżeństwie, partnerstwie) pojawia się dziecko, co ciekawe, nie zawsze od razu jako fizyczna obecność – w świadomości dorosłych pojawia się ono często już jako idea, wyobrażenie, marzenie. Wyjątkowość projektu rodzinnego wiąże się z długim czasem jego realizacji. Ważny jest również interdyscyplinarny charakter rodzinnego przedsięwzięcia – wymaga ono od rodziców wiedzy i nabywania doświadczeń z przeróżnych dziedzin (psychologii, medycyny, nauk ścisłych, dietetyki/żywienia). Do realizacji projektu rodzicielskiego potrzebna jest także niezwykła elastyczność – nie istnieją bowiem gotowe recepty i rozwiązania.
Budując relację z własnym dzieckiem, korzystamy, najczęściej nieświadomie, ze wspomnień i doświadczeń z własnego dzieciństwa. To, jak wspominamy i postrzegamy z perspektywy czasu nasze bycie dzieckiem, nasze relacje z rodzicami, wpływa niezwykle silnie na więź, która buduje się między nami a naszymi dziećmi.
Członkowie rodziny to wszyscy bliscy, z którymi połączeni jesteśmy więzami krwi (rodzice, rodzeństwo) lub podjętymi decyzjami (mąż, partner, teściowie). Bliscy ci mogą być już nieobecni (dla mnie to np. moja zmarła babcia) lub jeszcze nie ma ich na świecie (moje wnuki). Z każdym członkiem rodziny wiążą nas relacje bezpośrednie (mama, babcia) lub pośrednie (moja prababcia czy stryj dziadka – słyszałam o nich, widziałam fotografie, są bohaterami rodowych legend). Relacje z bliskimi nas formują, możemy z łatwością dostrzec ich wpływ na nasz rozwój.
CO STANOWI O JAKOŚCI RODZINY
To jasne, że członkowie rodziny wpływają na siebie nawzajem. Jednak nie tylko to albo więzy krwi stanowią o jakości rodziny. Co zatem ją kształtuje? Opowiem o trzech ważnych pojęciach, których w książce będę używała wielokrotnie, a które według mnie mają znaczenie fundamentalne. Są to:
- relacje,
- potrzeby i ich zaspokajanie,
- równowaga pomiędzy tym, kim jesteśmy, a naszą rolą społeczną.
Relacje
Stanowią one podstawę każdej rodziny. Zaczyna się od relacji z samym sobą, potem obejmuje ona naszego partnera lub partnerkę, dziecko. Relacje bywają indywidualne, czyli z poszczególnymi członkami wspólnoty, i zbiorowe – wiążące jednostkę z grupą, a także podgrupę z podgrupą (np. rodzice–dzieci, rodzice–dziadkowie itp.). Bez szczerych, autentycznych i wysokiej jakości relacji nie zbudujemy rodziny, która ową jakość będzie przekazywała kolejnym pokoleniom.
Relacje to codzienna praktyka miłości i bliskości.
Gdy przychodzimy na świat, pojawiamy się na nim od razu głodni bliskości. Potrzeba ta realizuje się w ramionach mamy, na jej ciepłym brzuchu po porodzie, podczas posiłku przy piersi. Do mamy szybko dołączają inni – rozpoczynają się relacje i bliskość z tatą, rodzeństwem, dziadkami, ciociami i wujkami. Coraz starsi i coraz ciekawsi świata wokół poszerzamy krąg bliskich, z którymi tworzymy więzi – dołącza do nich ukochana pani Halinka z przedszkola, ulubiona ciocia z Łodzi czy obecny w życiu rodziny wujek Michał, przyjaciel taty od czasów szkoły podstawowej. Nauczyciele, rodzice kolegów z klasy, babcia koleżanki z podwórka – to, co mówią, i to, jak zwracają się do nas, w ogromnym stopniu wpływa na nasze późniejsze doświadczanie bliskości, bezpieczeństwa i dobrostanu.
Relacje tworzone i współtworzone przez nas wpływają także na ogólne poczucie szczęścia, jak również na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Dowodzą tego szeroko zakrojone, podłużne (czyli prowadzone na przestrzeni wielu, wielu lat, a nawet pokoleń) badania naukowców z Uniwersytetu Harvarda^(). Opowiada o nich na platformie TED ich kierownik Robert Waldinger. Przez 75 lat co roku zadawano tym samym 724 mężczyznom pytania dotyczące zarówno ich pracy, jak i rodziny. Po tym czasie obserwowania i analizowania odpowiedzi respondentów naukowcy zyskali pewność: tym, co najmocniej wpływa na dobrostan i poczucie szczęścia, są właśnie relacje – nie pieniądze, sława czy prestiż społeczny.
Wnioski płynące z badań podłużnych, prowadzonych na Uniwersytecie Harvarda:
- Relacje wpływają na nasz wewnętrzny dobrostan
Dzięki przywiązaniu do rodziny, przyjaciół, członków wspólnoty jesteśmy zdrowsi i żyjemy dłużej. Samotni, wyizolowani – podupadamy na zdrowiu, tracimy radość życia i szybciej umieramy.
- Jakość, nie zaś ilość relacji świadczy o ich udanym realizowaniu
Najistotniejszy wydaje się wzorzec więzi zaczerpnięty z własnej rodziny. Doświadczając miłości i akceptacji ze strony rodziców lub opiekunów, zwiększamy prawdopodobieństwo udanych relacji w przyszłości.
- Zaufanie do bliskich sprawia, że zdrowsze jest nie tylko nasze ciało, lecz także umysł
Przekonanie, że trwamy w relacji, w której będziemy w stanie pokonać pojawiające się później trudności, wpływa na witalność umysłu. Ludzie w relacjach pełnych zaufania rzadziej cierpią na zaniki pamięci i zaburzenia poznawcze związane ze starzeniem się.
Odkrycia zespołu Waldingera nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem. To wręcz rodzaj wiedzy zdroworozsądkowej, którą nabywamy w procesie stawania się dojrzałymi ludźmi. Mimo to budowanie relacji nadal bywa dla nas wyzwaniem.
Potrzeby
Potrzeby – to kolejne istotne pojęcie, bez znajomości którego trudno mówić o świadomym porozumieniu międzyludzkim i rodzinnym. Warunkiem wejścia w relację z drugą osobą jest dostrzeżenie tego, czego sami potrzebujemy, a potrzeby te mają bardzo szerokie spektrum, począwszy od potrzeb fizjologicznych (głód, sen), poprzez emocjonalne i duchowe (bliskość, pomoc, zaufanie, bycie ważnym, słyszanym), aż do pojęć mocno abstrakcyjnych, takich jak potrzeba zmiany czy potrzeba piękna. Życie w rodzinie, w bliskości sprzyja nauce dostrzegania własnych i cudzych potrzeb. Dzięki obserwacji tego, w jaki sposób rodzice zaspokajają swoje potrzeby, dzieci uczą się rozpoznawania i zaspokajania własnych. Rodzic również zaspokaja pierwsze potrzeby dziecka, gdy nie jest ono jeszcze w stanie zająć się nimi samodzielnie.
Pierwszymi, podstawowymi potrzebami emocjonalnymi małego człowieka są bezpieczeństwo i przynależność. Bezpieczeństwo oznacza możliwość bycia bezwarunkowo zaakceptowanym, przynależność zaś – możliwość stania się częścią czegoś większego. Poczucie elementarnego bezpieczeństwa w relacji z opiekunem sprawia, że bez większych trudności dziecko będzie w stanie budować je także na zewnątrz rodziny w dorosłym życiu.
Rodzina to środowisko, w którym dzięki zaspokojeniu ważnych dla nas potrzeb doświadczamy dobrostanu, a w konsekwencji – rozwoju. Dobrostan wpływa pozytywnie na rozwój, na inicjatywę, aktywność wewnątrz, jak i na zewnątrz. Zatem nie tylko rodzina staje się przestrzenią zaspokajania określonych potrzeb, ale samo bycie w rodzinie stanowi strategię ich zaspokajania.
Strategią nazywamy takie działanie, bądź brak działania, które służy zaspokojeniu potrzeby. By skutecznie komunikować się wewnątrz naszej rodzinnej struktury, musimy uświadomić sobie, czego potrzebujemy i czego szukamy.
Są potrzeby, na które odpowiedź nie znajduje się bezpośrednio w rodzinie. Potrzebę kreatywności lub twórczego rozwoju powinniśmy zaspokajać na zewnątrz. Wybieramy jednak świadomie takie strategie ich zaspokajania, żeby nie wpływały one negatywnie na rodzinę – nasz punkt odniesienia. Czyli: uzdolniona twórczo mama chodzi na lekcje malarstwa we wtorki po południu (potrzeba kreatywności i strategia jej zaspokojenia), ojciec zaś w tym czasie opiekuje się dziećmi (ojciec – potrzeba bycia ważnym i niezbędnym, dzieci – potrzeba bycia zaopiekowanym).
Gdy funkcjonujemy w rodzinie, wybieramy rzeczy, które służą nam samym, jednak pod warunkiem, że nie są one wymierzone bezpośrednio przeciwko potrzebom innych członków rodziny. Podejmując ważne dla własnego „ja” i własnej tożsamości decyzje, uwzględniamy potrzeby naszej rodziny i to, jakie konsekwencje tej decyzji poniosą mąż, dzieci czy nawet dziadkowie. Warto pamiętać, że współtworząc rodzinę, zawsze pozostajemy wolnymi ludźmi, ale prędzej czy później konsekwencje (np. wynikłe z decyzji o powrocie na studia jednego z opiekunów) dotkną wszystkich jej członków (partner lub partnerka, zobligowani teraz do większej partycypacji w opiece; dzieci, które mogą odczuwać odrzucenie i ciężko je przeżywać). By zbudować porozumienie oparte na zaufaniu i bezpieczeństwie, respektujemy w taki sam sposób potrzeby wszystkich członków wspólnoty rodzinnej. Pozwala to na budowanie równoważnego znaczenia każdej osoby w rodzinie.
Tak naprawdę potrzeby jednego człowieka niewiele różnią się od potrzeb drugiego. Jak to możliwe, skoro mamy wszyscy przeróżne pragnienia, marzenia i plany? Być może potrzeby są bardzo podobne, jednak znacząco różnią się w obrębie strategii ich zaspokajania. Równorzędność potrzeb to nic innego jak uznanie tego faktu. Nie oznacza całkowitej równości między rodzicami a dziećmi. Z uwagi na możliwości psychofizyczne, etap rozwojowy i zasoby poznawcze nie możemy przyjąć, że dzieci dysponują tymi samymi narzędziami co zdrowy dorosły. Jednak potrzeby dzieci muszą być w rodzinie słyszane. Muszą być równorzędne.
Gdy dzieci traktuje się w rodzinie w sposób równorzędny, do lamusa odchodzi znienawidzone przez pokolenia powiedzenie „dzieci i ryby głosu nie mają”. Nie istnieje przekonanie: „Będziesz decydować o kolorze ścian, gdy zamieszkasz we własnych domu”. Rodzice dostrzegający równorzędność potrzeb dzieci będą uwzględniali w sposób poważny i rzeczowy te z nich, które odnoszą się bezpośrednio do życia najmłodszych. Kolor ścian w pokoju, miejsce wyjazdu na wakacje, to, czy w oknie pokoju dziecięcego zawisną firanki – rodzic dostrzegający równorzędność wysłucha potrzeb dziecka, podejmie dialog i w rezultacie opracuje strategię, która będzie miała wpływ na zaspokojenie potrzeb zarówno młodego, jak i starszego członka rodziny.
Rodzic świadomy równorzędności dziecka będzie przewodnikiem i dysponentem zasobów (np. finansowych), jednak z prawdziwym zainteresowaniem wysłucha pomysłu młodego człowieka na wakacje czy kolor firanek i ścian w jego pokoju.
Zadaniem rodzica, który zwraca uwagę na równorzędność dziecka, jest też wsparcie go w ewentualnej porażce w zaspokajaniu potrzeb. W bezpiecznej relacji takie wsparcie przychodzi naturalnie i stanowi dla młodego człowieka oswojoną przestrzeń, w której może popełniać błędy i mierzyć się z ich konsekwencjami.
Jak wytłumaczyć współzależność? Nasze istnienie i nasze bycie – sam ten fakt wpływa na członków rodziny. Nawet jeśli nie angażujemy się i nie podejmujemy decyzji, to nasza obecność, świadomość tej obecności zmienia ich odbieranie świata. To relacja dwustronna, gdyż tak samo nasze dzieci wpływają na nas – poprzez ich istnienie, osobowość, specyfikę, wreszcie zachowanie i reakcje.
Jest też inny aspekt współzależności, równie ważny dla rozwoju, a więc przemiany dziecka w młodego człowieka i potem – w osobę dorosłą. Ów aspekt to świadomość, że istnieją potrzeby, które możemy zaspokoić samodzielnie, np. potrzeba snu, rozwoju czy spontaniczności, oraz takie, które zaspokoić można we wspólnocie, np. potrzeba przynależności, czułości, współpracy.
Kiedy w rodzinie pojawiają się dzieci, z jednej strony możemy obserwować ich niemal całkowitą zależność od naszej opieki, dbałości, zaangażowania. Jako rodzice zaspokajamy ich wszystkie potrzeby niemal w stu procentach. Z drugiej strony, od samego początku istnieje też drugi kanał zależności – skierowany od dziecka do rodziców. Potomstwo płacze, śpi, uśmiecha się, wodzi wzrokiem, a kilka miesięcy później zaczyna gaworzyć i samodzielnie się poruszać. Uczymy się czytać dziecko w zmiennych, dynamicznych warunkach jego rozwijającej się komunikacji i ma to przemożny wpływ na naszą percepcję rzeczywistości. Można powiedzieć, że rodzimy się jako istoty współzależne.
W moich rozmowach z rodzicami dosyć często pojawia się stwierdzenie: „Jako rodzice mamy niemal stuprocentowy wpływ na nasze dzieci”. Rzadko jednak słyszę refleksję odwrotną – że to dzieci wpływają na nas, rodziców. Najczęściej takie opinie są wygłaszane przy okazji rozmaitych trudności z zachowaniem dziecka, które wywołują nieprzyjemne emocje rodzica. Ale jaki wpływ ma na nas śpiące niczym aniołek niemowlę? Choćby taki, że korzystając z jego drzemki, możemy sami odpocząć, ugotować zupę, poczytać książkę. Łapiemy oddech, stajemy się bardziej zrelaksowani. Warto dostrzec w tym współzależność.
Kiedy rodzic podchodzi do płaczącego brzdąca, bierze go na ręce, zaczyna kołysać i maluch uspokaja się, jest to bardzo widoczna forma współzależności. To w takich momentach pojawia się myśl: „Jaki on ode mnie zależny”. Podobna myśl może zaistnieć, gdy z jakiegoś powodu rodzic nie podchodzi do dziecka i ono nie przestaje płakać. Zarówno ta sytuacja, jak i sama myśl budzą w nas różne emocje i tym samym wpływają na nasze wybory. Codzienność co krok pokazuje nam, jak jesteśmy z sobą powiązani, jacy jesteśmy współzależni.
Współodpowiedzialność jest zdolnością widzenia tego, że nasze wybory mają wpływ na drugiego człowieka. Jesteśmy w pełni odpowiedzialni za własne uczucia, potrzeby i zachcianki, jednak sposoby wyrażania tych uczuć lub strategie realizacji potrzeb działają bezpośrednio na partnera, dziecko i każdą bliską osobę w naszym otoczeniu. Współodpowiedzialność oznacza uwzględnienie potrzeb i uczuć bliskich, wówczas gdy wybieramy strategię realizacji naszych osobistych potrzeb. Współodpowiedzialność pojawia się tam, gdzie pojawia się wola bycia w kontakcie z drugim człowiekiem.
Jeśli wyobrazimy sobie relację jako tlące się palenisko, to każdy z członków rodziny dokłada do tego paleniska kolejne bierwiono. Małe dziecko dokłada do wspólnoty swoją spontaniczność, radość i lekkość. Tym samym staje się współodpowiedzialne za relację, której jest integralną częścią. Dzieje się to na poziomie wręcz nieuświadomionym, kiedy robimy rzeczy, które wydają się naturalne, niejako przypisane naszej roli w rodzinie. Dziecko zaczyna zabawę w swoim pokoju, następnie przenosi bazę do salonu, tam gdzie urzęduje reszta domowników – tym samym wnosi do pomieszczenia rozbawienie i lekkość, staje się współodpowiedzialne za to, jak potoczy się reszta popołudnia. Mama, która biega maratony, czy tato, miłośnik górskich wędrówek – oboje wpływają swoimi wyborami na to, w jaki sposób rodzina spędza wolny czas, czym się interesuje, o czym rozmawia, jakich decyzji dokonują wspólnie jej członkowie.
Decyduję się na pracę w weekend i słyszę od dzieci, że chciałyby, bym mniej pracowała, a więcej czasu spędzała z nimi na zabawie, od męża zaś – bym dbała o równowagę między pracą a odpoczynkiem. Próbuję skontaktować się z moimi potrzebami stojącymi za decyzją o pracy. Pracuję nawet w weekendy, bo czuję, że praca trenerska przyczynia się do zmiany, pozwala mi na dzielenie się umiejętnościami, wreszcie – daje poczucie bezpieczeństwa finansowego.
Przyglądam się też potrzebom rodziny w tej sytuacji – dzieci potrzebują mojej bliskości, mąż chciałby zrobić coś wspólnie. Wszyscy łakną kontaktu ze mną, potrzebują mojej troski, uwzględnienia ich, zobaczenia. Kiedy poznam potrzeby – zarówno moje, jak i mojej rodziny – będziemy mieć szansę na dialog. Poszukamy rozwiązań, spotkamy się w połowie drogi. Czasem zaspokojenie potrzeb wszystkich członków wspólnoty w tym samym czasie nie jest możliwe, jednak dialog otwiera nas na szukanie rozwiązań w przyszłości.
Dlaczego w naszym rozwoju tak ważna jest wolność? Na warsztatach zdarza mi się słyszeć z ust rodziców: „Nie możemy wyjechać na weekend, ponieważ mamy dwójkę małych dzieci”. Mąż mówi: „Nie mogę zostać dłużej w pracy, bo żona będzie niezadowolona”. Żona zaś: „Nie pójdę z przyjaciółmi do kina, bo mój mąż za nimi nie przepada”.
Kiedy czujemy jakieś ograniczenie, najczęściej szukamy winnych tej sytuacji. Nasza frustracja bywa gwałtowna, intensywna – nieprzyjemne uczucia domagają się szybkich rozwiązań. Znajdują ujście w obwinianiu. Czujemy, że nasza wolność jest ograniczana, i szukamy winnego – tego, który uniemożliwia nam realizację tych potrzeb.
Uczestników moich warsztatów zachęcam do pozostania przy swoich potrzebach, przyjrzenia się im i poszukania – razem z partnerem/partnerką – takich strategii, które uwzględnią potrzeby zarówno ich, jak i pozostałych członków wspólnoty. Już samo wzięcie pod uwagę tych potrzeb jest ważne, gdyż daje nam możliwość wyrażenia siebie.
ROLA SPOŁECZNA A RODZICIELSTWO
Żyjemy w świecie, w którym określone role społeczne wyznaczają nasze zachowania, decyzje i przestrzeń, w której przebywamy. W polskich rodzinach wciąż zbyt wiele jest Matek Polek i Surowych Ojców – nieszczęśliwych więźniów określonej roli, za mało zaś wolnych, świadomych ludzi. Nie jesteśmy w stanie całkowicie uciec od wpływu roli społecznej, jednak nie musimy patrzeć na samych siebie i innych przez jej pryzmat. Podejmując decyzję o wakacjach, możemy dopuścić do głosu stereotyp – wówczas nie pojedziemy z partnerem na urlop, bo „to rodzice, a nie dziadkowie mają wychowywać dzieci”. Możemy też kierować się wolną wolą i odpoczywając z ukochanym na plaży, dzwonić do naszych dzieci co wieczór z pytaniem, jak minął im dzień u dziadków. Wybór należy do nas.
Kiedy zostajemy rodzicami, nieświadomie wchodzimy w określone role. Wpisane są w nie specyficzne przekonania: co to znaczy być mamą, kim jest tato, jakie jest dziecko. Przekonania te mogą przeszkadzać nam w budowaniu relacji, o jakich marzymy, gdyż w pewnym momencie rola może przesłonić nam własną tożsamość. Przestajemy widzieć w sobie mężczyznę kochającego górskie wędrówki czy kobietę, która uwielbia taniec i muzykę, ponieważ obowiązki, powinności i umowy zmieniają naszą perspektywę. Patrzymy i chcemy widzieć odpowiedzialnego, rozsądnego ojca dzieciom oraz troskliwą, skupioną na dzieciach matkę. Patrzymy, koncentrując się bardziej na tym, jak ma być, niż na tym, kim teraz naprawdę jesteśmy.
O atmosferze w rodzinie – jak pisze duński pedagog i psychoterapeuta rodzinny Jesper Juul – decydują dorośli. Relacje między dorosłymi przekładają się bezpośrednio na relacje dorosły–dziecko i relacje między samymi dziećmi. Jest to wystarczający powód, bym chciała pozostać sobą, Moniką, a nie jedynie matką swoich dzieci. Kiedy buduję relację z Michałem, a nie tylko z ojcem moich córek, wtedy dużo łatwiej jest mi widzieć jego potrzeby, nie tylko potrzeby naszej rodziny.
W role społeczne wpisane są oczekiwania, wartości, a nawet uwarunkowania prawne. Kiedy staję się matką, z dużym prawdopodobieństwem:
- wykorzystam cały urlop macierzyński,
- będę karmić dziecko piersią do 6/12/24... miesiąca życia,
- będę brać zwolnienia z pracy za każdym razem, gdy moje dziecko będzie chore,
- zaangażuję się w życie przedszkola i szkoły mojego dziecka.
Jeśli angażuję się w powyższe czynności – ponieważ takie są dzisiejsze społeczne oczekiwania wobec matek – to może być mi trudno dostrzec możliwości realizacji własnych potrzeb, które niekoniecznie spełniam w obrębie rodziny. Będzie mi trudno wyobrazić sobie powrót na pół etatu do ukochanej pracy już w połowie urlopu macierzyńskiego i to, że to dziadek zabierze gorączkujące dziecko do lekarza lub że nie podniosę ręki na zebraniu po pytaniu wychowawczyni: „Kto z Państwa może upiec ciasto na bal karnawałowy?”.
Kiedy postrzegam rzeczywistość rodzinną z perspektywy roli społecznej mamy bardziej niż z własnej, indywidualnej pozycji – ograniczam sobie wybór strategii. Nie pytam siebie, czego potrzebuję. Na pierwszy plan wysuwają się potrzeby dziecka, męża, a nawet domowego zwierzęcia. Perspektywa roli każe mi dbać wyłącznie o potrzeby innych. To oni stają się centrum mojego życia, a ich potrzeby są pierwszoplanowe.
Role społeczne zabierają nam autentyczność. Istnieje mnóstwo przekonań dotyczących tego, co oznacza „dobra mama” lub nawet ta „wystarczająca”.
Dobra mama na przykład:
- rozumie swoje dzieci,
- chroni je,
- opiekuje się nimi,
- pomaga w rozwiązywaniu konfliktów,
- godzi dzieci po kłótni,
- rozwija pasje dzieci.
Można wyliczać w nieskończoność. Tymczasem słyszę krzyki dochodzące z pokoju dziecięcego. Z poczucia obowiązku, jaki spoczywa na dobrej mamie, wkraczam tam i wysłuchuję zwaśnionych stron, przytulam, tłumaczę, mediuję... Wychodzę stamtąd dopiero, gdy dzieci wrócą do zabawy, pogodzone. Jako dobra mama, która słyszy krzyki, nie sprawdzam najpierw własnego samopoczucia, nie konfrontuję się z sobą – po prostu wkładam strój superbohaterki i lecę na ratunek. Powstrzymuję buzującą irytację, którą wyraża ulotna myśl: „W tym domu ani przez chwilę nie może być spokoju!”.
Jest mi trudno, ale porzucam zajmowanie się swoją trudnością na rzecz pozostania w roli dobrej mamy, która wspiera własne dzieci. Najpierw więc zaspokajam emocjonalne potrzeby dzieci, a dopiero potem (jeśli w ogóle) swoje własne. Pozostaje pytanie: jak dać dzieciom to, czego w danym momencie samemu się nie posiada?
Kontakt z sobą wpływa na sposób, w jaki wspieramy dzieci.
Jak mam naprawdę usłyszeć dziecko, kiedy w mojej głowie kłębią się myśli, moje ciało jest zmęczone, a na pytanie, o co mi chodzi, odpowiadam „nie wiem”?
Wróćmy do naszej hipotetycznej kłótni. Gdy wejdę do pokoju zwaśnionego rodzeństwa w stanie opisanym wyżej, może uda mi się wysłuchać, co mówią dzieci. Będę potakiwać głową, a nawet odpowiem im w sposób, który sprawi, że będą usatysfakcjonowani. Niemniej zabraknie we mnie prawdziwie otwartej przestrzeni dla tego, co się dzieje. Sama nie mam kontaktu ze swoimi uczuciami, ze swoimi potrzebami, jak zatem mam skontaktować się z uczuciami i potrzebami dzieci? Na pierwszy rzut oka wygląda, że je wspieram, tyle że jest to wsparcie zewnętrzne, czyli przejęcie odpowiedzialności za sytuację, w której znajdują się dzieci. Przeciwieństwem wsparcia zewnętrznego jest wsparcie wewnętrzne – dotykające zaistniałych wydarzeń na poziomie uczuć i potrzeb.
Wsparcie zewnętrzne to taka ingerencja, w której chcemy załagodzić zaistniałą sytuację i umożliwić dzieciom powrót do stanu sprzed konfliktu.
Aby tego dokonać, możemy posłużyć się przykładowymi strategiami:
- zaproponowanie rozwiązań,
- przywołanie obowiązujących w domu zasad i ustaleń,
- podanie analogicznych przykładów z przeszłości itp.
Decydując się na takie wsparcie, chronimy co prawda dzieci przed eskalacją konfliktu, przed intensywnością emocji, jednak odbieramy im poczucie sprawstwa. Nasze zaangażowanie w poszukiwanie rozwiązań osłabia zaangażowanie dzieci. Stają się one jedynie realizatorami sytuacji, nie zaś jej współtwórcami.
Wsparcie wewnętrzne natomiast polega na „zanurzeniu się” w uczucia i potrzeby dzieci. Nie odtwarza faktów, nie dotyczy dokładnie tego, co się wydarzyło (kto pierwszy uderzył, kto co komu zabrał itp.).
Ten rodzaj wsparcia zakłada, że:
- odwołujemy się częściej do potrzeb niż do faktów,
- bardziej zadajemy pytania, niż stwierdzamy,
- więcej słuchamy, mniej mówimy (przemawiamy).
Taki rodzaj wsparcia wymaga doświadczenia w identyfikacji własnych uczuć i potrzeb. Kiedy się na nie zdecydujemy, zostawimy naszym dzieciom miejsce na własne rozwiązania i pomysły. Tak właśnie można pracować nad zaistnieniem współodpowiedzialności, współzależności i równoważności w naszej rodzinie.
PRZEKAZ TRANSGENERACYJNY
O tym, jaka jest rodzina, w której dzisiaj żyjemy, i jakimi rodzicami jesteśmy, decydują nie tylko nasze zachowania i wybory, ale też to, skąd pochodzimy, oraz korzenie naszych rodziców i dziadków. Badania z zakresu epigenetyki dowodzą, że w naszych ciałach żyją zapisane w genach doświadczenia pokoleń wstecz. W naszych rodzinach żyją też zatem inne rodziny.
Czy wiesz, że twoje komórki znajdowały się w ciele twojej babki? Kiedy ona była w piątym miesiącu ciąży z twoją matką, wewnątrz jajnika płodu były twoje komórki. Doświadczenia babci, jej myśli, środowisko, w którym przebywała – wszystko to wpływało na jej komórki ciała, a więc w tym również na twoje. Oznacza to, że wojenne traumy, powojenne nadzieje, niedostatki PRL-u i lęki transformacji mogły wpływać drogą komórkową na to, jak dziś radzimy sobie w gospodarczo-społecznej rzeczywistości początku lat dwudziestych XXI wieku.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Doświadczenie bycia dzieckiem
Nasze dzieci uczą się poprzez codzienne doświadczenia i kontakt z rodzicami. Ów rodzaj uczenia się jest pierwotnym, naturalnym sposobem budowania samowiedzy, wiedzy o świecie, wiedzy o interakcjach. Doświadczenie interakcji rodzic–dziecko będzie dla nich podstawowym modelem rodzicielstwa w przyszłości.
Takie uczenie się jest niezależne od przekazów werbalnych. Zachodzi wielozmysłowo, tym samym trudno jest je oszukać bądź zniekształcić. To, jacy jesteśmy naprawdę – wobec siebie i wobec naszych dzieci – zostawi w pamięci młodszego pokolenia ślad na całe życie.
Nie potrafię nauczyć dziecka czegoś, czego sama nie wiem. Jest to moje przekonanie, które leży u podstaw tego, co nazywam dbaniem o siebie. Dzieci otoczone są też innymi dorosłymi i oni również wpływają na nie w określony sposób. Jednak to rodzic-opiekun od pierwszych dni kładzie w dziecku ten podstawowy fundament.
Nie nauczymy dzieci autentyczności, jeśli sami nie będziemy autentyczni. Nie nauczymy ich ufności do siebie, jeśli sami mamy z tym problem. W jaki sposób rodzic, który ukrywa uczucia i zakłada maski może aktywnie wspierać autentyczność dziecka? Jak rodzic, który widzi świat jako miejsce niebezpieczne będzie aktywnie wspierał ufność potomka? Z okazaniem żalu, smutku lub bezradności czekamy na moment, w którym dziecko uśnie lub pójdzie do szkoły, a jednocześnie zapewniamy je, że należy wyrażać emocje, bo służy to zdrowiu psychicznemu. Jedziemy na rodzinne wakacje nad morze (większość była za), a równocześnie skręcamy się w cichej, niewidocznej desperacji i goryczy, bo marzyliśmy o urlopie na odludziu, z dala od głośnych knajp i pstrokatych straganów.
Mówienie dzieciom, że ludziom warto ufać, a świat jest przyjaznym miejscem, nie wystarczy, by zbudować w nich ufność. Zwłaszcza jeśli są one świadkami sytuacji, w których przechodzimy na drugą stronę ulicy, bo z naprzeciwka zbliża się do nas grupa Romów, albo w panice zawracamy na parking, przerażeni, że ktoś z nich może ukraść nam radio.
Proces uczenia się dzieci zaczyna się w nas rodzicach. Chcemy nauczyć dziecko samoakceptacji, to pochylmy się nad tym zagadnieniem u siebie – dziecko nad wyraz dobrze widzi i słyszy narzekającą przed lustrem mamę. Chcemy nauczyć dziecko dbania o siebie, to niech zobaczy, jak odpoczywamy.
Nasze podejście do siebie i stosunek do świata stają się pierwszą i często najtrwalszą lekcją życia dla naszych dzieci.
Jak zatem uczymy się bycia rodzicami? Naukę tę zaczynamy we wczesnym dzieciństwie. Korzystamy z codziennych doświadczeń i przekazu pokoleniowego. Formy tej nauki to przede wszystkim naśladownictwo, rozróżnianie i nabywanie wiedzy.
Naśladownictwo
Przez sam fakt bycia w rodzinie i obserwację własnych rodziców nabywamy doświadczenia rodzicielskiego. Pierwszą formą uczenia się dziecka jest obserwacja zjawiska, a następnie – próba jego odtworzenia na własnych warunkach. Niekiedy dzieje się to wprost – nasza mama była gospodynią domową, zatem i my jako matki rezygnujemy z pracy zawodowej, opiekujemy się dziećmi, a odpowiedzialność finansową za rodzinę oddajemy mężczyźnie. W niedzielę gotujemy rosół, a w poniedziałek pomidorówkę na rosole. W weekendy wyjeżdżamy z dziećmi za miasto. Nasz tato był harcerzem i złotą rączką, zatem i my, jako ojcowie, samodzielnie remontujemy mieszkanie, przykręcamy półki czy organizujemy w lesie ognisko dla koleżanek i kolegów naszych dzieci.
Czasem jednak robimy dokładnie na odwrót. Kiedy odczuwamy wewnętrzną niezgodę na model rodziny, w której wzrastaliśmy, postanawiamy szybko wrócić do pracy, a dziecko wysłać do żłobka. Kiedy dziecko choruje, zwolnienia bierzemy na zmianę z partnerem, w niedzielę jadamy w restauracji, a podczas kilku weekendów w roku wnuki lądują u dziadków, w czasie gdy rodzice korzystają z wypoczynku na „dorosłym” wyjeździe.
Są to jedynie przykłady, bo i dwudaniowy obiad, i wakacje bez dzieci mogą wynikać z naszych świadomych wyborów, których dokonaliśmy po głębokiej analizie swoich osobistych potrzeb. Nie muszą być to podświadomie wdrukowane doświadczenia, jednak to one są w naszym ciele zapisane najtrwalej.
Znam ludzi, którzy zarzekają się: „Przenigdy nie będę taki jak moi rodzice!”. Kibicuję im gorąco, jednak wiem, że ci „wykorzenieni” przodkowie zawsze w jakimś fragmencie pozostaną częścią naszej świadomości. Za dużo czasu spędziliśmy w towarzystwie rodziców, by do własnej rodziny wejść z zupełnie czystą kartą.
Rozróżnianie
Bycia rodzicem uczymy się też poprzez zabieg rozróżniania tego, co w naszej rodzinie było według nas dobre, a co nie do zaakceptowania; co – jako osoby dorosłe – oceniamy w kategorii zachowań wspierających relacje, a co w kategorii zachowań utrudniających relacje.
Obserwowaniu rodziców z pozycji dziecka nie towarzyszy świadomość, że oto właśnie odbywamy pierwszą i najważniejszą lekcję dla naszego przyszłego rodzicielstwa. Pojawia się ona dopiero, kiedy nasze własne dzieci są już na świecie i znienacka przyłapujemy się na gorszącej konstatacji: „Oto kopiuję moją matkę / mojego ojca!”. Wtedy też kiełkuje w nas decyzja, że albo na pewno nie chcemy tacy być, albo to znane nam z domu zachowanie jest skuteczne i chętnie będziemy z niego korzystać. Mówimy sobie: „Tak jak moja matka dam córce swobodę w wyborze i realizacji ścieżki edukacyjnej. Tak jak moi rodzice pozwolę dzieciom na wakacje z dziadkami. Tak jak mój tato będę wraz z synem spędzał czas przed zaśnięciem na wspólnym czytaniu, przeplatanym z podsumowaniem minionego dnia”.
Dopiero jako dorośli mamy zdolność, by przyjrzeć się wzorcom wyniesionym z rodziny i poddać je własnemu osądowi. Jeśli uświadamiamy sobie, że w naszej rodzinie konflikty były niepożądane i unikane, to możemy podjąć decyzję, aby w rodzinie, którą założymy, o nieporozumieniach dyskutować otwarcie i na bieżąco.
Nabywanie wiedzy
Żyjemy w czasach powszechnego dostępu do wiedzy. Rodziców wspomagają dzisiaj nie tylko doświadczenia poprzednich pokoleń, ale też nauka: psychologia rozwojowa, neurologia czy pedagogika. Dzięki nim możemy poznać te narzędzia, które wspierają rodzinne relacje, a także te, które oddziałują na naszą wspólnotę niekorzystnie. Czytamy książki, chodzimy na szkolenia i warsztaty, korzystamy z porad specjalistów. Z ich pomocą wybieramy to, co pasuje do naszej rodziny.
Zewnętrzne nabywanie wiedzy rozpoczyna się jeszcze zanim dziecko przyjdzie na świat. Korzystamy ze szkół rodzenia, czytamy o tym, czy korzystniejsze dla rozwoju małego człowieka jest spanie w osobnym łóżeczku czy spanie wspólnie z rodzicami. Studiujemy zarówno zalety, jak i wady chusty, wózka, smoczka, śpiworka i elektronicznej niani. Regały zapełniają się kolejnymi książkami, w miarę jak dziecko robi się coraz starsze – teraz czytamy o tym, czy i jak dziecku należy mówić „nie”, jak przygotować je na przyjęcie rodzeństwa, jak poradzić sobie z jego stresem przed szkołą. Korzystamy z internetu, bibliotek, lokalnych grup wsparcia, porad pediatry i trenera umiejętności rodzicielskich. Ta ogromna bańka wiedzy dla rodziców umożliwia nam wypracowanie własnych poglądów na nasz indywidualny rodzinny fenomen. Zastępuje również obecną jeszcze kilkadziesiąt lat temu bliskość wielopokoleniowego klanu.
Warto zatem otworzyć się na poszukiwanie rozwiązań problemów rodzinnych i nie zamiatać pod dywan faktu, że trudności pojawiają się także w naszym domu. Bo przecież „nas to nie dotyczy, u nas jest wspaniale, poradzimy sobie, nasze dzieci są grzeczne i posłuszne, po co nam te dobre rady, a raczej jakieś tam wymysły przemądrzałych ekspertów?”. W pracy z rodzicami niejednokrotnie zetknęłam się z taką postawą – gdy jedno z rodziców (na ogół matka) dostrzega trudności i stara się poprawić sytuację, a drugie stawia opór przed ujawnieniem jakichkolwiek komplikacji.
Dostępne w wersji pełnej
------------------------------------------------------------------------
^() Mowa o najdłuższym w historii nauk społecznych projekcie badawczym, znanym pod nazwą Harvard Study of Adult Development. Źródło: https://www.adultdevelopmentstudy.org/publications (data dostępu: 15.01.2020) (przyp. red.).Dostępne w wersji pełnej
Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Jak zrozumieć się w rodzinie - audiobook

Książka o tym, jak zazwyczaj mówimy do siebie, dlaczego często jesteśmy nieskuteczni w komunikacji i co zrobić, by dogadać się w rodzinie.

Autorka jak reżyser filmowy śledzi przebieg zwykłych rodzinnych wydarzeń, które często przeradzają się w małe dramaty, kłótnie bez celu, frustracje i nerwy. Nagle woła "STOP" i analizuje, co właściwie się stało. Dzięki temu możemy przyjrzeć się własnym zachowaniom i komunikatom, odkryć faktyczne potrzeby oraz prześledzić punkty, w których rodzi się konflikt i niezrozumienie.

Książka napisana jest prostym językiem, bo komunikacja w rodzinie powinna być prosta. Zamiast udawać, oczekiwać, robić uniki - lepiej nauczyć się mówić jasno o swoich uczuciach i potrzebach. Ważne, by umieć je również dostrzegać u innych.

Monika Szczepanik - jedna z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce trenerek komunikacji w rodzinie i edukacji. W długo wyczekiwanej książce dzieli się swoim doświadczeniem, nieprzeciętną zdolnością empatii i obserwacji. Książka powinna stać się kanonem dla tych, którzy pragną dbać o relacje w rodzinie, chcą ją rozwijać i się nią cieszyć.

Spis treści

Wstęp (9)

1. Rodzinna wspólnota (13)

Kiedy zaczyna się rodzina (13)
Co stanowi o jakości rodziny(14)
- Relacje (14)
- Potrzeby (17)
Rola społeczna a rodzicielstwo (23)
Przekaz transgeneracyjny (28)
- Doświadczenie bycia dzieckiem (30)
- Naśladownictwo (32)
- Rozróżnianie (33)
- Nabywanie wiedzy (34)
Dlaczego w rodzinie bywa nam trudno (35)

2. Porozumienie w rodzinie (39)

Komunikacja w rodzinie (42)
- Rodzina - pierwszy poligon doświadczalny (42)
Język nawykowy i język osobisty (43)
- Słowa okna i słowa mury (44)
- Co jest naszym celem (46)
- Język nawykowy (48)
- "Muszę" czy "chcę" (50)
- Język nawykowy w naszej głowie (51)
- Język osobisty (53)
- Porozumienie bez Przemocy (56)
Ocena i obserwacja (57)
- Nawyk oceniania (58)
- Skąd się biorą oceny, etykiety i interpretacje (59)
Ocena i funkcjonowanie naszego mózgu (76)
Nauka obserwacji (63)

3. Uczucia i potrzeby (69)

Czym są uczucia (69)
- Dlaczego trudno nam rozmawiać o uczuciach (70)
- Czym się różnią uczucia od myśli (71)
- Uczenie się uczuć (73)
- Uczucia i funkcjonowanie naszego mózgu (76)
- Dorosła złość (82)
Czym są potrzeby (87)
- Strategie zaspokajania potrzeb (88)
- Odkrywanie potrzeb (89)
Prośba (91)
- Czy można "skutecznie" prosić (91)
- "Nie" jako "tak" dla czegoś innego (93)
- Jak formułować prośby (95)

4. Konflikty są naturalną częścią życia (99)

Dwa scenariusze w konflikcie z dziećmi - wygrana albo przegrana (100)
Trzeci scenariusz - konflikt jako informacja o potrzebach (102)
Konflikt jako szansa (104)
Przekonania na temat konfliktów, które wspierają lub utrudniają dostrzeganie w nich szansy (109)

5. "Nie" w rodzinie (115)

"Nie" - koniec czy początek dialogu (115)
Kiedy dziecko mówi "nie" (118)
Kiedy rodzic mówi "nie" (122)

6. Jak wspierać dzieci w konfliktach (131)

Mózg dziecka dopiero dojrzewa (131)
Bez kar i nagród (133)
- Dlaczego dzieci nie potrzebują kar i nagród (138)
Narzędzia wspierające dzieci w konflikcie (139)
- Mikrokręgi - jak pomóc dzieciom dogadać się ze sobą (140)
- Minimediacje - gdy konflikt dotyczy więcej niż dwojga dzieci (144)
Rodzicielstwo przez zabawę (149)
Siła ochronna (a siła karząca) (155)

7. Filary rodziny (159)

Empatia (160)
- Zacznijmy od słuchania (162)
- Ćwiczenie empatii (164)
- Dlaczego empatia jest potrzebna (166)
- Empatyczny dialog (167)
Wgląd I empatia wobec siebie (169)
Uważność (mindfulness) ( 173)
- Świadomy oddech (175)
- Skupienie uwagi na jednej rzeczy (176)
- Wyłączenie autopilota (176)
- Zauważanie myśli i uczuć (177)
Bycie obecnym (177)
Przywództwo w rodzinie (178)
- Przywództwo "z przodu" (181)
- Przywództwo "z boku" (181)
- Przywództwo "z tyłu"(182)
Proaktywność (183)
Świętowanie (184)
Wdzięczność (185)
- "Dziennik łaski" (187)

Zakończenie (189)

Załączniki (192)

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp
Jestem mamą dwóch dziewczynek – Starszej i Młodszej. Kiedy większa córka była jeszcze zupełnie mała, irytacja, frustracja i złość towarzyszyły jej na tyle często, że zaczęłam szukać ich głębszych przyczyn. Pamiętam doskonale dzień, w którym pewna dwulatka przeżywała prawie czterdziestominutową frustrację, z jej wszystkimi kolorami i odmianami. Nie mogę sobie przypomnieć, o co poszło, ale potrafię przywołać większość myśli, które pojawiały się w mojej głowie podczas tych długich minut. Pamiętam rosnącą bezsilność z każdą kolejną nieskuteczną próbą ukojenia złoszczącego się dziecka. Pamiętam malejącą z każdą minutą pisków ochotę na przytulenie bezradnej dziewczynki. Pamiętam własną złość, coraz większą. Czterdzieści minut to kawał czasu, który staje się wiecznością, gdy ktoś obok krzyczy, tupie, płacze, zamyka się w szafie, chce, żebyś podeszła bliżej lub żebyś w ogóle nie podchodziła, nie patrzyła, nic nie mówiła. Czterdzieści minut z życia dziewczynki, która nie ma pojęcia, co się z nią dzieje, i której przytrafiła się mama, która nie tylko nie wie, jak się nią zająć, ale jeszcze z każdą kolejną minutą staje się coraz bardziej bezsilna, poirytowana i zezłoszczona. No i tak to się zaczęło. Tamte czterdzieści minut sprzed dziesięciu lat zaprowadziło mnie tu, gdzie dziś jestem.
Jak mam pomóc dziecku, gdy sama potrzebuję pomocy?
Jak mam ukoić dziecko, gdy mnie samą trafia jasny szlag?
Jak mam nie wściekać się na wściekające się dziecko?
Powyższe pytania dały początek mojej rodzicielskiej przygodzie – z empatią, świadomością i autentycznością. Zrozumiałam, że zadawanie ich sprowadza się do tego najważniejszego, wręcz fundamentalnego. Zadaję je sobie, gdy jestem zmęczona, poirytowana. Zadaję je sobie, kiedy buzujące emocje usiłują przejąć nade mną kontrolę.
„O co mi chodzi?”
O co mi chodzi, gdy chcę, żeby moje dziecko przestało płakać? O co mi chodzi, gdy nie zgadzam się na trzecią bajkę? O co mi chodzi, kiedy chcę uciec gdzie pieprz rośnie albo przynajmniej zamknąć się w łazience? O co mi chodzi, do cholery?!
Rodzicielstwo nie było moim największym marzeniem, jednak stało się częścią mojego życia. A gdy już się rozsiadło na dobre, okazało się źródłem różnorodnych wyzwań, małych i dużych odkryć. Zaistniało jako pole do doświadczania i poznawania, jako miejsce rozwoju umiejętności i kompetencji w bardzo różnych obszarach, nie tylko rodzicielskich.
Nie wiem, czy nie będąc mamą, byłabym trenerką Porozumienia bez Przemocy^(). Wiem natomiast, że dzięki byciu mamą każdego dnia staję się uważniejszym przewodnikiem innych poszukujących rodziców. I tak już zostanie. Ludzie wybierający mój zawód, zawód trenera lub trenerki, nie stanowią ani grupy wybrańców, oświeconych, ani też, broń Boże, grupy modeli idealnych. Jestem rodzicem, zupełnie tak jak ty. Mam swoje mocne strony i takie, które wciąż czekają na lepsze czasy, by rozkwitnąć i np. zachwycić moje dzieci. Świętuję rodzicielskie sukcesy, opłakuję potknięcia i upadki. Cieszę się z niektórych decyzji, innych zaś żałuję. To, co zyskuję dzięki praktykowaniu Porozumienia bez Przemocy, to większa świadomość, przekonanie, że zawsze mam wybór i że zmiana też jest możliwa, zawsze.
Victor E. Frankl w swojej książce Człowiek w poszukiwaniu sensu napisał, że „pomiędzy bodźcem i reakcją jest przestrzeń: w tej przestrzeni leży wolność i moc wyboru naszej odpowiedzi” (tłum. aut.). Porozumienie bez Przemocy, o którym tutaj opowiadam (nawet jeśli nie używam tej nazwy), jest o budowaniu przestrzeni w sobie i wokół siebie, przestrzeni, w której można dokonywać wolnych wyborów.
------------------------------------------------------------------------
^() Porozumienie bez Przemocy (ang. Nonviolent Communication, NVC) – model komunikacji interpersonalnej opracowany przez Marshalla B. Rosenberga, w którym nabycie określonych nawyków językowych (eliminacja komunikatów ocennych) oraz obserwacyjnych i samoobserwacyjnych (orientacja na własnych i rozmówcy uczuciach oraz potrzebach) może doprowadzić do całkowitego wyeliminowania dialogu opartego na konkurencji i przemocy (przyp. red.).1
Rodzinna wspólnota
Jesteśmy gatunkiem stadnym. Od zarania dziejów żyjemy we wspólnotach. Najpierwotniejszą ze społeczności i najnaturalniejszą z nich jest rodzina. Rodzimy się wśród najbliższych i kończymy życie, otoczeni nimi. Nawet ci z nas, którzy wybrali życie w pojedynkę – pochodzą z rodziny. Każdy z nas odczuwa pewnego rodzaju rodzinną przynależność. Co dzieje się, kiedy zakładamy własną rodzinę? Jak uczymy się nowych ról i co sprawia, że nie zawsze idzie nam to łatwo?
KIEDY ZACZYNA SIĘ RODZINA
Zwyczajowo za początek rodziny, za „założenie jej” uznaje się moment, w którym w świecie pary dorosłych (w małżeństwie, partnerstwie) pojawia się dziecko, co ciekawe, nie zawsze od razu jako fizyczna obecność – w świadomości dorosłych pojawia się ono często już jako idea, wyobrażenie, marzenie. Wyjątkowość projektu rodzinnego wiąże się z długim czasem jego realizacji. Ważny jest również interdyscyplinarny charakter rodzinnego przedsięwzięcia – wymaga ono od rodziców wiedzy i nabywania doświadczeń z przeróżnych dziedzin (psychologii, medycyny, nauk ścisłych, dietetyki/żywienia). Do realizacji projektu rodzicielskiego potrzebna jest także niezwykła elastyczność – nie istnieją bowiem gotowe recepty i rozwiązania.
Budując relację z własnym dzieckiem, korzystamy, najczęściej nieświadomie, ze wspomnień i doświadczeń z własnego dzieciństwa. To, jak wspominamy i postrzegamy z perspektywy czasu nasze bycie dzieckiem, nasze relacje z rodzicami, wpływa niezwykle silnie na więź, która buduje się między nami a naszymi dziećmi.
Członkowie rodziny to wszyscy bliscy, z którymi połączeni jesteśmy więzami krwi (rodzice, rodzeństwo) lub podjętymi decyzjami (mąż, partner, teściowie). Bliscy ci mogą być już nieobecni (dla mnie to np. moja zmarła babcia) lub jeszcze nie ma ich na świecie (moje wnuki). Z każdym członkiem rodziny wiążą nas relacje bezpośrednie (mama, babcia) lub pośrednie (moja prababcia czy stryj dziadka – słyszałam o nich, widziałam fotografie, są bohaterami rodowych legend). Relacje z bliskimi nas formują, możemy z łatwością dostrzec ich wpływ na nasz rozwój.
CO STANOWI O JAKOŚCI RODZINY
To jasne, że członkowie rodziny wpływają na siebie nawzajem. Jednak nie tylko to albo więzy krwi stanowią o jakości rodziny. Co zatem ją kształtuje? Opowiem o trzech ważnych pojęciach, których w książce będę używała wielokrotnie, a które według mnie mają znaczenie fundamentalne. Są to:
- relacje,
- potrzeby i ich zaspokajanie,
- równowaga pomiędzy tym, kim jesteśmy, a naszą rolą społeczną.
Relacje
Stanowią one podstawę każdej rodziny. Zaczyna się od relacji z samym sobą, potem obejmuje ona naszego partnera lub partnerkę, dziecko. Relacje bywają indywidualne, czyli z poszczególnymi członkami wspólnoty, i zbiorowe – wiążące jednostkę z grupą, a także podgrupę z podgrupą (np. rodzice–dzieci, rodzice–dziadkowie itp.). Bez szczerych, autentycznych i wysokiej jakości relacji nie zbudujemy rodziny, która ową jakość będzie przekazywała kolejnym pokoleniom.
Relacje to codzienna praktyka miłości i bliskości.
Gdy przychodzimy na świat, pojawiamy się na nim od razu głodni bliskości. Potrzeba ta realizuje się w ramionach mamy, na jej ciepłym brzuchu po porodzie, podczas posiłku przy piersi. Do mamy szybko dołączają inni – rozpoczynają się relacje i bliskość z tatą, rodzeństwem, dziadkami, ciociami i wujkami. Coraz starsi i coraz ciekawsi świata wokół poszerzamy krąg bliskich, z którymi tworzymy więzi – dołącza do nich ukochana pani Halinka z przedszkola, ulubiona ciocia z Łodzi czy obecny w życiu rodziny wujek Michał, przyjaciel taty od czasów szkoły podstawowej. Nauczyciele, rodzice kolegów z klasy, babcia koleżanki z podwórka – to, co mówią, i to, jak zwracają się do nas, w ogromnym stopniu wpływa na nasze późniejsze doświadczanie bliskości, bezpieczeństwa i dobrostanu.
Relacje tworzone i współtworzone przez nas wpływają także na ogólne poczucie szczęścia, jak również na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Dowodzą tego szeroko zakrojone, podłużne (czyli prowadzone na przestrzeni wielu, wielu lat, a nawet pokoleń) badania naukowców z Uniwersytetu Harvarda^(). Opowiada o nich na platformie TED ich kierownik Robert Waldinger. Przez 75 lat co roku zadawano tym samym 724 mężczyznom pytania dotyczące zarówno ich pracy, jak i rodziny. Po tym czasie obserwowania i analizowania odpowiedzi respondentów naukowcy zyskali pewność: tym, co najmocniej wpływa na dobrostan i poczucie szczęścia, są właśnie relacje – nie pieniądze, sława czy prestiż społeczny.
Wnioski płynące z badań podłużnych, prowadzonych na Uniwersytecie Harvarda:
- Relacje wpływają na nasz wewnętrzny dobrostan
Dzięki przywiązaniu do rodziny, przyjaciół, członków wspólnoty jesteśmy zdrowsi i żyjemy dłużej. Samotni, wyizolowani – podupadamy na zdrowiu, tracimy radość życia i szybciej umieramy.
- Jakość, nie zaś ilość relacji świadczy o ich udanym realizowaniu
Najistotniejszy wydaje się wzorzec więzi zaczerpnięty z własnej rodziny. Doświadczając miłości i akceptacji ze strony rodziców lub opiekunów, zwiększamy prawdopodobieństwo udanych relacji w przyszłości.
- Zaufanie do bliskich sprawia, że zdrowsze jest nie tylko nasze ciało, lecz także umysł
Przekonanie, że trwamy w relacji, w której będziemy w stanie pokonać pojawiające się później trudności, wpływa na witalność umysłu. Ludzie w relacjach pełnych zaufania rzadziej cierpią na zaniki pamięci i zaburzenia poznawcze związane ze starzeniem się.
Odkrycia zespołu Waldingera nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem. To wręcz rodzaj wiedzy zdroworozsądkowej, którą nabywamy w procesie stawania się dojrzałymi ludźmi. Mimo to budowanie relacji nadal bywa dla nas wyzwaniem.
Potrzeby
Potrzeby – to kolejne istotne pojęcie, bez znajomości którego trudno mówić o świadomym porozumieniu międzyludzkim i rodzinnym. Warunkiem wejścia w relację z drugą osobą jest dostrzeżenie tego, czego sami potrzebujemy, a potrzeby te mają bardzo szerokie spektrum, począwszy od potrzeb fizjologicznych (głód, sen), poprzez emocjonalne i duchowe (bliskość, pomoc, zaufanie, bycie ważnym, słyszanym), aż do pojęć mocno abstrakcyjnych, takich jak potrzeba zmiany czy potrzeba piękna. Życie w rodzinie, w bliskości sprzyja nauce dostrzegania własnych i cudzych potrzeb. Dzięki obserwacji tego, w jaki sposób rodzice zaspokajają swoje potrzeby, dzieci uczą się rozpoznawania i zaspokajania własnych. Rodzic również zaspokaja pierwsze potrzeby dziecka, gdy nie jest ono jeszcze w stanie zająć się nimi samodzielnie.
Pierwszymi, podstawowymi potrzebami emocjonalnymi małego człowieka są bezpieczeństwo i przynależność. Bezpieczeństwo oznacza możliwość bycia bezwarunkowo zaakceptowanym, przynależność zaś – możliwość stania się częścią czegoś większego. Poczucie elementarnego bezpieczeństwa w relacji z opiekunem sprawia, że bez większych trudności dziecko będzie w stanie budować je także na zewnątrz rodziny w dorosłym życiu.
Rodzina to środowisko, w którym dzięki zaspokojeniu ważnych dla nas potrzeb doświadczamy dobrostanu, a w konsekwencji – rozwoju. Dobrostan wpływa pozytywnie na rozwój, na inicjatywę, aktywność wewnątrz, jak i na zewnątrz. Zatem nie tylko rodzina staje się przestrzenią zaspokajania określonych potrzeb, ale samo bycie w rodzinie stanowi strategię ich zaspokajania.
Strategią nazywamy takie działanie, bądź brak działania, które służy zaspokojeniu potrzeby. By skutecznie komunikować się wewnątrz naszej rodzinnej struktury, musimy uświadomić sobie, czego potrzebujemy i czego szukamy.
Są potrzeby, na które odpowiedź nie znajduje się bezpośrednio w rodzinie. Potrzebę kreatywności lub twórczego rozwoju powinniśmy zaspokajać na zewnątrz. Wybieramy jednak świadomie takie strategie ich zaspokajania, żeby nie wpływały one negatywnie na rodzinę – nasz punkt odniesienia. Czyli: uzdolniona twórczo mama chodzi na lekcje malarstwa we wtorki po południu (potrzeba kreatywności i strategia jej zaspokojenia), ojciec zaś w tym czasie opiekuje się dziećmi (ojciec – potrzeba bycia ważnym i niezbędnym, dzieci – potrzeba bycia zaopiekowanym).
Gdy funkcjonujemy w rodzinie, wybieramy rzeczy, które służą nam samym, jednak pod warunkiem, że nie są one wymierzone bezpośrednio przeciwko potrzebom innych członków rodziny. Podejmując ważne dla własnego „ja” i własnej tożsamości decyzje, uwzględniamy potrzeby naszej rodziny i to, jakie konsekwencje tej decyzji poniosą mąż, dzieci czy nawet dziadkowie. Warto pamiętać, że współtworząc rodzinę, zawsze pozostajemy wolnymi ludźmi, ale prędzej czy później konsekwencje (np. wynikłe z decyzji o powrocie na studia jednego z opiekunów) dotkną wszystkich jej członków (partner lub partnerka, zobligowani teraz do większej partycypacji w opiece; dzieci, które mogą odczuwać odrzucenie i ciężko je przeżywać). By zbudować porozumienie oparte na zaufaniu i bezpieczeństwie, respektujemy w taki sam sposób potrzeby wszystkich członków wspólnoty rodzinnej. Pozwala to na budowanie równoważnego znaczenia każdej osoby w rodzinie.
Tak naprawdę potrzeby jednego człowieka niewiele różnią się od potrzeb drugiego. Jak to możliwe, skoro mamy wszyscy przeróżne pragnienia, marzenia i plany? Być może potrzeby są bardzo podobne, jednak znacząco różnią się w obrębie strategii ich zaspokajania. Równorzędność potrzeb to nic innego jak uznanie tego faktu. Nie oznacza całkowitej równości między rodzicami a dziećmi. Z uwagi na możliwości psychofizyczne, etap rozwojowy i zasoby poznawcze nie możemy przyjąć, że dzieci dysponują tymi samymi narzędziami co zdrowy dorosły. Jednak potrzeby dzieci muszą być w rodzinie słyszane. Muszą być równorzędne.
Gdy dzieci traktuje się w rodzinie w sposób równorzędny, do lamusa odchodzi znienawidzone przez pokolenia powiedzenie „dzieci i ryby głosu nie mają”. Nie istnieje przekonanie: „Będziesz decydować o kolorze ścian, gdy zamieszkasz we własnych domu”. Rodzice dostrzegający równorzędność potrzeb dzieci będą uwzględniali w sposób poważny i rzeczowy te z nich, które odnoszą się bezpośrednio do życia najmłodszych. Kolor ścian w pokoju, miejsce wyjazdu na wakacje, to, czy w oknie pokoju dziecięcego zawisną firanki – rodzic dostrzegający równorzędność wysłucha potrzeb dziecka, podejmie dialog i w rezultacie opracuje strategię, która będzie miała wpływ na zaspokojenie potrzeb zarówno młodego, jak i starszego członka rodziny.
Rodzic świadomy równorzędności dziecka będzie przewodnikiem i dysponentem zasobów (np. finansowych), jednak z prawdziwym zainteresowaniem wysłucha pomysłu młodego człowieka na wakacje czy kolor firanek i ścian w jego pokoju.
Zadaniem rodzica, który zwraca uwagę na równorzędność dziecka, jest też wsparcie go w ewentualnej porażce w zaspokajaniu potrzeb. W bezpiecznej relacji takie wsparcie przychodzi naturalnie i stanowi dla młodego człowieka oswojoną przestrzeń, w której może popełniać błędy i mierzyć się z ich konsekwencjami.
Jak wytłumaczyć współzależność? Nasze istnienie i nasze bycie – sam ten fakt wpływa na członków rodziny. Nawet jeśli nie angażujemy się i nie podejmujemy decyzji, to nasza obecność, świadomość tej obecności zmienia ich odbieranie świata. To relacja dwustronna, gdyż tak samo nasze dzieci wpływają na nas – poprzez ich istnienie, osobowość, specyfikę, wreszcie zachowanie i reakcje.
Jest też inny aspekt współzależności, równie ważny dla rozwoju, a więc przemiany dziecka w młodego człowieka i potem – w osobę dorosłą. Ów aspekt to świadomość, że istnieją potrzeby, które możemy zaspokoić samodzielnie, np. potrzeba snu, rozwoju czy spontaniczności, oraz takie, które zaspokoić można we wspólnocie, np. potrzeba przynależności, czułości, współpracy.
Kiedy w rodzinie pojawiają się dzieci, z jednej strony możemy obserwować ich niemal całkowitą zależność od naszej opieki, dbałości, zaangażowania. Jako rodzice zaspokajamy ich wszystkie potrzeby niemal w stu procentach. Z drugiej strony, od samego początku istnieje też drugi kanał zależności – skierowany od dziecka do rodziców. Potomstwo płacze, śpi, uśmiecha się, wodzi wzrokiem, a kilka miesięcy później zaczyna gaworzyć i samodzielnie się poruszać. Uczymy się czytać dziecko w zmiennych, dynamicznych warunkach jego rozwijającej się komunikacji i ma to przemożny wpływ na naszą percepcję rzeczywistości. Można powiedzieć, że rodzimy się jako istoty współzależne.
W moich rozmowach z rodzicami dosyć często pojawia się stwierdzenie: „Jako rodzice mamy niemal stuprocentowy wpływ na nasze dzieci”. Rzadko jednak słyszę refleksję odwrotną – że to dzieci wpływają na nas, rodziców. Najczęściej takie opinie są wygłaszane przy okazji rozmaitych trudności z zachowaniem dziecka, które wywołują nieprzyjemne emocje rodzica. Ale jaki wpływ ma na nas śpiące niczym aniołek niemowlę? Choćby taki, że korzystając z jego drzemki, możemy sami odpocząć, ugotować zupę, poczytać książkę. Łapiemy oddech, stajemy się bardziej zrelaksowani. Warto dostrzec w tym współzależność.
Kiedy rodzic podchodzi do płaczącego brzdąca, bierze go na ręce, zaczyna kołysać i maluch uspokaja się, jest to bardzo widoczna forma współzależności. To w takich momentach pojawia się myśl: „Jaki on ode mnie zależny”. Podobna myśl może zaistnieć, gdy z jakiegoś powodu rodzic nie podchodzi do dziecka i ono nie przestaje płakać. Zarówno ta sytuacja, jak i sama myśl budzą w nas różne emocje i tym samym wpływają na nasze wybory. Codzienność co krok pokazuje nam, jak jesteśmy z sobą powiązani, jacy jesteśmy współzależni.
Współodpowiedzialność jest zdolnością widzenia tego, że nasze wybory mają wpływ na drugiego człowieka. Jesteśmy w pełni odpowiedzialni za własne uczucia, potrzeby i zachcianki, jednak sposoby wyrażania tych uczuć lub strategie realizacji potrzeb działają bezpośrednio na partnera, dziecko i każdą bliską osobę w naszym otoczeniu. Współodpowiedzialność oznacza uwzględnienie potrzeb i uczuć bliskich, wówczas gdy wybieramy strategię realizacji naszych osobistych potrzeb. Współodpowiedzialność pojawia się tam, gdzie pojawia się wola bycia w kontakcie z drugim człowiekiem.
Jeśli wyobrazimy sobie relację jako tlące się palenisko, to każdy z członków rodziny dokłada do tego paleniska kolejne bierwiono. Małe dziecko dokłada do wspólnoty swoją spontaniczność, radość i lekkość. Tym samym staje się współodpowiedzialne za relację, której jest integralną częścią. Dzieje się to na poziomie wręcz nieuświadomionym, kiedy robimy rzeczy, które wydają się naturalne, niejako przypisane naszej roli w rodzinie. Dziecko zaczyna zabawę w swoim pokoju, następnie przenosi bazę do salonu, tam gdzie urzęduje reszta domowników – tym samym wnosi do pomieszczenia rozbawienie i lekkość, staje się współodpowiedzialne za to, jak potoczy się reszta popołudnia. Mama, która biega maratony, czy tato, miłośnik górskich wędrówek – oboje wpływają swoimi wyborami na to, w jaki sposób rodzina spędza wolny czas, czym się interesuje, o czym rozmawia, jakich decyzji dokonują wspólnie jej członkowie.
Decyduję się na pracę w weekend i słyszę od dzieci, że chciałyby, bym mniej pracowała, a więcej czasu spędzała z nimi na zabawie, od męża zaś – bym dbała o równowagę między pracą a odpoczynkiem. Próbuję skontaktować się z moimi potrzebami stojącymi za decyzją o pracy. Pracuję nawet w weekendy, bo czuję, że praca trenerska przyczynia się do zmiany, pozwala mi na dzielenie się umiejętnościami, wreszcie – daje poczucie bezpieczeństwa finansowego.
Przyglądam się też potrzebom rodziny w tej sytuacji – dzieci potrzebują mojej bliskości, mąż chciałby zrobić coś wspólnie. Wszyscy łakną kontaktu ze mną, potrzebują mojej troski, uwzględnienia ich, zobaczenia. Kiedy poznam potrzeby – zarówno moje, jak i mojej rodziny – będziemy mieć szansę na dialog. Poszukamy rozwiązań, spotkamy się w połowie drogi. Czasem zaspokojenie potrzeb wszystkich członków wspólnoty w tym samym czasie nie jest możliwe, jednak dialog otwiera nas na szukanie rozwiązań w przyszłości.
Dlaczego w naszym rozwoju tak ważna jest wolność? Na warsztatach zdarza mi się słyszeć z ust rodziców: „Nie możemy wyjechać na weekend, ponieważ mamy dwójkę małych dzieci”. Mąż mówi: „Nie mogę zostać dłużej w pracy, bo żona będzie niezadowolona”. Żona zaś: „Nie pójdę z przyjaciółmi do kina, bo mój mąż za nimi nie przepada”.
Kiedy czujemy jakieś ograniczenie, najczęściej szukamy winnych tej sytuacji. Nasza frustracja bywa gwałtowna, intensywna – nieprzyjemne uczucia domagają się szybkich rozwiązań. Znajdują ujście w obwinianiu. Czujemy, że nasza wolność jest ograniczana, i szukamy winnego – tego, który uniemożliwia nam realizację tych potrzeb.
Uczestników moich warsztatów zachęcam do pozostania przy swoich potrzebach, przyjrzenia się im i poszukania – razem z partnerem/partnerką – takich strategii, które uwzględnią potrzeby zarówno ich, jak i pozostałych członków wspólnoty. Już samo wzięcie pod uwagę tych potrzeb jest ważne, gdyż daje nam możliwość wyrażenia siebie.
ROLA SPOŁECZNA A RODZICIELSTWO
Żyjemy w świecie, w którym określone role społeczne wyznaczają nasze zachowania, decyzje i przestrzeń, w której przebywamy. W polskich rodzinach wciąż zbyt wiele jest Matek Polek i Surowych Ojców – nieszczęśliwych więźniów określonej roli, za mało zaś wolnych, świadomych ludzi. Nie jesteśmy w stanie całkowicie uciec od wpływu roli społecznej, jednak nie musimy patrzeć na samych siebie i innych przez jej pryzmat. Podejmując decyzję o wakacjach, możemy dopuścić do głosu stereotyp – wówczas nie pojedziemy z partnerem na urlop, bo „to rodzice, a nie dziadkowie mają wychowywać dzieci”. Możemy też kierować się wolną wolą i odpoczywając z ukochanym na plaży, dzwonić do naszych dzieci co wieczór z pytaniem, jak minął im dzień u dziadków. Wybór należy do nas.
Kiedy zostajemy rodzicami, nieświadomie wchodzimy w określone role. Wpisane są w nie specyficzne przekonania: co to znaczy być mamą, kim jest tato, jakie jest dziecko. Przekonania te mogą przeszkadzać nam w budowaniu relacji, o jakich marzymy, gdyż w pewnym momencie rola może przesłonić nam własną tożsamość. Przestajemy widzieć w sobie mężczyznę kochającego górskie wędrówki czy kobietę, która uwielbia taniec i muzykę, ponieważ obowiązki, powinności i umowy zmieniają naszą perspektywę. Patrzymy i chcemy widzieć odpowiedzialnego, rozsądnego ojca dzieciom oraz troskliwą, skupioną na dzieciach matkę. Patrzymy, koncentrując się bardziej na tym, jak ma być, niż na tym, kim teraz naprawdę jesteśmy.
O atmosferze w rodzinie – jak pisze duński pedagog i psychoterapeuta rodzinny Jesper Juul – decydują dorośli. Relacje między dorosłymi przekładają się bezpośrednio na relacje dorosły–dziecko i relacje między samymi dziećmi. Jest to wystarczający powód, bym chciała pozostać sobą, Moniką, a nie jedynie matką swoich dzieci. Kiedy buduję relację z Michałem, a nie tylko z ojcem moich córek, wtedy dużo łatwiej jest mi widzieć jego potrzeby, nie tylko potrzeby naszej rodziny.
W role społeczne wpisane są oczekiwania, wartości, a nawet uwarunkowania prawne. Kiedy staję się matką, z dużym prawdopodobieństwem:
- wykorzystam cały urlop macierzyński,
- będę karmić dziecko piersią do 6/12/24... miesiąca życia,
- będę brać zwolnienia z pracy za każdym razem, gdy moje dziecko będzie chore,
- zaangażuję się w życie przedszkola i szkoły mojego dziecka.
Jeśli angażuję się w powyższe czynności – ponieważ takie są dzisiejsze społeczne oczekiwania wobec matek – to może być mi trudno dostrzec możliwości realizacji własnych potrzeb, które niekoniecznie spełniam w obrębie rodziny. Będzie mi trudno wyobrazić sobie powrót na pół etatu do ukochanej pracy już w połowie urlopu macierzyńskiego i to, że to dziadek zabierze gorączkujące dziecko do lekarza lub że nie podniosę ręki na zebraniu po pytaniu wychowawczyni: „Kto z Państwa może upiec ciasto na bal karnawałowy?”.
Kiedy postrzegam rzeczywistość rodzinną z perspektywy roli społecznej mamy bardziej niż z własnej, indywidualnej pozycji – ograniczam sobie wybór strategii. Nie pytam siebie, czego potrzebuję. Na pierwszy plan wysuwają się potrzeby dziecka, męża, a nawet domowego zwierzęcia. Perspektywa roli każe mi dbać wyłącznie o potrzeby innych. To oni stają się centrum mojego życia, a ich potrzeby są pierwszoplanowe.
Role społeczne zabierają nam autentyczność. Istnieje mnóstwo przekonań dotyczących tego, co oznacza „dobra mama” lub nawet ta „wystarczająca”.
Dobra mama na przykład:
- rozumie swoje dzieci,
- chroni je,
- opiekuje się nimi,
- pomaga w rozwiązywaniu konfliktów,
- godzi dzieci po kłótni,
- rozwija pasje dzieci.
Można wyliczać w nieskończoność. Tymczasem słyszę krzyki dochodzące z pokoju dziecięcego. Z poczucia obowiązku, jaki spoczywa na dobrej mamie, wkraczam tam i wysłuchuję zwaśnionych stron, przytulam, tłumaczę, mediuję... Wychodzę stamtąd dopiero, gdy dzieci wrócą do zabawy, pogodzone. Jako dobra mama, która słyszy krzyki, nie sprawdzam najpierw własnego samopoczucia, nie konfrontuję się z sobą – po prostu wkładam strój superbohaterki i lecę na ratunek. Powstrzymuję buzującą irytację, którą wyraża ulotna myśl: „W tym domu ani przez chwilę nie może być spokoju!”.
Jest mi trudno, ale porzucam zajmowanie się swoją trudnością na rzecz pozostania w roli dobrej mamy, która wspiera własne dzieci. Najpierw więc zaspokajam emocjonalne potrzeby dzieci, a dopiero potem (jeśli w ogóle) swoje własne. Pozostaje pytanie: jak dać dzieciom to, czego w danym momencie samemu się nie posiada?
Kontakt z sobą wpływa na sposób, w jaki wspieramy dzieci.
Jak mam naprawdę usłyszeć dziecko, kiedy w mojej głowie kłębią się myśli, moje ciało jest zmęczone, a na pytanie, o co mi chodzi, odpowiadam „nie wiem”?
Wróćmy do naszej hipotetycznej kłótni. Gdy wejdę do pokoju zwaśnionego rodzeństwa w stanie opisanym wyżej, może uda mi się wysłuchać, co mówią dzieci. Będę potakiwać głową, a nawet odpowiem im w sposób, który sprawi, że będą usatysfakcjonowani. Niemniej zabraknie we mnie prawdziwie otwartej przestrzeni dla tego, co się dzieje. Sama nie mam kontaktu ze swoimi uczuciami, ze swoimi potrzebami, jak zatem mam skontaktować się z uczuciami i potrzebami dzieci? Na pierwszy rzut oka wygląda, że je wspieram, tyle że jest to wsparcie zewnętrzne, czyli przejęcie odpowiedzialności za sytuację, w której znajdują się dzieci. Przeciwieństwem wsparcia zewnętrznego jest wsparcie wewnętrzne – dotykające zaistniałych wydarzeń na poziomie uczuć i potrzeb.
Wsparcie zewnętrzne to taka ingerencja, w której chcemy załagodzić zaistniałą sytuację i umożliwić dzieciom powrót do stanu sprzed konfliktu.
Aby tego dokonać, możemy posłużyć się przykładowymi strategiami:
- zaproponowanie rozwiązań,
- przywołanie obowiązujących w domu zasad i ustaleń,
- podanie analogicznych przykładów z przeszłości itp.
Decydując się na takie wsparcie, chronimy co prawda dzieci przed eskalacją konfliktu, przed intensywnością emocji, jednak odbieramy im poczucie sprawstwa. Nasze zaangażowanie w poszukiwanie rozwiązań osłabia zaangażowanie dzieci. Stają się one jedynie realizatorami sytuacji, nie zaś jej współtwórcami.
Wsparcie wewnętrzne natomiast polega na „zanurzeniu się” w uczucia i potrzeby dzieci. Nie odtwarza faktów, nie dotyczy dokładnie tego, co się wydarzyło (kto pierwszy uderzył, kto co komu zabrał itp.).
Ten rodzaj wsparcia zakłada, że:
- odwołujemy się częściej do potrzeb niż do faktów,
- bardziej zadajemy pytania, niż stwierdzamy,
- więcej słuchamy, mniej mówimy (przemawiamy).
Taki rodzaj wsparcia wymaga doświadczenia w identyfikacji własnych uczuć i potrzeb. Kiedy się na nie zdecydujemy, zostawimy naszym dzieciom miejsce na własne rozwiązania i pomysły. Tak właśnie można pracować nad zaistnieniem współodpowiedzialności, współzależności i równoważności w naszej rodzinie.
PRZEKAZ TRANSGENERACYJNY
O tym, jaka jest rodzina, w której dzisiaj żyjemy, i jakimi rodzicami jesteśmy, decydują nie tylko nasze zachowania i wybory, ale też to, skąd pochodzimy, oraz korzenie naszych rodziców i dziadków. Badania z zakresu epigenetyki dowodzą, że w naszych ciałach żyją zapisane w genach doświadczenia pokoleń wstecz. W naszych rodzinach żyją też zatem inne rodziny.
Czy wiesz, że twoje komórki znajdowały się w ciele twojej babki? Kiedy ona była w piątym miesiącu ciąży z twoją matką, wewnątrz jajnika płodu były twoje komórki. Doświadczenia babci, jej myśli, środowisko, w którym przebywała – wszystko to wpływało na jej komórki ciała, a więc w tym również na twoje. Oznacza to, że wojenne traumy, powojenne nadzieje, niedostatki PRL-u i lęki transformacji mogły wpływać drogą komórkową na to, jak dziś radzimy sobie w gospodarczo-społecznej rzeczywistości początku lat dwudziestych XXI wieku.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Doświadczenie bycia dzieckiem
Nasze dzieci uczą się poprzez codzienne doświadczenia i kontakt z rodzicami. Ów rodzaj uczenia się jest pierwotnym, naturalnym sposobem budowania samowiedzy, wiedzy o świecie, wiedzy o interakcjach. Doświadczenie interakcji rodzic–dziecko będzie dla nich podstawowym modelem rodzicielstwa w przyszłości.
Takie uczenie się jest niezależne od przekazów werbalnych. Zachodzi wielozmysłowo, tym samym trudno jest je oszukać bądź zniekształcić. To, jacy jesteśmy naprawdę – wobec siebie i wobec naszych dzieci – zostawi w pamięci młodszego pokolenia ślad na całe życie.
Nie potrafię nauczyć dziecka czegoś, czego sama nie wiem. Jest to moje przekonanie, które leży u podstaw tego, co nazywam dbaniem o siebie. Dzieci otoczone są też innymi dorosłymi i oni również wpływają na nie w określony sposób. Jednak to rodzic-opiekun od pierwszych dni kładzie w dziecku ten podstawowy fundament.
Nie nauczymy dzieci autentyczności, jeśli sami nie będziemy autentyczni. Nie nauczymy ich ufności do siebie, jeśli sami mamy z tym problem. W jaki sposób rodzic, który ukrywa uczucia i zakłada maski może aktywnie wspierać autentyczność dziecka? Jak rodzic, który widzi świat jako miejsce niebezpieczne będzie aktywnie wspierał ufność potomka? Z okazaniem żalu, smutku lub bezradności czekamy na moment, w którym dziecko uśnie lub pójdzie do szkoły, a jednocześnie zapewniamy je, że należy wyrażać emocje, bo służy to zdrowiu psychicznemu. Jedziemy na rodzinne wakacje nad morze (większość była za), a równocześnie skręcamy się w cichej, niewidocznej desperacji i goryczy, bo marzyliśmy o urlopie na odludziu, z dala od głośnych knajp i pstrokatych straganów.
Mówienie dzieciom, że ludziom warto ufać, a świat jest przyjaznym miejscem, nie wystarczy, by zbudować w nich ufność. Zwłaszcza jeśli są one świadkami sytuacji, w których przechodzimy na drugą stronę ulicy, bo z naprzeciwka zbliża się do nas grupa Romów, albo w panice zawracamy na parking, przerażeni, że ktoś z nich może ukraść nam radio.
Proces uczenia się dzieci zaczyna się w nas rodzicach. Chcemy nauczyć dziecko samoakceptacji, to pochylmy się nad tym zagadnieniem u siebie – dziecko nad wyraz dobrze widzi i słyszy narzekającą przed lustrem mamę. Chcemy nauczyć dziecko dbania o siebie, to niech zobaczy, jak odpoczywamy.
Nasze podejście do siebie i stosunek do świata stają się pierwszą i często najtrwalszą lekcją życia dla naszych dzieci.
Jak zatem uczymy się bycia rodzicami? Naukę tę zaczynamy we wczesnym dzieciństwie. Korzystamy z codziennych doświadczeń i przekazu pokoleniowego. Formy tej nauki to przede wszystkim naśladownictwo, rozróżnianie i nabywanie wiedzy.
Naśladownictwo
Przez sam fakt bycia w rodzinie i obserwację własnych rodziców nabywamy doświadczenia rodzicielskiego. Pierwszą formą uczenia się dziecka jest obserwacja zjawiska, a następnie – próba jego odtworzenia na własnych warunkach. Niekiedy dzieje się to wprost – nasza mama była gospodynią domową, zatem i my jako matki rezygnujemy z pracy zawodowej, opiekujemy się dziećmi, a odpowiedzialność finansową za rodzinę oddajemy mężczyźnie. W niedzielę gotujemy rosół, a w poniedziałek pomidorówkę na rosole. W weekendy wyjeżdżamy z dziećmi za miasto. Nasz tato był harcerzem i złotą rączką, zatem i my, jako ojcowie, samodzielnie remontujemy mieszkanie, przykręcamy półki czy organizujemy w lesie ognisko dla koleżanek i kolegów naszych dzieci.
Czasem jednak robimy dokładnie na odwrót. Kiedy odczuwamy wewnętrzną niezgodę na model rodziny, w której wzrastaliśmy, postanawiamy szybko wrócić do pracy, a dziecko wysłać do żłobka. Kiedy dziecko choruje, zwolnienia bierzemy na zmianę z partnerem, w niedzielę jadamy w restauracji, a podczas kilku weekendów w roku wnuki lądują u dziadków, w czasie gdy rodzice korzystają z wypoczynku na „dorosłym” wyjeździe.
Są to jedynie przykłady, bo i dwudaniowy obiad, i wakacje bez dzieci mogą wynikać z naszych świadomych wyborów, których dokonaliśmy po głębokiej analizie swoich osobistych potrzeb. Nie muszą być to podświadomie wdrukowane doświadczenia, jednak to one są w naszym ciele zapisane najtrwalej.
Znam ludzi, którzy zarzekają się: „Przenigdy nie będę taki jak moi rodzice!”. Kibicuję im gorąco, jednak wiem, że ci „wykorzenieni” przodkowie zawsze w jakimś fragmencie pozostaną częścią naszej świadomości. Za dużo czasu spędziliśmy w towarzystwie rodziców, by do własnej rodziny wejść z zupełnie czystą kartą.
Rozróżnianie
Bycia rodzicem uczymy się też poprzez zabieg rozróżniania tego, co w naszej rodzinie było według nas dobre, a co nie do zaakceptowania; co – jako osoby dorosłe – oceniamy w kategorii zachowań wspierających relacje, a co w kategorii zachowań utrudniających relacje.
Obserwowaniu rodziców z pozycji dziecka nie towarzyszy świadomość, że oto właśnie odbywamy pierwszą i najważniejszą lekcję dla naszego przyszłego rodzicielstwa. Pojawia się ona dopiero, kiedy nasze własne dzieci są już na świecie i znienacka przyłapujemy się na gorszącej konstatacji: „Oto kopiuję moją matkę / mojego ojca!”. Wtedy też kiełkuje w nas decyzja, że albo na pewno nie chcemy tacy być, albo to znane nam z domu zachowanie jest skuteczne i chętnie będziemy z niego korzystać. Mówimy sobie: „Tak jak moja matka dam córce swobodę w wyborze i realizacji ścieżki edukacyjnej. Tak jak moi rodzice pozwolę dzieciom na wakacje z dziadkami. Tak jak mój tato będę wraz z synem spędzał czas przed zaśnięciem na wspólnym czytaniu, przeplatanym z podsumowaniem minionego dnia”.
Dopiero jako dorośli mamy zdolność, by przyjrzeć się wzorcom wyniesionym z rodziny i poddać je własnemu osądowi. Jeśli uświadamiamy sobie, że w naszej rodzinie konflikty były niepożądane i unikane, to możemy podjąć decyzję, aby w rodzinie, którą założymy, o nieporozumieniach dyskutować otwarcie i na bieżąco.
Nabywanie wiedzy
Żyjemy w czasach powszechnego dostępu do wiedzy. Rodziców wspomagają dzisiaj nie tylko doświadczenia poprzednich pokoleń, ale też nauka: psychologia rozwojowa, neurologia czy pedagogika. Dzięki nim możemy poznać te narzędzia, które wspierają rodzinne relacje, a także te, które oddziałują na naszą wspólnotę niekorzystnie. Czytamy książki, chodzimy na szkolenia i warsztaty, korzystamy z porad specjalistów. Z ich pomocą wybieramy to, co pasuje do naszej rodziny.
Zewnętrzne nabywanie wiedzy rozpoczyna się jeszcze zanim dziecko przyjdzie na świat. Korzystamy ze szkół rodzenia, czytamy o tym, czy korzystniejsze dla rozwoju małego człowieka jest spanie w osobnym łóżeczku czy spanie wspólnie z rodzicami. Studiujemy zarówno zalety, jak i wady chusty, wózka, smoczka, śpiworka i elektronicznej niani. Regały zapełniają się kolejnymi książkami, w miarę jak dziecko robi się coraz starsze – teraz czytamy o tym, czy i jak dziecku należy mówić „nie”, jak przygotować je na przyjęcie rodzeństwa, jak poradzić sobie z jego stresem przed szkołą. Korzystamy z internetu, bibliotek, lokalnych grup wsparcia, porad pediatry i trenera umiejętności rodzicielskich. Ta ogromna bańka wiedzy dla rodziców umożliwia nam wypracowanie własnych poglądów na nasz indywidualny rodzinny fenomen. Zastępuje również obecną jeszcze kilkadziesiąt lat temu bliskość wielopokoleniowego klanu.
Warto zatem otworzyć się na poszukiwanie rozwiązań problemów rodzinnych i nie zamiatać pod dywan faktu, że trudności pojawiają się także w naszym domu. Bo przecież „nas to nie dotyczy, u nas jest wspaniale, poradzimy sobie, nasze dzieci są grzeczne i posłuszne, po co nam te dobre rady, a raczej jakieś tam wymysły przemądrzałych ekspertów?”. W pracy z rodzicami niejednokrotnie zetknęłam się z taką postawą – gdy jedno z rodziców (na ogół matka) dostrzega trudności i stara się poprawić sytuację, a drugie stawia opór przed ujawnieniem jakichkolwiek komplikacji.
Dostępne w wersji pełnej
------------------------------------------------------------------------
^() Mowa o najdłuższym w historii nauk społecznych projekcie badawczym, znanym pod nazwą Harvard Study of Adult Development. Źródło: https://www.adultdevelopmentstudy.org/publications (data dostępu: 15.01.2020) (przyp. red.).Dostępne w wersji pełnej
Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
Pozycja została dodana do koszyka. Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej